Wygląda na to, że Ticwris to nowy gracz na rynku gadżetów osobistych. W jednej z ostatnich części „Nietypowych, ale niekiedy przydatnych produktów z Chin” napisałem o smartwatchu Ticwris Max, którego nazwałem tym najdziwniejszym jaki widziałem. Głównie ze względu na nietypowy ekran. Ticwris GTS to kolejny gadżet tej firmy, ale tym razem kompletnie „z drugiej strony”. Wygląda zwyczajnie, kosztuje niecałe 25 dolców i ma jedną fajną funkcję – może mierzyć temperaturę ciała.
Wiadomym jest, że wzrost temperatury ciała to jeden z objawów, gdy zaatakuje nas jakieś choróbsko (niekoniecznie to, o którym teraz pomyśleliście). Wiadomo też, że smartwatch za około 100 złotych nas przed tym nie uchroni, ale coś tam może nam „podpowiedzieć”. Bo jeśli zamiast 36 stopni, pokaże się 38, to… możemy wziąć termometr i to zweryfikować. Przecież wcale nie potrzebujemy zegarka, który powie nam, że mamy zbyt wysoką temperaturę, bo jeśli rzeczywiście będziemy mieć gorączkę, to na pewno to sami wyczujemy.
Mimo wszystko, Ticwris GTS to i tak ciekawy smartwatch z tych podstawowych.
Ticwris GTS wygląda bardzo podobnie do konkurencyjnego modelu od Amazfita (co ciekawe, też nazywa się GTS), ale jest od niego jakieś 5 razy tańszy. Oszczędności znaleziono w wykonaniu i trochę w specyfikacji, ale trzeba przyznać, że jak na smartwatch za niecałe 25 dolarów (ok. 105 złotych), to Ticwrisa nie ma co od razu skreślać. Ma 1,3-calowy wyświetlacz, jest odporny na zanurzenie w wodzie (IP68), ma pulsometr i kilka trybów aktywności czy większość podstawowych funkcji jakie mają smart-zegarki. Do tego wszystkiego ma jeszcze wbudowany czujnik temperatury, który z dokładnością do jednego miejsca po przecinku jest nam w stanie wskazać temperaturę. Napisałbym, że ciała, ale wiadomo, że temperatura zmierzona na nadgarstku może być nieco niższa niż ta ogólna całego ciała.
Smartwatch GTS ma jakiś swój system operacyjny i łączy się z telefonem dzięki Bluetooth 4.0 i aplikacji LinkTo Sport. Ma baterię 160 mAh, która ma wystarczy na kilka dni, ale coś wątpię w to, że z ciągle aktywnym pomiarem temperatury. Na materiałach wideo, które do tej pory widziałem, zegarek działa całkiem sprawnie i nie wygląda na taniego „chińczyka”. Choć taki w sumie jest patrząc na cenę. Ma jeszcze wymienny, silikonowy pasek i jest dostępny w trzech kolorach – różowym, czarnym i niebieskim.
Dla kogo? Ticwris GTS może wybrać ktoś, kto nie chce dużo wydawać na smartwatcha, ale chce mieć dostęp do powiadomień na nadgarstku. Ktoś, komu znudził się Xiaomi Mi Band 4 (jego recenzję znajdziecie tu) i chce mieć coś mniej „opaskowego”. Słowem podsumowania, jeśli chcecie zmierzyć sobie temperaturę to złapcie za zwykły termometr. Jeżeli jednak chcecie mieć tani smartwatch, to ten można brać pod uwagę.
No Comments