Jakiś czasu temu pojawiła się recenzja bardzo ciekawej opaski Razer Nabu. Razer Nabu Watch to pierwszy smart-zegarek w ofercie Razera. Urządzenie jest nietypowe, ma dwa wyświetlacze i łączy w sobie zwykły cyfrowy zegarek z funkcjami, które powszechnie nazywa się tymi inteligentnymi. Jak jest w praktyce i czy warto wydać około 700 złotych?
Specyfikacja
- zegarek cyfrowy z minutnikiem, stoperem, dwoma ekranami z godziną
- 1 rok pracy na baterii CR2032
- wyświetlacz Nabu OLED 128×16 pikseli
- akcelerometr
- wibracja
- bateria litowo-polimerowa
- wodoodporność 5 ATM
- odporność na wstrząsy
- funkcje fit – dystans, krokomierz, spalone kalorie
Wyposażenie
Zegarek zapakowany jest w plastikowe, półprzezroczyste pudełko, które eksponuje Nabu Watch na wysuwanym stojaku. W podstawce znajduje się przegródka na akcesoria w postaci magnetycznego przewodu do ładowania (o długości około 80 cm), instrukcji obsługi oraz dwóch naklejek z logo producenta.
Wygląd i wykonanie
Razer Nabu Watch to nietypowy zegarek nie tylko w kwestii technicznej – wizualnie producent również podszedł do tematu od zupełnie innej strony. Na rynku dominują eleganckie urządzenia imitujące klasyczne zegarki mechaniczne, tymczasem Razer zainspirował się tymi cyfrowymi w stylu Casio G-Shock. Mamy więc konstrukcję z grubo ogumowanych tworzyw sztucznych, szkła oraz gumy. Dominuje matowa czerń, przełamywana przez jaskrawą zieleń, charakterystyczną dla amerykańskiego producenta.
Tarcza zegarka jest okrągła, podzielona na cztery przegródki. Na środku widać cyfrowy wyświetlacz zegarka, nad nim z lewej strony wskaźnik funkcji, a z prawej strony datownik ze wskaźnikami funkcji. Wąski wyświetlacz na spodzie to ekranik OLED z zielonymi czcionkami, na którym znajdują się funkcję smart i fit oraz powiadomienia z urządzeń połączonych za pomocą Bluetooth.
Tarcza jest wpuszczona głęboko w obudowę zegarka. Ta ostatnia ma wyraźne wypustki zabezpieczające szkło, metalowe śruby oraz pięć przycisków. Pod tarczą umieszczono pojedynczy przycisk sterujący ekranem OLED, z kolei 4 przyciski po bokach obsługują funkcje zegarka. Ten z przodu jest gładki, te boczne mają już wyraźne wypustki i zielone pierścienie.
Pod spodem jest stalowa pokrywka z wygrawerowanymi opisami i logotypami, a w dolnej części magnetyczne gniazdo do ładowania. Sama opaska zegarka wykorzystuje mechanizm klamrowy, jest szeroka na ponad 2,5 cm i została gęsto podziurkowana w dwóch rzędach. Gumowy pasek przekładany jest przez stalową klamrę z podwójnymi bolcami, a następie spinany podwójnymi klipsami na końcu paska.
Wykonanie Nabu Watch jest bardzo dobre. Elementy zostały spasowane wzorowo, całość jest zwarta i solidna. Matowe ogumowanie jest wysokiej jakości, a elementy stalowe grube i obrobione precyzyjnie. Zegarek wygląda na mocny i pewny, chociaż jest jednocześnie duży – pasek jest szeroki, a obudowa ma aż 1,8 cm grubości. Nie jest to zgrabny, minimalistyczny smartwatch – opisywany Razer od razu rzuca się w oczy. Sam design można określić jako sportowy, młodzieżowy i oldschoolowy – to z pewnością nie urządzenie uniwersalne wizualnie, za to ma coś w sobie.
Ergonomia i użytkowanie
Nabu Watch jest dosyć ciężki, a pasek szeroki – cały czas czuć zegarek na ręku. Jego grubość może przeszkadzać przy ciaśniejszych rękawach ubrań, a szerokość paska i tarczy lekko ogranicza ruch nadgarstkiem. Same materiały są jednak przyjemne w dotyku, stal nie drażni, a gumowa opaska jest odpowiednio elastyczna. Zapięcie spisuje się wzorowo – klamra jest mocna, spinka trzyma się idealnie, a rozmiar można dopasować bez problemu. Mam grubszy nadgarstek, a w opasce i tak pozostały jeszcze 3 stopniej. Nabu Watch nie jest królem ergonomii, ale szybko można się do niego przyzwyczaić.
Na pochwałę zasługuje płaski pasek – bez problemu da się korzystać z klawiatury komputera, w przeciwieństwie do opasek typu Razer Nabu czy Garmin Fit 2 albo Garmin Vivosmart HR. Niestety, trudno skorzystać z funkcji monitora snu, które sprawdzają jedynie jak spokojny i jak długi jest sen – zegarek jest za duży, by z nim wygodnie spać.
Mimo gumowych powierzchni zegarek nie brudzi się łatwo – wiele opasek tego typu zbiera kurz, starty naskórek i szybko wygląda nieestetycznie, tymczasem Nabu Watch pozostaje czysty, na szkiełku nie widać smug, a konstrukcja jest wodoodporna – można go umyć, nie trzeba też zdejmować go przed prysznicem.
Przycisk funkcji smart klika, ma płytki i wyraźny skok. Boczne są bardziej klasyczne, sprężynowe – miękkie i głębokie, bez słyszalnego i wyczuwalnego kliku. Można natomiast ustawić sygnał dźwiękowy, typowy „pik” przy każdym przyciśnięciu. Wszystkie przyciski bardzo łatwo wyczuć pod palcami – te boczne są chropowate i odstają, a przycisk na froncie jest płaski i umieszczony we wgłębieniu.
Obsługa jest prosta – przedni przycisk zmienia kolejne ekrany opaski (te można samemu skonfigurować). Wyświetlacz OLED pokazuje liczbę kroków, przebyty dystans, spalone kalorie, czas aktywności oraz powiadomienia, ewentualnie steruje muzyką, a podświetla się on automatycznie przy poruszeniu nadgarstkiem. Boczny przycisk na dole (“Light”) włącza podświetlenie tarczy zegarka, górny (“Adjust”) służy ustawieniom. Dolny z lewej strony (“Mode”) przełącza tryby zegarka (dwa czasomierze, stoper, minutnik, alarm), a ten wyżej (“Set”) po przytrzymaniu służy ustawieniom. To dobrze znany system, wiele osób poczuje się jak w domu.
Wyświetlacz zegarka nie świeci – w dzień jego czytelność jest wzorowa, ale pod wieczór koniecznie trzeba przytrzymywać przycisk podświetlenia, który jednak daje dosyć słabe i krótkie podświetlenie. Ekranik OLED ma trzy stopnie intensywności podświetlenia, a w jego przypadku wszystko jest na odwrót tzn. idealnie sprawdza się w pomieszczeniach, jest bardzo jasny nocą, ale w słoneczny dzień często wcale go nie widać. Musiałem szukać cienia, by odczytać powiadomienia (sygnalizowane wibracjami) – zegarek pokazuje 5 ostatnich i pozwala odczytać część treści.
Ekranik funkcji smart działa na jednym ładowaniu nawet do tygodnia, a “nakarmienie ogniwa” z portu USB przebiega błyskawicznie. Magnetyczny wtyk trzyma się idealnie, łatwo się także go wpina i wypina. Wyświetlacz zwykłego zegarka działa rok na jednej baterii CR2032. W praktyce rozwiązanie jest świetne – nawet gdy znajdziemy się z dala od źródła prądu a akumulator “wyzionie ducha” to urządzenie nie stanie się bezużyteczne, wciąż zapewniając dostęp do godziny, alarmów, minutnika i stopera.
Oprogramowanie
Aby skorzystać z funkcji smart, potrzebne jest urządzenie z interfejsem Bluetooth oraz aplikacja Razer Nabu. Ta ostatnia wymaga założenia konta, konfiguracji profilu, a parowanie odbywa się w obrębie opisywanego programu.
Aplikacja Nabu pokazuje dzienne statystyki w widoku ogólnym oraz szczegółowe w przedziale tygodnia lub miesiąca. Z lewej strony jest hamburgerowe menu, które daje dostęp do ustawienia celów, a także skrót do ustawień – jest tego sporo. Można zmienić intensywność podświetlenia, włączyć automatyczne ustawianie czasu, położenie zegarka, intensywność wibracji, a nawet włączyć kurant i ustawić alarm.
Niestety w menu jest schowany także włącznik trybu „nie przeszkadzać” (DND – Do Not Disturb). W nocy wolałem po prostu wyłączyć interfejs Bluetooth, niż szukać tej opcji gdzieś w menu – szkoda, że nie wyciągnięto jej na wierzch.
Podsumowanie
Sama koncepcja Razer Nabu Watch jest moim zdaniem rewelacyjna – nie każdy potrzebuje rozbudowanych smart-zegarków, które na jednym ładowaniu działają do dwóch dni. Nabu Watch zapewnia podstawowe funkcje, w tym pełnoprawny zegarek ze stoperem, minutnikiem i alarmami, który jednak na typowej pastylkowej baterii działa rok. Zintegrowana opaska to z kolei podstawowe funkcje fit i proste powiadomienia, a tydzień pracy na jednym ładowaniu to bardzo dobry wynik. W kontekście tych możliwości, wodoodporności i jakości wykonania, cena (~700 złotych) nie wydaje się przesadzona.
Z drugiej strony, realizacja mogłaby być lepsza. Ekranik OLED jest nieczytelny w słoneczny dzień (lepiej było w opasce Nabu), a cyfrowy wyświetlacz zegarka słabo widać wieczorem i nocą, nawet przy aktywnym podświetleniu. Szkoda też, że Nabu Watch nie wyposażono w pulsometr. Zegarek nie ma też żadnych funkcji dla graczy, a w końcu Razer z tego słynie. Można przyczepić się także strony wizualnej – nie każdemu się spodoba. To raczej bardziej sportowy design, nastawiony na praktyczność, a nie biżuteria.
Satysfakcja z zakupu będzie więc zależna od konkretnych potrzeb i preferencji – dla jednych Nabu Watch może okazać się idealnym wyborem, podczas gdy inni mogą być zawiedzeni.
3 replies on “Razer Nabu Watch – test wyjątkowego, hybrydowego smartwatcha”
Czegoś podobnego szukam ale za mniejsze pieniądze.
Zegarek zwykły + minimum przez BT. Poleci ktoś coś Chin? Cena tego [i gabaryty] mnie zniechęcają.
nie polecam brudzi sie łapie wszystkie brudy pod świetlenie kit jedynie oled jest spoko bo jest jasny w nocy za tą cenę nie polecam stanowczo, poczekamy może wypuszczą coś lepszego!!!
Nie polecam zegarka na tym etapie od razera podświetlenie to lipa straszna ,oled spoko w nocy tylko, brud klei się niemiłosiernie, szkiełko zarysuje sie przy byle otarciu, nie polecam niech opracują coś lepszego nie za tą cenę naprawde !