Nie wiem czy też tak macie, ale jeśli ktoś wspomina o radiu to od razu na myśl przychodzi mi to w samochodzie albo takie stare „pudełko” z anteną stojące w kuchni. Być może bierze się to z tego, że po prostu rzadko korzystam z tego typu odbiornika, a podczas jazdy samochodem wolę posłuchać jakiegoś podcastu albo czegoś na YouTubie. Ale być może się to zmieni. Przez ostatni czas miałem na swoim biurku takie coś jak Ferguson i400s – radio, odtwarzacz muzyki i Spotify w jednym. I jeżeli tak ma wyglądać współczesne radio to… ja to kupuje.
Jakiś czas temu Maciek w swojej recenzji radia Regent P1 sprawdził je z każdej strony, ale też szczegółowo wyjaśnił o co chodzi z cyfrowym DAB+. Jeżeli recenzja was ominęła to warto ją nadrobić, przynajmniej z dwóch powodów – raz, że testowane tutaj radio należy do tej samej serii produktów i jest najbardziej rozbudowanym modelem w ofercie Fergusona, a dwa, również odbiera sygnał w wersji cyfrowej. Dla uzupełnienia informacji dodam też, że jest jeszcze radio Ferguson i350s, które można zestawić gdzieś pomiędzy dwoma wspomnianymi. Wszystkie należą do wspólnej serii Regent.
Ferguson Regent i400s to kawał solidnego sprzętu i o tym dowiemy się od razu, gdy wyciągniemy go z pudełka.
Jeszcze przed recenzją gdzieś tam czytałem, że ma drewnianą obudowę i przyznam szczerze, że nie wierzyłem w to, że w kwestii jakości wykonania będzie tak dobrze. Ale wiecie, skoro jest to najlepsze i najdroższe radio Fergusona, to jednak do czegoś zobowiązuje. Sprzęt waży prawie 4 kg i można go określić mianem przenośnego, ale tylko wtedy, gdy chcemy je przenieść z pokoju do pokoju, ewentualnie z biurka na półkę. To radio, a w zasadzie wszechstronny odtwarzacz muzyczny, który możemy postawić w kuchni czy centralnym punkcie w pokoju. Będzie dobrze wyglądało i całkiem dobrze grało (ale o tym nieco niżej).
Rzeczywiście, obudowa jest wykonana z drewna, ale nie tylko ten element sprawia, że i400s sprawia tak dobre wrażenie. Panel z przodu jest z tworzywa sztucznego, maskownice głośników są metalowe, a przyciski i pokrętło tak, trochę pośrodku – bardzo dobrze wyglądają i bardzo dobrze udają, że są metalowe, choć przy pierwszym dotknięciu wiemy już, że tak nie jest. Ale mimo wszystko, całość jest pewnie spasowana, nie ma mowy o jakichkolwiek niedoróbkach czy wykonaniu czegoś „na szybko”.
Wszystkie przyciski są okrągłe co ogólnie dobrze pasuje do radia i są dobrze rozplanowane, co sprawia, że zawsze trafimy w ten, który chcemy. Choć muszę przyznać, że musiałem spędzić przy odtwarzaczu dłuższą chwilę, by ogarnąć do czego służą i jaką mają „kulturę” pracy. W efekcie dowiedziałem się, że można je nacisnąć „na krótko”, ale też przytrzymać dłużej – w zależności, którą opcję chcemy wybrać. Mają wyraźny skok i słyszalny klik.
Nie można nie wspomnieć o pokrętle czy używając bardziej technicznego języka – potencjometrze. Ten działa zaskakująco dobrze, lekko, ale i precyzyjnie. Co ciekawe, będziemy go wykorzystywać nie tylko do regulacji głośności, ale też obsługi prostego menu wyświetlanego na ekranie. Kręcąc, przeskakujemy między pozycjami, a naciskając wybieramy konkretną pozycję. I tutaj mała uwaga ode mnie – klik w przypadku pokrętła jest głośny, znacznie głośniejszy niż innych przycisków, co niektórych może irytować.
Skoro wspomniałem o wyświetlaczu, to trochę rozwinę ten temat. Ten ma przekątną 2,8 cala, choć jak wziąłem linijkę do ręki to wyszło mi w okolicy 2,7 cala. Kiedy jeszcze nie znałem rozdzielczości, to i tak nie spodziewałem się zawrotnej ilości pikseli, bo już z metra było widać piksele. Potem okazało się, że jest to 320 x 240 pikseli. Ekran wygląda na najprostszy TFT i nie ma co od niego dużo wymagać, ale trzeba przyznać, że robi to, co do niego należy. Wyświetla najważniejsze informacje i to w całkiem czytelny sposób. Są nawet okładki utworów, co w sumie może cieszyć.
Ale… no właśnie, ale. Mam dwie rzeczy, które mnie denerwują. Po pierwsze, odświeżanie niektórych elementów – tak jak wspomnianych okładek utworów – mogłoby być szybsze. Po drugie, wyświetlacz jest zabezpieczony czymś w rodzaju grubszej folii, która ugina się pod byle dotknięciem. Szkoda, bo przez takie „polecenie po taniości” sprawia, że w mojej ocenie to najsłabsza część całego odtwarzacza, biorąc pod uwagę jego wykonanie i wygląd.
Na Fergusonie i400s odtworzymy wszystko co ma związek z muzyką. Poważnie.
Urządzenie to typowy kombajn do muzyki, bo jest w nim radio FM, cyfrowe radio DAB i DAB+, radio internetowe, odtwarzacz płyt CD, złącze USB, AUX IN i wejście słuchawkowe. Jedyne czego może brakować – oczywiście nie wszystkim, ale jednak – to slot na kartę pamięci. Zatem, odtworzymy niemal wszystko. Ja sam sprawdzałem działanie każdego radia i było w porządku. Wystarczy chwila, by złapać kilka lokalnych stacji po DAB’ie czy mieć dostęp do niezliczonej ilości stacji internetowych. Nie przeszkadzało mi nawet to, że pamięć na FM wynosi 20 stacji – mnie wystarczyło, choć niektórzy powiedzą, że to „tylko 20”. Sprawdziłem też odtwarzacz na płyty, choć trzeba przyznać, że na samym końcu. Działa i co ważne, zarówno z płyty jak i nośnika na USB czyta też mptrójki. Jedyne co mnie trochę denerwuje to fakt, że złącze USB znajduje się z tyłu obudowy, więc jeśli ktoś podłączy dłuższego pendrive’a to będzie musiał też odsunąć nieco Fergusona od ściany czy mebli.
Spotify jest, ale…
Jeżeli myślicie, że włączycie i400s i od razu będziecie mogli korzystać ze Spotifaja, to muszę od razu napisać, że tak nie będzie. A przynajmniej nie działa to tak jakbym tego chciał i już tłumaczę o co mi chodzi. Radio obsługuje tryb Spotify Connect, co oznacza, że można się z nim połączyć bezprzewodowo np. ze smartfonu czy komputera z zainstalowaną apką Spotify i odtwarzać nasze ulubione kawałki na radiu jak na zewnętrznym głośniku. To tak, w skrócie. Certyfikat jest, więc działać musi, ale problem w tym, że bez konta Spotify Premium się nie obędzie.
Pojawiła się ważna aktualizacja, która pozwala korzystać ze Spotify Connect, nawet jeśli mamy darmowe konto. Jeżeli więc nie przeszkadzają wam reklamy to nie musicie już mieć Premium.
Niestety producent – mimo przyciągającej wzrok reklamy w pudełku – nie dodaje choćby 3-miesięcznej subskrypcji, co według mnie, patrząc na cenę radia, powinno być zupełnym minimum.
Pozostaje jeszcze kwestia odtwarzani i tutaj też mam jedno „ale”. Pamiętajcie, że radio musi być połączone pod Wi-Fi żeby w ogóle Spotify Connect działało, ale to chyba raczej jest jasne. Ogólnie, gdy już mamy wszystko połączone i aktywne to odtwarzanie działa bezbłędnie, nie ma żadnych opóźnień i jakość dźwięku jest taka jaka być powinna. Ale mam wrażenie, że radio zbyt szybko przechodzi w tryb standby i rozłącza się z siecią Wi-Fi, w efekcie czego, najpierw musimy je włączyć radio (przyciskiem albo z pilota), by coś odtwarzać. Nie wygląda to tak, że wracając po ciężkim dniu z pracy do domu, od razu, trzymając smartfon w ręce z odpalonym Spotifajem, jednym klikiem włączymy muzykę. Trzeba będzie najpierw poszukać pilota od radia albo do niego podejść, by się „wybudziło”.
A jak jest z jakością dźwięku?
Wiecie co? To pierwsze urządzenie audio, gdzie w mojej ocenie dźwięk jest ważny, a nie najważniejszy. Ferguson i400s to przede wszystkim bardzo wszechstronny odtwarzacz i to się liczy najbardziej. A z dźwiękiem? Gdybym miał to opisać jednym zdaniem to byłoby coś w stylu – „Dźwięk jest dobry, ale nie bardzo dobry”. Rozwijając nieco tą myśl, dla mnie dźwięk był zadowalający i wystarczający, by radio stało w centralnym punkcie w pokoju i umilało czas podczas spotkania ze znajomymi, grając gdzieś w tle. Mocno zakrapianej imprezy, gdzie ściany będą trzęsły się od basu, a starszym sąsiadom zza ściany wypadną plomby na pewno nie zrobimy.
Dźwięk jest dobry, ale mimo drewnianej obudowy i podwójnego bass reflexu spodziewałem się, że będzie przyjemniejszy, a zwłaszcza cieplejszy, do czego drewno poniekąd nas przyzwyczaiło. Ogólnie, sprzęt gra trochę słabiej niż to ile kosztuje i osobiście w tej cenie oczekiwałbym czegoś lepszego. W zasadzie nie ma nawet porównania z prywatnymi SoundSticksami III, które stoją na moim biurku – mimo obudowy z plastiku grają o niebo lepiej, choć są to tylko głośniki, w dodatku tańsze od testowanego radia.
Na Fergusonie i400s słuchałem praktycznie wszystkiego z każdego źródła, ale co ciekawe, najmilsze dla mojego ucha były audycje radiowe i podcasty. Sprawdziłem oczywiście na naszym Dwóch po Dwóch Podcast i było świetnie. Mogę śmiało stwierdzić, że w takich tematach radio sprawdziło się najlepiej, ale… w końcu to przecież radio.
Na koniec, jeszcze trochę o sterowaniu.
Jeśli chodzi o sterowanie to mamy trzy opcje – przyciski i pokrętło na radiu, o których już wspomniałem, pilot do zdalnego sterowania i aplikacja UNDOK do pobrania z Google Play (jest też w App Store, ale ja testowałem ją na Androidzie). Gdybym miał wybrać najwygodniejszą opcję to z pewnością byłaby to aplikacja, ale jeszcze muszę napisać kilka słów o samym pilocie.
Pilot jest bardzo prosty i z jakością premium ma niewiele wspólnego, ale mogę stwierdzić, że jest na pewno lepszy niż ten od testowanego kiedyś Ferguson FBOX ATV. Widać, że jest wykonany z taniego plastiku, ale nadrabia z kolei tym, że jest mały i całkiem wygodny – z tyłu w miejscu baterii jest grubszy, co sprawia, że dobrze leży w dłoni. Przyciski są gumowe i dobrze wyczuwalne, można w pełni obsłużyć nimi radio, ale… No właśnie, kolejny raz pojawia się jakieś „ale”, a to wszystko dlatego, że nie do końca leży mi obsługa ekranu głównego 4-kierunkowym przyciskiem.
Menu składa się z ośmiu ikon w dwóch rzędach, co widzicie na poniższym zdjęciu. Logika podpowiada, że skoro mamy cztery strzałki to możemy swobodnie się po nim poruszać, przykładowo, mając Spotify będziemy mogli szybko przeskoczyć w dół na odtwarzacz CD, naciskając strzałkę w dół. A tutaj zonk. Niezależnie od tego co naciśniemy to przesuwamy się tylko w pionie. Jest to dla mnie niezrozumiałe, ale mam nadzieję, że to tylko kwestia zmian w aktualizacji, żeby działało to intuicyjnie.
Druga sprawa, wyłączenie budzika. Tak, w radiu można ustawić alarm, który brzmi jak jakaś narastająca syrena, która na pewno nas wybudzi. I znowu tutaj funkcje pilota trochę się ze mną kłócą, bo tylko przycisk zasilania na pilocie wyłączy budzik, a każdy inny, dosłownie każdy, aktywuje drzemkę.
Wracając do aplikacji. Z początku podchodziłem do niej mocno sceptycznie, ale w końcu się przekonałem. W aplikacji mamy dostęp do wszystkich funkcji radia, ale w dużo bardziej przyjaznej, poukładanej i instynktownej formie. Działa błyskawicznie, czego w ogóle się nie spodziewałem, możemy bardzo szybko przełączać źródło, co też działa „z palca”. UNDOK działa w tle i wyświetla się na pasku powiadomień. Możemy też sterować głośnością, wyłączyć, a nawet wybudzić radio. Jedyne co mnie martwi to fakt, że radio i smartfon muszą być podłączone do tej samej sieci Wi-Fi.
Ferguson i400s – czy warto?
Nie powiem, ale w podsumowaniu mam pewien problem, bo trochę gryzę się z tym, czy rzeczywiście wydałbym na taki sprzęt 899 złotych, bo właśnie taka cena widnieje w oficjalnym sklepie producenta. W chwili publikacji tej recenzji można było zmieścić się nawet w 800 złotych. Z jednej strony za taką kwotę można mieć naprawdę świetne głośniki do komputera, a skoro tak to radio internetowe, Spotify czy inne usługi też mamy w jednym urządzeniu. Z drugiej jednak strony, Ferguson i400s jest urządzeniem w formie multimedialnego kombajna, które w zasadzie nie ma konkurencji, zarówno biorąc pod uwagę właśnie cenę, ale też możliwości.
Testowany Ferguson gra dobrze, można na nim odtworzyć niemal wszystko, jest dobrze zbudowany i ładnie się prezentuje, ale w trakcie testów wyszło, że jest też kilka rzeczy do poprawy. Myślę, że niektóre z nich jak chociażby błędy w tłumaczeniu czy sposób obsługi da się poprawić aktualizacją. Z innymi może być problem, bo to bardziej sprawa techniczna, ale być może producent weźmie to pod uwagę i wprowadzi w kolejnym modelu.
Podsumowując, biorąc pod uwagę całokształt to sprzęt jak najbardziej mogę polecić, ale sami musicie zdecydować czy odpowiada wam cena i dostępne funkcje.
Pros
Plusy
- Ładny, prosty design i wysoka jakość wykonania
- Zadowalająca jakość dźwięku
- Odtworzymy na nim niemal wszystko
- Pilot w zestawie
- Radio cyfrowe DAB+, FM i internetowe
- Obsługa Spotify Connect
- Długa antena, którą można schować z tyłu
- Funkcja budzika
- Wygodna i ładna aplikacja UNDOK
Cons
Minusy
- Ekran zasłonięty „folią”
- Błędy w tłumaczeniu, brak polskich znaków
- Brak abonamentu Spotify w zestawie
- Sporadyczne problemy z Wi-Fi
- Przycisk zasilania i USB z tyłu
- Spory zasilacz
Sprzęt do testu dostarczył Ferguson Sp. z o.o.
One reply on “Jeszcze tak rozbudowanego radia nie testowałem. Ferguson Regent i400s – recenzja”
Bardzo mnie to dziwi że wszyscy odpuszczają producentom jakość dźwięku, moim zdaniem to powinno być najważniejszym kryterium, przykro się czyta kiedy recenzent pisze ze dźwięk może być! Zespoły, piosenkarze itd… płacą grube pieniądze żeby nagrać utwór w jak najlepszej jakości i cóż z tego jak większość sprzętu w sklepach to tak zwana kiszka, włącznie z tym radyjkiem które Pan redaktor nam zareklamował! Jeżeli by Pan recenzent i jego koledzy redaktorzy trochę krytycznej podszeszli by do sprawy to i producenci może by postarali się lepsze głośniki zamontować! Ale cóż nasza młodzież wychowana na mp3 kompletnie nie wie co to jest prawdziwy Hi-End!