To miał być zwykły czwartkowy, choć już trochę deszczowy wieczór, kiedy to wskazówki zegarka nieuchronnie zbliżały się do godziny dziewiętnastej. Chwilę po tej godzinie stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Wskaźniki szalały. Huknęło tak mocno, zawiało tak wstrętnie, że wszystkim do dzisiaj robi się słabo, gdy tylko o tym pomyśli. Tak, to był orkan Xiaomi, który nadciągnął nad Polskę.
Tak rzeczywiście mogłyby zaczynać się informacje, gdyby wczorajszą premierę Xiaomi porównać do pogody jaka w ostatnich dniach nadciągnęła nad Polskę. Ale już zupełnie na poważnie, Xiaomi oficjalnie wprowadziło na polski rynek dwa swoje najświeższe smartfony: Xiaomi Mi 9 i Redmi Note 7, a także, mocno zaskakująco, odświeżoną wersję swojej hulajnogi – Xiaomi M365 Pro. Ale to, że wprowadziło to jedno, bo o tym wydarzeniu wiedzieliśmy przynajmniej od dwóch tygodni. Dopiero się porobiło, gdy na slajdach pokazały się ceny.
Przyznam się bez gilgania po lewej stopie, że bardzo chciałem być na premierze, ale obowiązki niestety mnie zatrzymały. I szczerze powiedziawszy, jak tylko zobaczyłem ceny gdzieś na Twitterze, to oczy przecierałem ze zdumienia i szczęki szukałem gdzieś pod biurkiem. 799 złotych za podstawowy wariant Redmi Note 7? Xiaomi Mi 9 bez dwójki z przodu? Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
Spójrzmy jeszcze raz na wszystkie wersje i ceny smartfonów:
Redmi Note 7
3 GB RAM, 32 GB – 799 złotych
4 GB RAM, 64 GB – 899 złotych
4 GB RAM, 128 GB – 999 złotych
Xiaomi Mi 9
6 GB RAM, 64 GB – 1899 złotych
6 GB RAM, 128 GB – 1999 złotych
Od razu zerknąłem do oferty chińskich sklepów z elektroniką i… ale jak to jest taniej niż w Chinach?! Poważnie, przez takie ceny nie opłaca się tych smartfonów zamawiać od majfrendów, bo w Polsce jest po prostu taniej, szybciej, bezpieczniej i po prostu lepiej. Przykład? Redmi Note 7 w podstawowej wersji na takim Gearbeście aktualnie kosztuje 250 dolarów, co daje jakieś 950 złotych. W Polsce, jak wiemy, jest to 799 złotych, a do tego oficjalna dystrybucja, wsparcie i 2-letnia gwarancja.
Swoje zrobi też hulajnoga, której również nie ma sensu ściągać z Dalekiego Wschodu. W Polsce kupimy ją za 2199 złotych, co trzeba przyznać jest ceną bardzo atrakcyjną. Szkoda tylko, że nie było informacji kiedy sprzęt trafi do sprzedaży.
Zarówno Xiaomi Mi 9 jak Redmi Note 7 trafią do sprzedaży 25 marca i będą dostępne na oficjalnej stronie Mi Home, ale też u autoryzowanych sprzedawców. Mało tego, jeśli ktoś wybierze Redmi Note 7 i dokona zakupu do końca kwietnia to dostanie 6-miesięczną gwarancję na uszkodzenie ekranu.
Na odpowiednie wnioski jeszcze przyjdzie czas, ale już teraz można śmiało przypuszczać (a nawet być pewnym), że obydwa smartfony zrobią niesamowite zamieszanie na polskim rynku. Ja już teraz zaryzykuję stwierdzenie, że Redmi Note 7 będzie najpopularniejszym i najlepiej sprzedającym się smartfonem Xiaomi w tym roku. Za kilka miesięcy przekonamy się czy miałem rację.
A wy co uważacie na temat najnowszych smartfonów „siajomi”?
2 replies on “Ze wschodu nadszedł orkan Xiaomi i zmiótł wszystkie smartfony tymi cenami”
skąd wiadomo żę hulajnoga m365 pro będzie za 2199 ?
Jest to oficjalna cena, która została przekazana przez Xiaomi w Polsce.