Po pierwsze i najmniej ważne, pan Richard Yu, CEO Huaweia, który na targach chwalił się sukcesami swojej firmy, mówił po angielsku tak źle, że drapanie kilometrowej szkolnej tablicy w rytmie disco polo, to sama przyjemność. Sam nie władam jakoś idealnie, ale jak nawet laika raziło, to dramat w trzech aktach! Miejmy nadzieję, że będzie lepiej dalej, bo przecież nie o to chodzi w konferencji. Chwilę później na scenie pojawił się Kevin Ho i tutaj zaczęła się właściwa część prezentacji. Niestety z równie łamanym angielskim.
Pierwsze, czym pochwalili się na scenie, to wzrost dochodów w ostatnim roku fiskalnym. Od 12,1 miliarda dolarów w 2014, do ponad 20 w roku ubiegłym. Zważywszy, że Huawei ostatnio przestawił się na urządzenia mniej badziewne niż kilka lat temu i uderza w naprawdę wysoką półkę, wcale to dziwne nie jest. Nie tylko ilość zarobionej kasy wzrosła. Ilość sprzedawanych telefonów również, co daje 9,7% światowego udziału w rynku, stawiając Huawei na trzecim miejscu, zaraz za Samsungiem (28,3%) i Apple (11,8%). Wpływy Huaweia na świecie wzrosły najbardziej znacząco między innymi w Kostaryce, Peru, Nowej Zelandii, Hiszpanii, Finlandii, Portugalii, ale też jak się okazuje w Polsce i oczywiście na lokalnym rynku producenta, czyli w Chinach (źródło GFK). Całe wystąpienie zostało zakończone niezbyt gromkimi brawami, co dziwne nie jest, bo prasa branżowa, to nie zebranie akcjonariuszy i o ile ciekawe toto było, to jednak nie o to chodzi.
Na pierwszy ogień poszedł smartfon. Huawei Mate 8. Kolejna ewolucja serii Mate. Sześciocalowy kolos, chwalący się 95% nasyceniem kolorów i bardzo wysokim kontrastem. Wymiary urządzenia nieznacząco różnią się od poprzednika, co ma wpłynąć na komfort użytkowania. Zbudowany na nowym Kirin 950, opisywanym już wcześniej na łamach Galaktycznego. Architektura 16nm FinFET Plus, do kupy z ARM Cortex-A72 i GPU Mali-T880 ma zapewnić super wydajność, a wszystkie benchmarki wskazują, że to cacko wyciśnie 100% więcej od poprzedników, a w przypadku wydajność procesora graficznego wzrost to 125%. Wydajność baterii ma do tego wzrosnąć o 70%, dając niemal gwarantowane dwa dni pracy. Do tego szybkość ładowania mająca działać tak dobrze, że 30 minut ładowania pozwoli na cały dzień działania. Taka wydajność powinna sprawić, że telefon będzie działał z zatrważającą prędkością, ale po kilku minutach się stopi. No właśnie nie. Huawei zapewnia, że ma się nie grzać. Aż zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe, ale to okaże się dopiero po premierze. Ogólnie ma być pięknie. Przyspieszone wszystko. I najważniejsze – tylny klawisz, wyposażony w czytnik linii papilarnych pozwala na niemal natychmiastowe robienie selfie. Nie do przecenienia. Oczywiście, w czasie prezentacji była mowa o zabezpieczeniach, możliwości kompletnego zaszyfrowania danych, zablokowania portu kart pamięci, ale w świetle natychmiastowej samojebki czy to ważne?
Huawei Mate 8 to przede wszystkim maszyna biznesowa, więc trzeba się liczyć z opcjami wspomagającymi tę dziedzinę. Trzymetrowy zasięg mikrofonu, łapiącego w 120 stopniach, oczywiście w pełni konfigurowalne nagrywania kierunkowe, przydatne w na ten przykład wywiadach. Do tego możliwość zapukania w szybkę w celu skopiowania obrazu, wycięcia fragmentu video i dwie karty sim na raz, Roaming+, który połączy nas z lokalną siecią komórkową niemal natychmiast. Aż głowa boli. Okazuje się, że komputer, na którym powstaje ten tekst jest zabytkiem, który zahacza o czasy Drugiego Królestwa w Egipcie Starożytnym. Naprawdę nie chce się wierzyć ile dobrego Huawei upchnął w tak niewielkim urządzeniu. A aparat? Aż wstyd zaczynać. Czego toto nie umie? Samodzielnie wyostrza i rozjaśnia zdjęcia tam gdzie to potrzebne. Dynamiczne obiekty złapane natychmiast, zmienna ostrość, wszystko piękne. Moja lustrzanka powoli zaczyna bać się o swoją rolę w codziennym życiu. Nie mogę się doczekać, aż wezmę w łapki ten telefon, bo z tego co materiały z konferencji pokazały to będzie prawdziwe cacko. No i ten kawowy kolor. Byle do premiery, zapowiedzianej na marzec. I o dziwo Polska będzie w pierwszej fali krajów, w których Huawei Mate 8 będzie debiutować.
Dalsza część konferencji przebiegła pod szyldem reklamowania kolejnych produktów. Tablet MediaPad M2, mogący pochwalić się fenomenalnym dźwiękiem, w pełni metalową obudową, wykończenie piaskowane, no caca jednym słowem. Cienkie toto, bo niecałe 7,5 mm, ale tupnięcie ma dostateczne, żeby ogladanie tego, co akurat chcemy oglądać nie przypominało beatu jakim raczy nas często dres w autobusie, a 10,1 cali pomoże w ochronie przed wizytą u okulisty. Oczywiście nie można nie wspomnieć o odblokowaniu z palca i o możliwości zapisywania własnych notatek przy użyciu dołączonego do niektórych opcji – piórka. Urządzenie ma być dostępne w Stanach Zjednoczonych w pierwszym kwartale 2016 i ma mieć dwa kolory, po których będzie można rozpoznać wersję. 16 GB ROM/2 GB Ram ma być srebrne, a 64 GB ROM/3 GB RAM będzie złote.
Nieco później mowa była o smartwatchu. Sam Kevin Ho opowiadając o nim wspomniał, że ciężko było stworzyć urządzenie będące połączniem elegancji i funkcjonalności. Oczywiście dali radę. Design, który zebrał ostatnio wiadro i kawałek nagród, że rewelacja i cudo, doczekał się na konferencji odsłony dwóch modeli przeznaczonych dla pań, albo wyjątkowo kreatywnych panów. Huawei Watch Jewel i Elegant to zegarki ładne, seksowne i jednocześnie tak funkcjonalne jak wcześniejsze sześć modeli. Model Jewel wypakowany po brzegi nie tylko technologią, ale do tego, pozłacana obudowa, jest wyłożona kryształami Swarovskiego. Co do funkcjonalności, to standardowo, prowadzenie rozmów z zestawu głośnomówiącego w zegarku i cała reszta dobra, jakie jest dostępne do tej pory. Szkoda, że Polska nie jest uwzględniona w pierwszej fali premierowej, ale przy cenie rzedu 2000 złotych, za tańszą wersję, można znaleźć bardziej ekonomiczne rozwiązania.
Na sam koniec, nieco po macoszemu, niezwykle podekscytowany CEO Huaweia opowiadał o podobno najważniejszym dla Huawei partnerze. Według mediów to najlepszy smartfon, zarówno pod względem designu jak i działania – Nexus 6P. Wiele się nie zmieniło, bo Nexus nie jest niczym nowym, jedyne co zostało tak naprawdę pokazane, to dołącznie do palety barw urządzenia wersji złotej. Modele 32- i 64-gigabajtowe będą dostępne już od 5 stycznia w, rzecz jasna Google Store jak i w sieci BestBuy.
Koniec konferencji uświetniła doskonale lipsyncująca młoda artystka z Los Angeles, Delacie, przy akompaniamencie niezwykle atrakcyjnego kwartetu smyczkowego. Pouczająco, elegancko, nie bez potknięć, ale konferencja jak konferencja. Nie odwiedza się takich imprez, żeby podziwiać urodę prezenterów, tylko sprzęt. Tutaj Huawei nie zawiódł, bo nie wiem jak wy, ale ja zbieram powoli kasę na nowego Huawei Mate 8.
4 replies on “Co się wykluło na konferencji Huawei i dlaczego Huawei Mate 8 to nowy obiekt westchnień niżej podpisanego”
A mi się wydaje że Mediapad będzie w wersjach 16 i 64 GB ROM, ale mogę się mylić.
Rzeczywiście. Błąd. Dzięki za informację. Poprawione rzecz jasna.
Świetnie napisany tekst! Czytało się płynnie i z wielką przyjemnością ^^
No to musimy pogadać z Adamem, by pisał częściej 🙂 Dzięki za opinię!