Trzeba przyznać, że smartfony pod osobną marką Redmi weszły na rynek z przytupem. Co prawda jeszcze jest za wcześnie, by mówić o jakichś wynikach sprzedaży, ale sądząc po cenach, można przypuszczać, że słupki będą wysoko. Szczególnie w Polsce, gdzie Redmi Note 7 jest do kupienia za 799 złotych, co sprawiło, że nie opłaca się go „ściągać” z Chin. Mam nadzieję, że podobnie będzie z nadchodzącym Redmi K20, który ma być flagowym modelem i którego można obejrzeć na zdjęciach.
Mam wrażenie, że w Redmi K20 sporo użytkowników widzi swojego przyszłego smartfona. Szczególnie tych, którzy od smartfona wymagają najwyższej wydajności, a niekoniecznie mają cztery tysiące żeby za to zapłacić. Wszystko kręci się wokół ceny, bo w domyśle, Redmi K20 (i być może też Redmi K20 Pro) ma być „tanim flagowcem”, być może tańszym nawet od Xiaomi Mi 9. Zakładam, że będzie to przedział gdzieś między POCO F1, a właśnie Mi 9, ale konkretnie przekonamy się o tym dopiero w przyszłym tygodniu.
Wracając do Redmi K20, na poniższym zdjęciu można zobaczyć jak smartfon będzie wyglądał, z tyłu. I trzeba przyznać, że prezentuje się dosyć oryginalne, szczególnie jeśli spojrzymy na centralne ułożenie trzech aparatów czy gradientową, jaskrawą, ale nieco inną niż wcześniej obudowę.
Co jeszcze wiemy? Wyświetlacz prawie 6,4-calowy i w dodatku AMOLED, Snapdragon 730 lub 855 w zależności od wersji, 8 GB RAM, 48-megapikselowy aparat (jak w niemal każdym smartfonie z ostatnich tygodni), nagrywanie w slo-motion w 960 klatkach i bateria 4000 mAh.
Premiera już 28 maja.
One reply on “Redmi K20 może być hitem, jeżeli nie przesadzą z ceną”
Juz wiadomo ze k20 to tylko sredniak, wiec nie bedzie tani. Caly artykul zachowuje sens tylko dla wersji pro.