Swego czasu miałem wszystkie trzy najnowsze Samsungi w rękach, ale od początku do ręki najbardziej pasował mi ten najmniejszy. Tak, wiem jak to brzmi, ale bez podtekstów. Chodzi o Samsunga Galaxy S10e, który oprócz tego, że był najmniejszy z całej trójki to jeszcze najtańszy. Miał premierę pod koniec lutego i startował z ceną 3299 złotych. Teraz, w połowie maja, możemy go kupić o ponad 900 złotych taniej!
Samsung Galaxy S10e pojawił się na moim testowym biurku w ubiegłym tygodniu i muszę przyznać, że wszystkie moje spostrzeżenia się potwierdziły, gdy pierwszy raz wziąłem go do ręki. Wcześniej nie miałem takiej okazji, bo zabrakło go na przedpremierowym pokazie u Samsunga, ale wiele moich przemyśleń dotyczących czytnika linii papilarnych z boku, ekranu, dziury na aparat i samego aparatu czy choćby konstrukcji było trafnych. Przekonacie się tego w nadchodzącej recenzji, ale jeśli już chcecie go mieć, to jest ku temu dobra okazja.
Wszystko przez promocję na niemieckim Amazonie, gdzie Samsunga Galaxy S10e w kolorze białym można dorwać za niecałe 2400 złotych. Dokładnie wychodzi 2391 złotych, po przeliczeniu z 554,90 euro. Myślę, że w tej cenie sens zakupu tego modelu znacznie się zwiększa.
Wysyłka do Polski jest bezpłatna, ale trzeba pamiętać o jednej, myślę, że istotnej rzeczy. Nie wrzucajcie od razu smartfonu do koszyka. Kliknijcie na liczbę wskazującą nowe egzemplarze (jest pod główną ceną) i z listy wybierzcie pozycję, gdzie sprzedawcą jest Amazon.de.
4 replies on “Samsung Galaxy S10e za mniej niż 2400 złotych. Gdzie taka cebula?”
” Przekonacie się tego w nadchodzącej recenzji”
Kiedy będzie ta recenzja? Czekam z niecierpliwością…
Szczególnie na recenzję baterii.
Sporo tego ostatnio jest, ale myślę, że na pewno w maju 😉
Dzięki za szybką odpowiedź.
Czy mógłbyś tak na gorąco napisać opinię i spostrzeżenia o baterii w S10e?
Jeszcze za wcześnie by coś konkretnego napisać, ale na pewno w recenzji o tym wspomnę.