To co producenci mieli do pokazania w pierwszej połowie tego roku już pokazali. Teraz jest taki czas, że to redaktorzy mają sporo pracy, bo na biurko przybywa coraz więcej urządzeń do przetestowania. Potem wychodzi się z domu obwieszony kilkoma smart-gadżetami, trzema smartfonami w kieszeniach i dwoma zestawami słuchawkowymi na szyi. Dziwnie, ale nikt nie mówił przecież, że będzie łatwo. Biorąc pod uwagę właśnie smartfony, pojawił się u mnie Huawei P9 lite, który ma spory orzech do zgryzienia, patrząc co na polskim rynku zrobił poprzednik.
Przygoda z Huawei P9 lite jest na tyle ciekawa, że prywatnie i praktycznie od samej premiery używam Huawei P9. Nie często zdarza się tak, że przesiadam się na bądź co bądź gorsze urządzenie, ale muszę Wam przyznać, że po zmianie wcale nie czuje się mocno tej różnicy w parametrach, wykonaniu czy w końcu w kwocie – Huawei P9 lite jest o około tysiąc złotych tańszy od Huawei P9. To pewnie dlatego, że oba mają ekran o przekątnej 5,2 cała i mam wrażenie, że różnica, nazwijmy ją „jakościowa” między tymi dwoma modelami jest znacznie mniejsza niż miało to miejsce rok temu z Huawei P8 i P8 lite. Choć zaskoczyło mnie to, że bohater tego wpisu ma minimalne wyższą obudowę niż flagowiec, ale to tylko taka mała dygresja.
Huawei P9 lite może się podobać, co głównie jest zasługą metalowej ramki i designu zbliżonego do flagowej P9 i mimo tego, że w przypadku poprzedniego lajta bardziej przypadł mi do gustu kolor czarny, tak teraz jest odwrotnie. Smartfon trafił do mnie w białej wersji, która prezentuje się naprawdę elegancko. W Huawei P9 lite pojawił się czytnik linii papilarnych z tyłu, który działa z taką samą szybkością i skutecznością jak w droższym modelu i jestem nawet w stanie napisać, że to może być ta sama technologia. Huawei znany jest z tego, że w jego smartfonach nie wystaje aparat i tak też jest w Huawei P9 lite, ale po P9 odziedziczył tylko podwójną diode LED (brakuje laserowego czujnika ostrości czy optyki od Leica). Zastosowano złącze microUSB 2.0, ale cieszy fakt, że akumulator też ma 3000 mAh, więc może trzymać tak samo, a nawet i ciut lepiej niż w P9. O tym się jeszcze przekonam w najbliższym czasie. Szkoda tylko, że do Polski trafiła słabsza wersja z 2 GB RAM, bo gdyby był tam gigabajt więcej pamięci, w tej cenie ciężko byłoby znaleźć lepszą propozycję.
Dajcie znać, co Was najbardziej interesuje w tym smartfonie i na co zwrócić uwagę. Już teraz mogę napisać, że oprócz recenzji będzie porównanie aparatów, bo już kilka przykładowych zdjęć jest już w galerii.
Dziękuję T-Mobile Polska za udostępnienie sztuki do testów!
One reply on “Huawei P9 lite, czyli testuję najciekawszy smartfon ostatnich tygodni”
Teraz będzie „jeden z najciekawszych telefonów ostatnich dni, godzin, minut, sekund” itd. ? 😉