Jeszcze przed oficjalną konferencją Huawei w Barcelonie mówiło się przeważnie tylko o MateBooku – pierwszym tablecie 2w1 z procesorem od Intela i systemem Windows 10. Jak się okazało, Huawei pokazał tylko jedno urządzenie, mimo tego, że za prezesem na jednym z pierwszych slajdów można było dostrzec jeszcze smartwatch i telefon. Z jednej strony trochę słabo i pozostaje mały niedosyt, bo spodziewałem się czegoś więcej niż tylko urządzenia z przecieków, ale z drugiej dobrze, bo możemy skupić swoją całą uwagę tylko na tym. Przyjrzyjmy się więc mu bliżej, bo zapewniam, że jest na co popatrzeć.
MateBook to urządzenie typu 2w1, które może być tabletem, ale też dzięki klawiaturze i specjalnemu etui można go zamienić w mocno mobilny komputer, który waży 640 gramów i ma zaledwie 6,9 mm grubości. Podobają mi się te liczby, które robią o tyle duże wrażenie, że MateBook ma metalową obudowę i 12-calowy ekran. A skorą jużo obudwie, to będzie dostępna w dwóch kolorach – szarym z czarną ramką wokół ekranu i złotym z białą obudową z przodu. Etui z kolei będzie wykonane ze skóry i dostępne w czterech kolorach (niżej na zdjęciu). Ma chronić całe urządzenie, ale jego najważniejszą funkcją będzie możliwość stworzenia podstawki pod tablet z dwoma pozycjami nachylenia – 67 i 52 stopnie.
Huawei mocno zachwalał ekran Matebooka porównując go między innymi do iPada Pro. Przeważnie konkurencja od Apple służy za tło, ale biorąc pod uwagę parametry i później kilkuminutowy przegląd w ręku, muszę stwierdzić, że Chińczycy mają rację. Ekran IPS przy 12 calach ma bardzo wysoką rozdzielczość 2160 x 1440 pikseli, co daje naprawdę szczegółowy obraz, więc nic dziwnego, że Matebook jest też dedykowanym narzędziem do szkicowania i rysowania. Do tego dochodzi 85-procentowe pokrycie barw NTSC i 400 jasność na poziomie 400 nitów. Warto też zwrócić uwagę na to, że ekran wypełnia aż 84% powierzchni na przednim panelu i chyba żaden tablet nie ma lepiej (jeśli się mylę, poprawcie). Nie jest jednak jasne, jakim szkłem jest pokryty ekran.
Kwestia związana z baterią też jest interesująca, bo Huawei zapewnia, że na MateBooku będziemy mogli pracować około 10 godzin. Ma to zapewnić bateria 33,7Wh (4430 mAh) i specjalny tryb optymalizacji energii i oprogramowania, tak by tablet trzymał jak najdłużej. Ładowanie odbywa się przez złącze microUSB, więc tej samej ładowarki możemy użyć do ładowania zarówno Matebooka jak i np. smartfonu. Co więcej, napięcie samo się dostosowuje w zależności od ładowanego urządzenia – może być 12, 9 lub 5V, a ładowarka waży tylko 110 gramów.
Spodziewałem się, że w Huawei MateBook znajdziemy najnowszą generację procesorów od Intela, ale kompletnie nie sądziłem, że jak tylko ta informacja pojawi się na konferencji, to na scenę od razu wskoczy Kirk Skaugen, znany jegomość, którego pamiętam z IFA. Ogólnie jest tak, że tam gdzie jest Intel, tam jest Kirk i co zrobisz, nic nie zrobisz, a pamiętliwe „Introdusig the siks generaton of Intel kore procesor” zostanie z Tobą na zawsze. W środku MateBooka znajdziemy jeden z trzech procesorów Intel Core M, od 4 do 8 GB pamięci RAM i 128, 256 lub 512 GB przestrzeni SSD, co jest rzecz jasna uzależnione od wersji. A tych będzie sporo i… sporo przyjdzie nam za nie zapłacić. Huawei MateBook też w zależności od wersji będzie pracował pod kontrolą systemu Windows 10 Home lub Windows 10 Professional.
Z istotnych rzeczy na temat nowego MateBooka warto wiedzieć o przedniej kamerce z dwoma czułymi mikrofonami, dwóch głośnikach z Dolby Audio i czytniku linii papialrnych, który został ulokowany na prawej krawędzi między przyciskami głośności. Ok, fajnie, Huawei MateBook jest pierwszym tego typu urządzeniem z tą technologią, więc będzie można je zablokować podobnie jak smartfon – na odcisk palca. Tutaj akurat jest to zrozumiałe, bo w tablecie nie ma kamerki Intel Real Sense, więc szybszego i bezpieczniejszego sposobu odblokowania przez Windows Hello nie uświadczymy.
Ciekawe wyglądają dodatki do Huawei MateBook. Tablet będzie zapewne sprzedawany z rysikiem Mate Pen w zestawie, który nie dość, że rozpoznaje aż 2048 poziomy nacisku na ekran, to jeszcze jest jednocześnie wskaźnikiem bieznesowym (lub najlepszą zabawką dla kota, jak oczywiście ktoś ma kota) i ma dwa przyciski, którymi można przykładowo przełączać slajdy w prezentacji. Rysik działa podobnie jak w serii Galaxy Note, a w tablecie znajdziemy oprogramowanie od AutoDesk do szkicowania. Jest też coś takiego jak MateDock, który znacznie rozszerza możliwości tabletu. W małym prostokącie znajdziemy złącze VGA i HDMI do rzucania obrazu na większy ekran, złącza USB Type C i dwóch USB 3.0, a także LAN. Małe, przydatne, choć na pierwszy rzut oka wygląda jak… powerbank. Huawei do zestawu dorzuca też zestaw słuchawkowy z aktywną redukcją szumów.
Mimo tego, że urządzenie było jedno, a konferencja niespodziewanie szybko się skończyła, to muszę przyznać, że Huawei wykonało kawał dobrej roboty i pokazało naprawdę dopracowany sprzęt z masą możliwości. Martwi mnie jednak cena, która rozpoczyna się od 799 euro (wliczając podatek) za najbiedniejszą wersję z Core m3, 4 GB RAM i 128 GB SSD, aż do 1799 euro za wariant z Core m7, 512-gigabajtowym SSD i 8 GB RAM. Pytanie też, czy Huawei MateBook będzie dostępny w Polsce, bo to też nie było jednoznacznie powiedziane. Mnie się podoba, nawet bardzo, ale obawiam się, że mnie nie stać na tą wersję, którą chciałbym mieć. Ale na testy reflektuję. Wam przypadł do gustu?
Łączność na MWC 2016 w Barcelonie zapewnia T-Mobile
No Comments