Jedną ze stałych konferencji w Berlinie, w której co roku mam okazję brać udział jest konferencja Lenovo. Producent przyzwyczaił mnie z corocznego odświeżania modelu Yoga oraz innych laptopów, tabletów i hybryd, które rocznikowo trudno mi rozpoznać. W tym roku szczerze muszę przyznać, że jestem zadowolony z nowości zaprezentowanych w Berlinie i miło mi, że mogę o nich opowiedzieć.
Moto Z Play z Moto Mods
Bohaterem tej części wpisu nie będzie sam telefon, jak zazwyczaj to bywa. Sam smartfon w swojej specyfikacji nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ma 5,5” wyświetlacz 1080p Super AMOLED, ośmiordzeniowy procesor o taktowaniu 2GHz, 3GB pamięci RAM oraz masę dodatkowej specyfikacji, która służyłaby mi tylko do nabicia dłuższego akapitu tekstu. Cała oryginalność telefonu polega na dodatkowych wymiennych modułach Moto Mods. Są one doczepiane za pomocą specjalnych pinów i silnych magnesów wewnątrz obudowy.
Patent Lenovo jest o wiele bardziej przemyślany (pozdrowienia dla LG i ich modelu G5) – nie wymaga odłączenia zasilania bateryjnego telefonu. Cały proces może powtórzyć 3-latek uczący bawić się klockami Lego. Do dyspozycji będziemy mieli moduł dodatkowej baterii 2200mAh, głośnika JBL SoundBoost, projektora multimedialnego oraz aparatu. W warunkach konferencyjnych największym oblężeniem ze strony dziennikarzy cieszył się moduł dodatkowego aparatu. Zastosowano w nim matrycę 12 Mpix marki Hasselblad wraz z 10-krotnym zoomem optycznym. Gdy nie używamy w Moto Z Play żadnego dodatkowego modułu piny łączące możemy zakryć cienką tylną klapką. Już sama w sobie daje ona możliwość na sporą personalizację wyglądu „plecków” telefonów.
Sądzę, że najmniejszą popularnością będzie cieszył się moduł wspomnianego projektora multimedialnego. Po dłuższym używaniu moduł bardzo się nagrzewa (zastosowano w nim nawet malutki wentylator) a mały i niezbyt mocny projektor po prostu nie przetrwa warunków praktycznych w codziennym użytkowaniu. Nie jest to wina stricte tego komponentu a ograniczeń technologicznych i historii losu projektora w choćby Lenovo Yoga Tab 2 lub 3 Pro – taki dodatkowy „ficzer”.
Lenovo Yoga Book
Lenovo Yoga Book to 10,1-calowy tablet 2 w 1. Ma dotykowy wyświetlacz IPS Full HD oraz ciekawą klawiaturę o której zaraz więcej wspomnę. Jak przystało na „wygimnastykowaną” serię Yoga, klawiaturę (na małych, lecz solidnie i elegancko wyglądających zawiasach) możemy dowolnie obracać do 180 stopni. Yoga Book może przypominać netbook z dotykowym wyświetlaczem lub typowy tablet. Klawiatura wyspowa? Pudło! Powierzchnia dotykowa. Na ma w niej żadnego skoku klawiszy a pisanie na niej może dla niektórych wydawać się problematyczne. Całość rekompensuje jeden przycisk nad klawiaturą – po jego kliknięciu podświetlony układ klawiatury na powierzchni dotykowej znika i cały obszar zamienia się w jeden, duży touchpad na rysik o przekątnej bliskiej 10-cali.
Lenovo Yoga Book dostaniemy za niecałe 2000 złotych z systemem Android 6.0 lub za około 2150 złotych wersję z Windows 10. W zamian otrzymamy urządzenie z 64GB pamięci wbudowanej (rozszerzalnej za pomocą karty microSD), 4GB RAM, łączność WiFi i 4G. Wizualnie – po pierwszych wrażeniach z premiery – hybryda wykonana jest bardzo dobrze. Aż może się chcieć sięgnąć do swojego portfela. Małe, dobrze wykonane i pomysłowe urządzenie. Jedyne co może ostudzić wszelkie, większe ambicje co do tego sprzętu to procesor Intel Atom x5-Z8550, który napędza to urządzenie.
No Comments