Xiaomi to dziwna firma i ostatnio mają bardzo dużo pomysłów na smartfony. Pokazują po kilka smartfonów z jednej serii jak Samsung i nazywają je podobnie jak robi to OnePlus. Czy ta literka „T” rzeczywiście jest przypadkowa? Nie sądzę. Wierzę jednak, że Xiaomi Mi 10T, niezależnie od konkretnego modelu, będzie tym czym na początku roku miał być Xiaomi Mi 10. Świetnym i przede wszystkim dobrze wycenionym flagowcem.
Ja bardziej rozpatruje go nie jako następcę szalenie udanego Xiaomi Mi 9T, który nadal jest często polecanym smartfonem za około 1500 złotych. Bardziej widzę go jako poprawioną pod kilkoma względami wersję Xiaomi Mi 10 w normalnej cenie. Bo musicie sami przyznać, że prawie cztery tysiące za flagowca Xiaomi nie tylko u mnie wywoływało paniczne drgawki. Tutaj ma być taniej, bo najbardziej wybajerzony wariant Xiaomi Mi 10T Pro powinien zmieścić się w trzech tysiącach (Xiaomi podaje cenę na poziomie 649 euro). Mowa tu o wersji z 8 GB RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej.
W Xiaomi Mi 10T mnóstwo rzeczy jest bardzo na plus. Już nie zagłębiając się w specyfikację techniczną, napiszę o tym, co według mnie jest najistotniejsze. Przede wszystkim jest to wyświetlacz o maksymalnym odświeżaniu 144 Hz i z niewielkim „pryszczem” gdzie znajduje się aparat. Co ważne, szkło na ekranie jest płaskie. Obiecująco zapowiada się bateria o pojemności aż 5000 mAh, którą można naładować w nieco ponad godzinę dzięki szybkiej ładowarce 33 W w zestawie. W porównaniu do np. Xiaomi Mi 10 nie znajdziemy jednak bezprzewodowo ładowania. Polubiłem się też z czytnikiem linii papilarnych na krawędzi, bo takie jego ulokowanie pozwoliło obniżyć ogólny koszt smartfonu w przeciwieństwie do ładowania czytnika pod ekran. Są wibracje haptyczne i najnowsza nakładka MIUI 12, której jeszcze nie miałem okazji testować, ale na wszystkich materiałach wideo, które widziałem, działa wyśmienicie.
Przyglądając się danym technicznym wychodzi na to, że Xiaomi Mi 10T jest lepszy od poprzednika sprzed kilku miesięcy, choć też nie jest powiedziane, że pod każdym możliwym względem. Co mnie najbardziej martwi?
Po pierwsze – brak AMOLED’a. Dla mnie to spora strata i trochę regres względem zarówno Xiaomi Mi 10 jak i Mi 9T. Obydwa miały wyświetlacz AMOLED. Pewnie Xiaomi i tak wyżyłowało tego IPS’a do granic możliwości, ale konia z rzędem temu, kto stwierdzi, że udało się uzyskać taką jakość jak w OLED’owych ekranach. Szczególnie jeśli chodzi o czerń czy minimalną jasność. Ale dopóki nie zobaczę, to się nie przekonam.
Źle wygląda też wystający aparat i ten główny aparat sam w sobie. „Wyspa” wydaje się równie duża jak w najnowszym Galaxy Note Obiektyw aparatu jest tak jakby na siłę wyeksponowany i wygląda jakby umieścili coś niewyobrażającego, coś co mówi „ej, to ja robię najlepsze zdjęcia i basta!”. W rzeczywistości pewnie będzie zupełnie inaczej, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle jak w Mi 10.
Czy Xiaomi Mi 10T jest flagowcem? I tak i nie, zależy czy porównany go bardziej do Mi 10 czy do Mi 9T. Prawda jest taka, że na mnie zrobił znacznie lepsze wrażenie niż Xiaomi Mi 10 i nawet muszę stwierdzić, że – pomimo tego wyłupiastego aparatu – bardziej przemawia do mnie wizualnie. Duży wpływ ma na to też fakt, że ciężko jest mi używać smartfonu z mniejszym odświeżaniem ekranu niż 90 Hz, a nowe MIUI 12 tak mnie ciekawi, że jak najszybciej chciałbym je sprawdzić. I jeszcze jedno, biorąc pod uwagę znikome różnice między normalną wersją, a Pro (w zasadzie tylko aparat, wariant z 256 GB i oczywiście cena) coś czuję, że nie ma sensu dopłacać. Z drugiej jednak strony, cena najlepszej wersji to 649 euro, czyli niespełna trzy tysiące złotych.
Premiera serii Xiaomi Mi 10T w Polsce odbędzie się w połowie października. Wtedy też zapewne pojawią się oficjalne polskie ceny. Czy czekam? Naaajak!
No Comments