Asus Zenfone 4 już jest. Pojawił się w Europie kilka dni temu na hucznej konferencji w Rzymie. Co prawda, na miejscu nie byłem, ale dużo czytałem, nadrobiłem zaległości i podobno pod względem organizacji było naprawdę dobrze. Dzisiaj, już na spokojnie, napiszę o nowym flagowcu Asusa kilka słów, nie mają go oczywiście jeszcze rękach i później (jak dostanę go do testów) sprawdzę czy coś się pokryje. Jeśli tak to będę pierwszym, niezależnym testerem-jasnowidzem. Co zatem Asus nam przygotował tym razem?
Małą uwaga, smartfony były dwa – Asus Zenfone 4 i Asus Zenfone 4 Selfie Pro – podobno w niedalekim czasie ma pojawić się jeszcze kilka modeli z tej serii, ale ze względu, że to to Zefone 4 jest najważniejszy to tylko na nim się skupię. Przynajmniej dla mnie taki jest, nie tyle co najważniejszy, jak też najciekawszy, ale jeśli ktoś wali codziennie kilkadziesiąt „selfiaków” to zapewne spojrzy w kierunku wersji Selfie Pro.
Ok, klasycznie zacznę ględzić trochę o wyglądzie i obudowie, choć od razu widać, że nic nadzwyczajnego w tym nie ma. Po pierwsze, od razu widać, podobieństwo do poprzednika, a po drugie, można wymienić kilka modeli (choćby Honor 8), do których Zenfone 4 jest bliźniaczo podobny, tak jak wspomniałem w tytule. Błyszcząca, wykonana ze szkła obudowa, do tego dwa obiektywy z tyłu umieszczone w lewym górnym rogu, charakterystyczna aluminiowa ramka czy w końcu czytnik linii papilarnych z przodu. Nowego Zenfona można zatem opisać tak jak kilka innych modeli. Ale czy to źle? Niekoniecznie. Wydaje się, że jest to konstrukcja, która nie wyróżniająca się niczym szczególnym, ale z drugiej strony jest pewna, sprawdzona i dobra jak na smartfon, który ma zamknąć się w „dwójce”. Można też napisać, że smartfon jest ładny, w obydwu wersjach kolorystycznych.
Według mnie, podobnie jak w Zenfonie 3, największą robotę zrobi aparat. Wcześniej, gdy na topie był trzeci Zenek, ciężko było znaleźć smartfon, który potrafi tyle, na ile jest wyceniony. A potem, jak jego cena jeszcze spadła to już naprawdę był niemały wyczyn. Przypomnę, że teraz można go znaleźć za mniej niż 1500 złotych. Wracając do najnowszego Zenfone 4, tutaj pod względem fotograficznym też możne być nieźle i jestem w stanie nawet się założyć, że lepiej niż w poprzedniku. Nie widziałem jeszcze żadnych przykładowych zdjęć, ale specyfikacja na papierze wygląda bardzo dobrze, na czele z nowym sensorem IMX 362 od Sony, przysłoną na poziomie f/1.8 czy 4-osiową, optyczną stabilizacją obrazu. Drugi obiektyw jest szerokokątny, więc zapewnia niemal to samo co taki LG G6, a połączeniu z drugim, daje dwukrotne przybliżenie bez straty na jakości i tryb portretowy.
Nie zabrakło USB Type C, wspomnianego już czytnika biometrycznego w przycisku na przodzie, Androida (niestety nie najnowszego) z lekko odchudzoną nakładką czy hybrydowego slotu na karty. W sumie smartfon nie ma nic co by mnie jakoś mocno zaskoczyło i nie wyróżnia się niczym szczególnym, jakimś „kill ficzerem”. Dla mnie Asus Zenfone 4 to bardzo poprawny smartfon, ale w konkretnej półce cenowej, takiej górnej granicy średniaków. Wtedy może podjąć walkę. Nie kosztuje tyle co najdroższe flagowce, ale też nie oferuje tyle co one (choćby brak odporności na zachlapania czy bezprzewodowe ładowanie). Dziwi mnie też fakt jego takiej trochę „zapychającej” premiery. Przecież niedawno pojawił się świetny Zenfone Zoom S, który kosztuje dokładnie tylko samo co Czwórka, a już w marcu, jak podobno powiedział prezes Asusa, ma pojawić się Asus Zenfone 5. Ciekawy więc jestem jak Zenfone 4 poradzi sobie w tym czasie na rynku.
No Comments