Pierwsza opaska fitness od Xiaomi stała się niezaprzeczalnym hitem, sprzedając się w milionach egzemplarzy na całym świecie. Wszystko dlatego, że była przemyślana, dobrze wyglądała na ręcę, działała z większością smartfonów, ale przede wszystkim była bardzo tania. Zapewne ta ostatnia cecha w głównej mierze przeważyła, że tyle osób zdecydowało się wyłożyć kilkanaście dolarów na jej zakup. Z Xiaomi Mi Band 1s jest podobnie, ale do tego wszystkiego doszedł jeszcze pulsometr. Jak sprawuje się nowa wersja smartbanda od Xiaomi?
Może to zabrzmi strasznie dziwnie, ale nigdy nie miałem do czynienia z pierwszą opaską od Xiaomi. Tak, zdaję sobie sprawę, że byłem w tej niewielkiej grupie razem z panią Stenią z warzywniaka i z tym dziwacznie uśmiechającym się sąsiadem spod trójki, ale co zrobić. Fala popularności mnie ominęła, więc typowego porównania nowej wersji z pulsometrem do tej wcześniejszej nie będzie, sorry. Ale może i dobrze, bo Xiaomi Mi Band 1s zainteresowałem się ze zdwojoną siłą, do tego stopnia, że jak tylko pojawiła się u Chińczyków, od razu ją zamówiłem. Z racji tego, że trwała przedsprzedaż na wysyłkę czekałem prawie miesiąc, aż w końcu 16 grudnia odebrałem paczkę. Jakby to kogoś interesowało, zamówiłem z GearBest za 23,45 amerykanckich dolarów. Teraz cena jest zamyka się w 20 dolcach, ale jeśli chcemy dokonać zakupu w Polsce, Mi Band 1s można znaleźć chociażby w sklepie Xiaomi.com.pl w całkiem przystępnej cenie 129 złotych.
Opakowanie i zawartość
Z koperty wyjąłem niewielkie pudełko w kolorze pudełka, które było identyczne jak pudełko od pierwszego Mi Banda (bo to akurat widziałem na zdjęciach). Standard w pakowaniu urządzeń od Xiaomi – niczym nie przywiązujący uwagi kartonik z niewielkim logo producenta i naklejką na odwrocie z mało zrozumiałymi dla mnie chińskimi znakami. Po otworzeniu od razu w oczy rzuca się moduł opaski z całą elektroniką, a dopiero pod nią znajdziemy silikonowy pasek, instrukcję obsługi i krótki, dosyć charakterystyczny przewód USB do ładowania Mi Banda. W moim przypadku instrukcja była w języku chińskich, ale nie powinno to stanowić problemu, bo większość czynności jest przedstawiona w formie obrazkowej.
Wygląd i wykonanie
Jak wygląda sama opaska? Jeśli ktoś kiedykolwiek widział pierwszą generację to już wie, bo jest niemal identycznie. Patrząc na Xiaomi Mi Band 1s nie trudno pomylić jej ze wcześniejszą wersją, no chyba, że od razu złapiemy ją tak, że zauważymy pulsometr. Obudowa „kapsułki” z elektroniką jest wykonana z czarnego tworzywa sztucznego, ale górna część, która wystaje z paska jest aluminiowa. Co ciekawe, aluminiowe jest też okrągłe zapięcie i trzeba przyznać, że całość, jak na bardzo niską cenę prezentuje się całkiem dobrze. Opaska jest niezwykle lekka, bo waży zaledwie 14,5 grama, więc po kilku chwilach, praktycznie nie czujemy, że mamy ją na ręce. Patrząc jeszcze na sam moduł Mi Banda, po jednej stronie zauważymy dwa piny do ładowania, na wierzchu trzy białe diody, a pod spodem centralnie ulokowany pulsometr (o którym nieco niżej) i logo producenta.
Standardowo pasek jest czarny, ale gdzieś na chińskich serwisach za kilka dolców można dokupić paski w innych kolorach. Ten jest z kolei wykonany z materiału TPU, jest elastyczny i wytrzymały, choć z początku do tej ostatniej cechy podchodzi się z lekkim dystansem. Później jednak okazuje się, że wielokrotne wyjmowanie modułu (choć ze względu na długi czas pracy nie jest to koniecznie) czy częste zdejmowanie i zakładanie opaski na rękę, nie powoduje wyrobienia się paska. Pasek ma 8 stopni regulacji, a jego zapinanie sprowadza się do wsadzenia metalowego bolca w odpowiednią dziurkę (tak, wiem o czym pomyślałeś… ty niegrzeczny, ty). W moim przypadku, przy codziennym używaniu wystarczył otwór numer 4, ale jeśli „przełączamy” się na bieganie z jednocześnie aktywnym pulsometrem, warto przeskoczyć na piątkę. Będzie trochę ciaśniej, ale przynajmniej uzyskamy prawidłowy pomiar. Nie musimy się obawiać, że moduł sam wyskoczy z opaski, a pasek podczas noszenia samoczynnie się odepnie. Nic z tych rzeczy, bo wszystko trzyma się mocno i jak wynika z komentarzy użytkowników, jest lepiej niż w pierwszej generacji Mi Banda.
Xiaomi Mi Band 1s spełnia normę IP67, więc bez problemu powinien przetrwać w warunkach, kiedy podczas biegania zastanie nas deszcz czy jako największy pechowiec potkniemy się na prostej drodze i w dodatku wpadniemy w kałużę. Opaski nie trzeba zdejmować podczas mycia rąk i na pewno przeżyje też upały, gdy nasza ręka będzie bardziej mokra niż wargi najlepiej zarabiającej aktorki porno. Mi Band 1s powinien też przetrwać upadek z nieco ponad metra. To akurat niechcący sprawdziłem i… opaska na całe szczęście działa do dzisiaj.
Na obudowie opaski Mi Band znajdują się trzy diody, które świecą białym kolorem. To one – oprócz oczywiście wibracji – informują nas o różnych zdarzeniach.
Połączenie
Opaska Mi Band 1s działa poprawnie z urządzeniami z Androidem w wersji 4.4 lub wyższej i iOS minimum w wersji 7. W zasadzie to bez połączenia przez Bluetooth ze smartfonem i bez aplikacji Mi Fit (lub alternatywnej Mi Band Tools) jest tylko bezużytecznym kawałkiem elektroniki. Aplikację Mi Fit, czyli tą oficjalną pochodzącą od Xiaomi można znaleźć w Google Play (lub App Store), ale nie w takiej wersji jaka być powinna. Wszystko dlatego, że w programie nie ma opcji do treningu biegowego, gdzie można włączyć GPS w telefonie i ciągły pomiar pulsu w opasce. To posiada nowsza wersja aplikacji oznaczona numerem 1.8.511 lub 1.8.771, którą można pobrać na przykład z serwisu APKMirror. I taką też wersję polecam pobrać na smartfon.
Parowanie opaski odbywa się w kilku prostych krokach, więc nikt nie powinien mieć z tym problemu. Podczas pierwszego uruchomienia aplikacji wymagane jest założenie konta i uzupełnienie swojego profilu, ale to dobrze, bo w przeciwieństwie do ostatnio testowanego Huawei Band, wszystkie dane będą stale synchronizowane, co przyda się przy okazji zmiany smartfonu. Przeważnie chodząc z Mi Bandem na ręku po domu połączenie było stabilne, ale w pracy, gdy poszedłem za potrzebą, połączenie zostało zerwane. To jednak normalne, bo nie dość, że dystans był na pewno większy niż 10 metrów, to jeszcze od smartfonu dzieliło mnie kilka grubych ścian.
SPIS TREŚCI:
3 replies on “Recenzja Xiaomi Mi Band 1s (Xiaomi Mi Band Pulse) – tania opaska z wbudowanym pulsometrem”
Aplikacja mi fit jest beznadziejna i z wyglądu i z funkcjonalności ! Dodatkowo jako MINUS dodałbym drenowanie baterii smartfona przez tą aplikację. Gdyby nie to, że tylko przez mi fit można odpalić ciągły pomiar pulsu chętnie bym ją odinstalował. Na dodatkowy PLUS możliwe działanie z Endomondo.
Znajdź mi coś lepszego za tą cenę. Nie ma co narzekać. Nie każdego stać aby kupić sobie opaskę od Sony za 500 zł
Opaska od Sony to też SHIT, jak chcesz pożądnną opaskęto tylko Jawbone UP3/4