Przyznam szczerze, że po konferencji na targach MWC w Barcelonie trochę obojętnym wzrokiem patrzyłem w kierunku Huawei. Liczyłem na smartfon, a zobaczyłem trzy bądź co bądź ciekawe urządzenia wearables. Chińczycy kazali nam czekać na smartfon kilka tygodni dłużej, ale teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że było warto. Osobny event dla flagowca to coś, co z pewnością przyciągnie uwagę całego mobilnego świata. I udało się. Panie i panowie, Huawei P8 to najnowszy smartfon chińskiego koncernu, który idzie do walki z takimi smartfonami jak Galaxy S6, HTC One M9 czy LG G4. Walki, którą ma szansę wygrać.
Huawei to już nie ta sama firma, co kilka lat temu, która wielu osobom znana była z produkcji modemów mobilnych i dostarczania rozwiązań w dziedzinie łączności. Przez ostatnie lata wiele się zmieniło i Huawei jest idealnym dowodem na to, że „chińczyk chińczykowi nierówny”, a chińska firma może przekonać do siebie klientów z Europy. Huawei już za sprawą modelu Ascend P6 udowodnił, że potrafi robić świetne smartfony klasy Premium, a jego następca, czyli Ascend P7 jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził, niczym Andre Schurrle pieczętując zwycięstwo Niemiec w półfinale ubiegłorocznych Mistrzostw Świata, strzelając siódmą bramkę Brazylii. To nic, że fala plotek odsłoniła wygląd najnowszego flagowca, bo dopiero w dniu premiery dowiedzieliśmy się wszystkich szczegółów i tego co potrafi. Funkcji i nowinek technicznych jest tyle, że trudno je wszystkie zapamiętać, ale to pokazuje tylko klasę tego urządzenia.
Zacznijmy od obudowy, bo to pierwsza rzecz, która robi ogromne wrażenie. Obudowa tworzy jednobryłową konstrukcję wykonaną z metalu, a do tego jest niezwykle smukła. Smartfon ma zaledwie 6,4 mm grubości i waży 144 gramy. Jak twierdzi producent, całość tworzy idealną równowagę między pięknym designem i komfortem użytkowania. Patrząc na Huawei P8 trudno się z tym nie zgodzić. Warto też zaznaczyć, że powierzchnia (szczególnie na tylna) jest zupełnie płaska i w tym modelu na pewno nie będzie nam przeszkadzał wystający obiektyw aparatu. Można?! Jak widać, tak. Obudowa smartfonu będzie dostępna w czterech kolorach – czarnej, srebrnej, biało-złotej i szampańskiej.
Ekran w smartfonie ma 5,2-calową przekątną i rozdzielczość Full HD. Huawei pozostał przy „telewizorowej” rozdzielczości i jak widać, nie zdecydował się pójść w ślady Samsunga czy LG, którzy do swoich smartfonów wsadzili 2K. I dobrze, ale nie to jest najlepsze. Wyświetlacz zajmuje niemal 80% przedniego panelu, (dokładnie jest to 78,3%) a w przestrzeń między nim, a krawędzią obudowy ciężko będzie cokolwiek wsadzić, bo ramka jest niezwykle smukła.
Na konferencji sporo mówiono o aparacie. Ten główny ma 13-megapikselową matrycę i przysłonę o wartości f/2.0, ale najwiażniejsze jest to, że Huawei zastosował chyba najbardziej zaawansowaną technikę optycznej stabilizacji obrazu, jaką możemy spotkać w smartfonach. Huawei P8 potrafi zniwelować drgania występujące na przestrzeni 1,2 stopni, co jest dwukrotnie lepszym wynikiem niż chociażby w iPhone 6 (Huawei często porównywał parametry do smartfonu od Apple, stąd też iPhone pojawił się w tekście). Dochodzi do tego jeszcze 4-kolorowy sensor RGBW, który zapewnia o 78% mniejsze zniekształcenie kolorów w słabym oświetleniu i o 32% wyższą jasność. Na pewno nie są to słowa rzucone na wiart, bo były poparte konkretnymi przykładami na konferencji, choć dopóki sami tego nie sprawdzimy, to nie przekonamy się, co aparat rzeczywiście potrafi. Ciekawą funkcją jest też Light Painting, co w skrócie pozwala nam zabawić się światłem podczas fotografowania i uzyskać efekt np. jedwabistej wody czy świetlnego grafitti. Jest też specjalny tryb reżysera, gdzie mamy możliwość wyboru ujęcia z innej kamery, o ile posiadamy trzy sztuki Huawei P8.
Świetne funkcje znajdziemy w samym oprogramowaniu. Smartfon działa pod kontrolą systemu Android w wersji 5.0 Lollipop, wzbogacony przez najnowszą nakładkę EMUI 3.1. Interfejs jest podobny do tego co znamy chociażby z Huawei Mate 7, ale w środku znalazło się kilka eleganckich motywów, które pozwolą nam nieco odmienić wygląd systemu. Największym zaskoczeniem dla mnie jest Knuckle sense technology, co oznacza, że do obsługi ekranu możemy użyć nie tylko opuszków palców, ale także kostek. Teraz podwójne „zapukanie” w ekran przechwyci wszystko, co się na nim znajduje (po prostu zrobi screenshota), a narysowanie kształtu zapisze tylko zaznaczony obszar. Smartfon będzie reagował też na nasz głos, co umożliwi jego szybkie zlokalizowanie (zapewne włączy się dźwięk, gdy go „zawołamy”).
Huawei postawił też na poprawę standardów łączności. Od teraz nie stracimy zasięgu jadąc pociągiem, który pędzi nawet 300 km/h, nigdy nie złapiemy smartfonu tak, by zapewnić mu „uścisk śmerci” czy zawsze będziemy łączyć sięz najlepszą siecią Wi-Fi. Ale to nie wszystko, bo w Huawei P8 zastosowano zaawansowaną technologię redukcji szumów z otoczenia wraz z 90-procentową skutecznością usuwania świstu wiatru w „słuchawce”. Warto też wspomnieć o dwóch slotach na kartę SIM w rozmiarze nano, które wspierają standard 4G LTE wraz z możliwością prostej konfiguracji, która karta ma służyć do połączeń, a która do mobilnego Internetu.
Huawei nie powstrzymał się przed wydaniem dwóch wersji smartfonu. Szkoda, bo nie lubię takiego rozdzielania i wymuszania na klientach wyboru, że jak chcesz więcej pamięci to musisz dopłacić. Nie mniej Huawei P8 w standardowej odsłonie z 3 GB pamięci RAM i 16-gigabjatową przestrzenią na dane kupimy za 499 euro, a „stówkę” będziemy musieli dopłacić za wariant z 64 GB pamięci wbudowanej i kolor Carbon Black lub Prestige Gold. Jak zapewnia producent, smartfon trafi do sprzedaży razem z wysokiej jakości akcesoriami w zestawie, co dotyczy ładowarki Quick Charge, przewodu USB i zestawu słuchawkowego. Dodatkowo będzie można wyposażyć się w specjalne etui z ekranem E-Ink, który będzie pokazywał powiadomienia i podstawowe informacje, ale też będzie mógł służyć jako ekran do czytania elektronicznych książek.
Sercem smartfonu jest 8-rdzeniowy, 64-bitowy i autorski układ Kirin 930, którego mocniejsze rdzenie potrafią wykręcić się do częstotliwości 2,0 GHz. W środku umieszczono też baterię o pojemności 2680 mAh, która może na pierwszy rzut oka nie napawa optymizmem, ale jak informuje Huawei, wystarczy na dzień naprawdę solidnego korzystania ze smartfonu. Zresztą, w obudowie o grubości 6,4 mm to i tak bardzo dobry wynik.
Na koniec trzeba zaznaczyć, że smartfon w pierwszej kolejności trafi do ponad 30 krajów na świecie, wśród których znalazła się również Polska. Mamy więc pewność, że Chińczycy nie ominą kraju nad Wisłą i wprowadzą do sprzedaży swój topowy model. Pytanie tylko kiedy, bo akurat ta informacja jakoś mi umknęła. Nie mniej ja czekam na polską premierę, bo to mógłby być smartfon idealnie pasujący do mojej kieszeni.
źródło: Huawei
2 replies on “Huawei P8 to smartfon, który chcę mieć. Oficjalna premiera najnowszego flagowca Chińczyków”
Myślę że dobry następca mojej s4, zakochałem się
P8 raczej nie moja bajka ale Huawei P8 Max coś dla mnie , wykonanie super z aluminium i rozmiar w sam raz dla mnie jako taki mały tablet jaki potrzebuję kupić bo 8 cala u mnie się nie sprawdza i jest za duże do przenoszenia w kieszeniach i zabierania na drogę .
Ciekawe kiedy w Polsce go zobaczymy P8 Max bo kasa już czeka 🙂