Okrągły smartwatch z prawie okrągłym wyświetlaczem. Tak humorystycznie można nazwać Moto 270… przepraszam, miało być Moto 360. Ten smart zegarek został uznany za jeden z najładniejszych smartwatchy dostępnych na rynku. Galaktyczna redakcja po wielu bojach przypominający wojnę w Lidlu o Crocsy w końcu zdobyła testową sztukę drugiej generacji produktu. Jeśli jesteście ciekawi, czy nowi inżynierowie pod dowództwem firmy Lenovo dorobili brakującą cięciwę z Moto 270 na 360 to zapraszam do recenzji. Mam nadzieję, że wasze baterie z pierwszej generacji Moto wytrzymają do końca artykułu. Odłóżcie Wasze Motki do swojego środowiska naturalnego, czyli stacji dokującej i zabierajcie się do czytania.
Użytkownicy pierwszej generacji nie powinni być zaskoczeni zawartością opakowania. W charakterystycznym okrągłym pudełku oprócz samego zegarka znajdziemy stację dokującą, ładowarkę sieciową (niemodułową – kabel na stałe przymocowany do ładowarki) oraz papierologię, którą podobno ktoś kiedyś w całości przeczytał. Skromnie, ale elegancko.
Pierwsze wrażenia
Trzymając już sam zegarek zdaje sobie sprawę, że jest to poprawiona wersja ubiegłorocznego modelu. Metalowa koperta zegarka wygląda bardziej masywnie poprzez dodanie wystających zaczepów do paska. Nie jeden raz widziałem na portalach aukcyjnych sprzedawane „Motki” z uszkodzonym plastikowym tyłem podczas wymiany paska. W drugiej generacji proces ten jest o wiele prostszy, nawet bez użycia specjalistycznych narzędzi możemy wymienić oryginalny pasek na dowolny inny. Jednocześnie tył zegarka został zmieniony z łatwo rysującego się i pękającego plastiku na taflę szkła. Jedyny fizyczny przycisk został przeniesiony w pozycji na godzinę drugą, co ułatwia operowanie nim. Dla wszystkich ciekawskich informuje, że nadal mamy do czynienia z drobnym wycięciem na dole wyświetlacza. Tam został umieszony między innymi czujnik oświetlenia. W praktyce, po czasie można o tym pasku zapomnieć. Moto 360 dostępna jest w wersji o średnicy wyświetlacza 42 mm oraz 46 mm, a ja testowałem mniejszy model.
Póki jesteśmy przy ekranie mamy tutaj wyświetlacz LCD (szkoda, że nie AMOLED) pokryty szkłem Gorilla Glass 3. Jego rozdzielczość wynosi 360×325 pikseli w mniejszej wersji zegarka 42 mm. Jest to optymalna rozdzielczość jak na tego typu smart gadżet, dobrze oszacowana między czytelnością, a wpływem rozdzielczości wyświetlacza na baterię. W recenzji chciałbym poruszyć praktyczną stronę urządzenia. Dla chcących poznać obszerniejszą specyfikację techniczną urządzenia zapraszam do pierwszych wrażeń z premiery Moto 360.
Moto 360 na co dzień
Używając niezbyt namiętnie zegarka bateria powinna starczyć na 2 dni pracy. W trybie z zawsze podświetlanym ekranem codziennie wieczorem będziemy musieli ją ładować. Ambient mode mocno obciąża baterię. Przy tradycyjnym użytkowaniu wynik do 2 dni na jednym zasilaniu uważam, że jest dobry. W praktyce urządzenie zostało tak zaprojektowane, aby codziennie przez noc „odpoczywało” na stacji ładującej. Podczas ładowania ekran Moto zamienia się minimalnie podświetlony zegar nocny. Intensywność jego jest na tyle mała, że można przy nim usnąć oraz jednocześnie na tyle duża, aby bez problemu odczytać aktualną godzinę.
W czasie dnia używałem głównie automatycznego dostosowania jasności. Działa to bardzo sprawnie i w każdych warunkach oświetleniowych zegarek bardzo trafnie dostosowywał poziom podświetlenia do natężenia światła w otoczeniu. Moto 360 (podobnie jak pierwsza generacja) posiada certyfikat IP67 – nie straszne są jej drobne kąpiele w wodzie. Przyznam, że nie testowałem tego ponieważ nie chciałem zamoczyć skórzanego paska. Zakładam, że same urządzenie jest wodoodporne.
Jak wiecie główną funkcją wszelkich smartwatchów jest wyświetlanie powiadomień z telefonu. Tutaj Android Wear działa bardzo dobrze. Wszelkie notyfikacje wyświetlane są z minimalnym opóźnieniem. Same powiadomienia są bardzo ładnie upakowanie w interfejs systemu. Przy każdej wiadomość ukazuje nam się ikonka aplikacji lub zdjęcie osoby, która je wysłała. Przechodzić między powiadomieniami możemy za pomocą intuicyjnych gestów. Ruch nadgarstkiem w jedną lub drugą stronę pozwala nam przeskakiwać między wiadomościami. Dla obecnych użytkowników Android Wear jest to tylko przypomnienie funkcji systemu operacyjnego. A skoro jesteśmy przy systemie to warto wspomnieć, że nowa Moto 360 pracuje już na Androidzie 6.0.1 Marshmallow, a co najważniejsze system jest już w końcu po polsku. Co za tym idzie również komendy głosowe możemy wygłaszać w naszym ojczystym języku. To mechanizm Google odpowiada za rozpoznawanie głosu oraz liczbę możliwych komend do obsłużenia.
Pierwsza generacja czy druga?
Dobre pytanie. Na początku warto zaznaczyć, że pierwsza generacja Moto 360 jest nadal bardzo popularna i jest nadal aktualizowana do najnowszej wersji Androida. Jest to cały czas bardzo przydatny kawałek elektroniki. Druga generacja urządzenia rozwiązuje niedociągnięcia pierwszej wersji. Od teraz zegarek wygląda masywniej i jest trwalszy, nieco lepiej przemyślany. Wszystko to przez zmianę konstrukcji koperty z wystającymi zaczepami na pasek. Procesor Snapdragon 400 to powiew nowoczesności w porównaniu do starej jednostki obliczeniowej. Czy opłaca się dopłacić do drugiej generacji? Jeśli posiadamy odpowiedni zasób gotówki to tak. Małe, ale cieszy. Nawet jeśli w opisie to tylko kilka linijek zmian, to w praktyce są to spore udogodnienia i poprawki.
Gdybyście mieli wybrać pomiędzy pierwszą lub drugą generacją Moto 360 to wybralibyście rozmiar 42 czy 46 mm?
4 replies on “Recenzja Moto 360 2 gen – druga generacja smartwatcha pod dowództwem Lenovo”
Kochani, przeczytajcie artykuł zanim poleci do publikacji… Przecież tu się roi od literówek..
K.Roll, tekst czytałem dwa razy i nie mam zastrzeżeń, nie zauważyłem żadnych błędów ort. Jeśli jednak Twoją uwagę przykuły Crocsy zamiast „Crocsy” to hmm, musisz z tym żyć 😉
Jak Wam pokazuje pogodę na zegarku bo mi zarówno w aplikacji jak i po komendzie głosowej nie pokazuje w stopniwch Celsjusza . Wiecie co może być nie tak ?
Musisz mieć w aplikacji Google ustawioną złą jednostką. Dostosuj na telefonie ustawienia Google Now.