31 stycznia 2019 roku to data, która trzeba zapamiętać. To dzień, w którym na polskim rynku zadebiutował kolejny smartfonowy gracz – Oppo. O planach chińskiej firmy było wiadomo już od miesięcy, ale musieliśmy poczekać na to oficjalne wydarzenie. Oppo wchodzi do Polski z kopyta, pokazując cztery ciekawe smartfony. No dobra, pięć jeśli weźmiemy pod uwagę ich specjalnego flagowca, który kosztuje tyle co dwutygodniowe wakacje w Grecji dla dwóch osób czy Fiat Stilo z końca produkcji. Kosztuje tyle co najnowszy iPhone.
Oppo AX7, Oppo RX17 Neo, Oppo RX17 Pro oraz Oppo Find X w dwóch wersjach: zwykłej i limitowanej stworzonej razem z Lamborghini. Pierwszy z nich to budżetowiec, którego kupimy w trzycyfrowej kwocie, drugi to bardzo ciekawy średniak, który ma ogromne szanse powalczyć „o swoje” z takimi modelami jak Honor Play, Nokia 7 Plus czy nawet Huawei P20. RX17 Pro z kolei to taki trochę więcej niż średniak, ale jeszcze nie w pełni flagowiec z lepszym aparatem, wyższą wydajnością (Snapdragon 710 i 8 GB RAM) i naprawdę piękną, gradientową obudową (miałem, widziałem, może nie na konferencji, ale widziałem). Find X to już smartfon z najwyżej półki i taka wizytówka Oppo – rozsuwana obudowa, ekran, który rozciąga się niemal na całym przednim panelu i wszystko to, co chińczykom udało się upchnąć w topowym sprzęcie. Ale jeśli to byłoby dla kogoś mało i chciałby mieć swoje pierwsze Lamborghini, to może mieć też Find X w topowej specyfikacji z logo motoryzacyjnej marki na obudowie.
Ten tekst będzie inny niż wszystkie, które do tej pory czytaliście o Oppo. Nie będę was zanudzał cyferkami, nie będę skupiał się na tym ile rdzeni ma jaki procesor czy ile megapikseli ma każdy aparat. Jeżeli kogoś interesuje specyfikacja to zawsze może zajrzeć do znajomych na mGSM i sprawdzić co tylko chce. Ja tutaj chcę się skupić na tych aspektach, które w pewien sposób wyróżniają Oppo na rynku.
Po pierwsze – design
Wszystkie smartfony Oppo wyróżniają się bardzo nowoczesną konstrukcją, a modele obok Find X dodatkowo mają najprzyjemniejszego i najmniej odtrącającego notcha (nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę o notchu). Do tego dochodzi jeszcze gradientowa obudowa (oprócz AX7), która w przypadku Oppo RX17 Pro jest taka jakby pół matowa. Wygląda to naprawdę dobrze i można powiedzieć, że smartfony Oppo mają coś w sobie co je w pewien sposób wyróżnia.
Po drugie – bateria i VOOC
Tych dwóch elementów nie można pominąć i nie można też o nich wspominać osobno. Nie dość, że producent wsadził do wszystkich modeli spore akumulatory to jeszcze wyposażył je w VOOC, czyli technologię błyskawicznego ładowania (kwestia sporna jeszcze jest w przypadku AX7, bo różnie podają). Napisałem błyskawicznego, bo jesteśmy w stanie naładować smartfon w około 35 minut z zegarkiem w ręku. W połączeniu z tym, że taki RX17 Pro ma aż 3700 mAh pod obudową to o czas pracy raczej bym się nie martwił, bo nawet jeśli w jakiś sposób rozładujemy baterię, to wystarczy pół godziny żeby ją prawie w pełni naładować. Dla mnie… bomba!
Po trzecie – ceny
Na początku napisałem, że wspomnę tutaj o cechach, które wyróżniają smartfony Oppo, ale nie napisałem, że muszą to być pozytywne rzeczy. Ogólnie, jest w porządku, ale… Oppo AX7 kosztuje niespełna tysiąc złotych, ma potężną baterię o pojemności 4320 mAh, ma 4 GB RAM, ale trochę strzałem w łydkę jest tutaj procesor – Snapdragon 450. Gdyby nie to, ten model byłby idealnym konkurentem dla Redmi Note 7, który pracuje w oparciu o lepszego Snapa 660. Szczerze? Wątpię, by tak się stało, choć to też zależy od ceny jaką Xiaomi ustali za tego drugiego w Polsce.
Skoro był najtańszy Oppo, no to teraz z drugiej strony – Oppo Find X Lamborghini. Oppo pokazało, że też mogą mieć smartfon sygnowany logiem znanej motoryzacyjnej marki. Ale czy za karobonową obudowę w innym kolorze, 512 GB pamięci własnej i inne opakowanie z akcesoriami jest sens wydawać dwa razy tyle, ile kosztuje zwykła wersja? Hell, no! Pokazali, że też mogą mieć bardzo drogi smartfon, który… kosztuje więcej niż złoty iPhone Xs Max z taką samą pamięcią wbudowaną.
Ja z kolei liczę tutaj najbardziej na Oppo RX17 Neo. W mojej ocenie został naprawdę dobrze wyceniony, wygląda całkiem sensownie, a do tego ma dobrą specyfikację na czele z pojemną baterią i czytnikiem linii papilarnych w ekranie. Jeśli poradzi sobie lepiej chociażby w zdjęciach niż taki Honor Play to będzie jednym z ciekawszych średniaków. Szkoda tylko tego NFC.
I jeszcze, żeby wszystko zebrać do kupy. Poniżej macie oficjalne ceny smartfonów Oppo, które zadebiutowały w Polsce. Można je już zamawiać między innymi w takich sklepach jak x-kom czy Euro, ale też u polskich operatorów: Play, T-Mobile i Orange.
- Oppo AX7 – 999 złotych
- Oppo RX17 Neo – 1499 złotych
- Oppo RX17 Pro – 2599 złotych
- Oppo Find X – 3699 złotych
- Oppo Find X Lamborghini – 7299 złotych
Po czwarte – Android Oreo
Co proszę? Trochę przykro się robi, gdy mamy początek 2019 roku, już gdzieś tam na horyzoncie widać Androida Q, a najnowsze smartfony debiutują z Androidem 8.1 Oreo. Chyba tylko Sony jest w stanie pokazać nowy smartfon od razu z najnowszą wersją Androida na pokładzie. Tutaj? Jest Oreo z autorską nakładką Color OS.
Co sądzicie o smartfonach Oppo w Polsce?
Bardzo mnie ciekawi co sądzicie o nowych smartfonach Oppo, które pojawiły się w Polsce? Wszystko dlatego, że sporo mówiło się o tym debiucie jeszcze grubo przed premierą w naszym kraju. Czy był to lepszy debiut niż w przypadku Xiaomi?
A i pamiętajcie, że… raz, dwa, trzy Neymar patrzy! 🙂
4 replies on “Widzisz Apple, smartfon Oppo też może kosztować ponad 7 tysięcy”
Obawiam się, że szału nie będzie. Są na naszym rynku nowym graczem, mało znanym, to powinni na początek powalczyć ceną…
Jeśli klient nieobeznany z nowościami zobaczy w jednakowej cenie Oppo i Huawei, to kupi to, co zna i rozpoznaje…
Masz sporo racji. Ja jestem najbardziej ciekawy modelu RX17 Pro 😉
Mają dobry team i uprawiają marketing z głową. Nie wróżę im top3, ale top5 w ciągu dwóch lat – czemu nie.
Zobaczymy jak to będzie. W sumie z Xiaomi była podoba sytuacja, bo ceny pierwszych modeli w Polsce też były wyższe niż to za ile mogliśmy te same modele kupić np. w Chinach.