Wraz z premierą PlayStation 5, Polska, tak jak i wiele innych krajów, dołączy do next-genowej krainy w całości. Co martwi poniektórych to fakt, że jednym z tytułów startowych i być może przedświątecznym „system sellerem” jest remaster gry, która debiutowała 11 lat temu. Wtedy ciekawostka dla lubiących wyzwanie, dziś Demon’s Souls to nestor serii Souls i tytuł, który nieświadomie zdefiniował mijającą dekadę.
Tytuł do tego stopnia ważny dla gier wideo, że analogicznie do lat 90. kiedy dominowały gry „doomopodobne” lub do początku XXI wieku, kiedy wkroczyliśmy w erę gier „podobnych do GTA” (dzisiaj to po prostu sandboksy), tak mijająca dekada to eksplozja „soulslike’ów”. Gier skupionych wokół utrudniających rozgrywkę mechanizmów, takich jak odnawianie się wrogów po checkpoincie, wysoki poziom trudności bez możliwości jego zmiany, czy system walki oparty o zarządzanie wytrzymałością.
Ale zostawmy na razie historię gatunku i skupmy się na obawach graczy. Większość z nich odnosi się do narastającego trendu tworzenia remasterów i remake’ów: procesów uwspółcześnianiających tytuły do dzisiejszych standardów. Jedni obawiają się, że gra powróci w niezmienionej formie i wkład developerów ograniczy się do pracy widocznej na trailerach. Drudzy, że głęboka ingerencja w tytuł wypacza doświadczenie jakie towarzyszyło graczom wiele lat temu. Takie zarzuty najlepiej dementować osobiście. Po prawdzie nie trzeba nawet czekać na premierę odświeżonego tytułu.
Dwie doby w Boletarii
Co więc gracz może przykładowo wynieść po spędzeniu ponad 40 godzin w oryginalnym Demon’s Souls? W porównaniu do swojego następcy, na pewno więcej frustracji u podstaw. Ogniska na etapach? Nie ma lekko, można liczyć tylko na archstone’y pojawiające się między bossami. Łatwy powrót do bezpiecznego miejsca za pomocą kości wiodącej do domu? Niestety, ten przedmiot nie pojawia się zbyt często na mapie, a jego zakup to 5000 dusz, których zgromadzenie na początku gry jest czasochłonne i irytujące. Balans rozgrywki kuleje; czasami efekty graficzne utrudniają odczytanie pola walki, dlatego zabijają nas niesięgające postaci płomienie. Ponadto odnoszę wrażenie że FromSoftware „dopracowało” ascetyzm graficzny w kolejnym tytule spod znaku Soulsów, „Demony” to natomiast gra tak przeładowana zgniłym filtrem i bloomem, przez co niewiele odróżnia ją od innych tytułów z ery PS3. Bossowie również brzydko się zestarzeli. Z perspektywy czasu większość z nich jest łatwa i wcale nie chodzi tu o rozpalanie dyskusji, i przechwałki co komu ile zajęło.
Czy to oznacza że remaster gry Demon’s Souls, oraz inne odświeżone tytuły, które powstały i powstaną, potrzebują gruntownej przebudowy aby ich ponowna premiera miała sens? Wręcz przeciwnie.
Prawda jest taka, że to wizja developera liczy się przy produkcji remastera. Może to być tylko podbicie rozdzielczości do obecnych standardów. Krokiem dalej jest oczywiście poprawienie tekstur i modeli. Można też całkowicie przebudować grę i finalnie zostać z remakiem. Każda z tych opcji ma swoje dobre strony. Pierwsza umożliwia powrót do przeszłości pozbawionej filtrów; dla wydawcy jest oczywiście najtańszą opcją. Druga wersja ratuje niektórych od rzekomego uszkodzenia wzroku. Przebudowanie gry przyciągnie do tytułu graczy, którzy w przypadku konsol nie mają ochoty zagracać swoich domów starszymi generacjami lub odstrasza ich archaiczność oryginału.
Brzmi to wszystko jak truizm ale gracze czasami zapominają, że głosują przede wszystkim portfelem. Gdyby gracze nie kupowali remasterów nikt by ich nie wydawał. Taka sytuacja zaszkodziłaby rynkowi, ponieważ branża potrzebuje remasterów oraz remake’ów.
Tetris: Remastered Edition
Przykłady nietrudno znaleźć. Powrót Capcomu do serii Resident Evil zaowocował najpierw podbiciem graficznym pierwszej części. Remake dwójki okazał się jedną z najlepszych gier ubiegłego roku. Mario 3D All Stars udowadnia, że dobry gameplay nie wymaga większych przeróbek graficznych, aby bawić graczy po tylu latach od premiery. Jaki mógłby być nowy Silent Hill pamiętamy po premierze P.T. na PlayStation Store, poprzedzonej zapowiedzią na Gamescomie. Nawet tak banalny gameplay jak Tetris można odświeżyć, dodać szczyptę battle royale i stworzyć Tetris 99, który jest bez krzty sarkazmu wyśmienitym tytułem. Ale są też mniej udane remastery gier jak nie tak dawno pokazany Crysis Remastered.
Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Ale czy tego chcemy czy nie, „rimejki” zostają z nami.
I w sumie bardzo się cieszę. Łatwiej zachęcić gracza do zagrania w tytuł z odświeżoną grafiką lub chociaż dostępnością na współczesne platformy niż zmuszać go do kupowania reliktów przeszłości. Nie powinniśmy przekreślać nowej-starej produkcji tylko dlatego, że „to już kiedyś było”. Wydawanie remasterów i remake’ów nie musi być, jak sądzą niektórzy, skokiem na kasę. Powyższe przykłady pokazują, że warto czasami spojrzeć w przeszłość i odkurzyć tytuły, które ogrywało starsze rodzeństwo w czasach młodości, a może nawet i rodzice.
No Comments