Na tegorocznych targach MWC w Barcelonie pojawiło się trochę smartfonów, ale po tym co zobaczyłem, mam wrażenie, że niektórym idealnie pasuje określenie „odgrzewanych kotletów”. Bo jak inaczej można nazwać Galaxy S9 od Samsunga czy LG V30S. Dlatego też tych ciekawszych modeli trzeba było szukać głębiej, na przykład w hali gdzie wystawiło się Vivo. Był tam taki Vivo APEX, wtedy jeszcze prototyp, który przyciągnął uwagę niemal wszystkich, bardziej niż te japońskie czy koreańskie pomysły na smartfon.
Chińczycy to mają łeb. Tak sobie myślę o tym ich smartfonie i wiem co kombinują. Wiecie, na targach zrobili niemałe zamieszanie, bo rzeczywiście pokazali coś na swój sposób wyjątkowego (choćby nawet ze względu na wysuwany aparat), trąbiąc na lewo i prawo, że to dopiero projekt koncepcyjny, który raczej nie wejdzie do sprzedaży, a nawet jeśli to nie wiedzą kiedy to się stanie. Ok, zrobiliśmy to, pokazaliśmy, że możemy więcej i lepiej niż inni, ale nie, nie, to nadal tylko prototyp. No dobra, ale skoro był to prototyp to dlaczego właśnie zapowiedzieli jego oficjalne wprowadzenie na rynek i to raptem kilka dni po zakończeniu targów? Jestem pewien, że przez ten czas nie wprowadzili żadnych zmian, a Vivo APEX wcale nie był prototypem i to od samego początku. Wybadali zainteresowanie i doszli do wniosku, że „się przyjęło”, więc przekazali informacje o tym, że smartfon trafi do sprzedaży, ale jednocześnie dając sobie na tyle dużo czasu, żeby coś tam jeszcze poprawić. Smartfon ma trafić do produkcji dopiero w połowie 2018 roku, więc jestem niemal pewny, że przemacam go jeszcze podczas IFA w Berlinie i dopieropo tym ujrzymy go w sprzedaży.
Vivo APEX / fot. ithome
Vivo APEX ma trzy elementy, które zostały zrobione lepiej niż w innych, podobnych smartfonach. Po pierwsze, wyświetlacz, który nie dość, że został oparty na matrycy OLED i ma aż 6 cali to jeszcze zajmuje aż 91% powierzchni. I dlatego też ta 6-calowa przekątna wcale mnie nie martwi, bo przez zredukowanie ramek smartfon jest dużo mniejszy niż wskazywałaby na to specyfikacja. Musicie przyznać, że wygląda to świetnie i na pewno robi większe wrażenie niż miało to miejsce przy okazji pierwszej generacji Xiaomi Mi MIX. Po drugie – czytnik linii papilarnych. Nie ma co go szukać na obudowie, nie ma go ani na krawędzi, ani z tyłu, bo został ukryty pod wyświetlaczem. Przy czym warto zaznaczyć, że została znacznie rozszerzona powierzchnia rozpoznawania naszego palca, więc nie będzie już trzeba z linijką w ręce przykładać palca w odpowiednie miejsce. Pewnie zastanawiacie się, gdzie podziały się czujniki? A jakże, są pod ekranem. I trzecie, czyli ten wspomniany aparat, który wysuwa się z górnej krawędzi. Dla mnie to mega fajne, nowe rozwiązanie, które sprawi, że kamera będzie „aktywna” tylko wtedy, kiedy naprawdę będziemy z niej korzystać.
Vivo APEX / fot. ithome
Wiadomo, że sercem smartfona ma być procesor Snapdragon 845, a z tyłu dostaniemy podwójny aparat i… to by było na tyle. Trochę to dziwne, że o tym smartfonie pod względem specyfikacji wiemy tak niewiele, mimo tego, że był na MWC 2018, a jego pojawienie się na rynku zostało oficjalnie potwierdzone. Patrząc jednak po procesorze, spokojnie będzie można nazwać go flagowcem, więc nie spodziewam się mniej niż 6 GB RAM, 64 GB pamięci wewnętrznej i baterii 3500 mAh.
źródło: ithome
No Comments