Wygląd i wykonanie
Sony Xperia X mimo zmienionej serii pozostaje jeszcze w stylu Omnibalance, co znamy praktycznie od pierwszej Zetki. Fakt, że design i wykonanie z wersji na wersję jest udoskonalany, coś tam jest zmieniane, ale chyba wszyscy czekamy na prawdziwe, rewolucyjne zmiany, bo mam nieodparte wrażenie, że topowe smartfony Sony są jakieś takie trochę „nijakie” i komuś tam na górze brakuje po prostu pomysłu, by odważniej pociągnąć myszką na etapie projektowania.
Mogę się nawet założyć, że pokazując komuś Xperię X i Xperię Z5, a nawet Xperię Z3 Plus nie mówiąc który jest którym, nie będzie w stanie wskazać tego najnowszego.
Nie twierdzę jednak, że Sony Xperia X wygląda źle, a wręcz przeciwnie, bo to dobrze wykonany smartfon z aluminiową, starannie wykończoną obudową typu unibody. Pamiętacie tylną obudowę w Xperii Z5 i Z5 Compact, która wyglądała jakby była pokryta matowym szkłem? Fajnie im to wyszło, więc… Sony postanowiło trochę odmienić ten element. Nie wiem czy na dobre, ale mamy tutaj ponownie aluminium i nieco mniej matową powierzchnię (która w wersji Performance wygląda jakby jeszcze została „przeszczotkowana” w pionie). Na szczęście nie zbiera paluchów, przynajmniej w wersji złotej, którą testowałem. Ramka jest wyraźnie oddzielona od przedniej i tylnej tafli, więc z czasem w szczelinach mogą pojawić się zanieczyszczenia. Xperię X trzyma się całkiem komfortowo, bo mimo mocno prostokątnej budowy ma łagodnie zakończone krawędzie. Dużo daje też ekran 2.5D przez co smartfon lepiej się prezentuje i lepiej obsługuje.
Rozmieszczenie elementów jest raczej klasyczne i bardzo podobne do tego jakie znamy z Xperii Z5. Patrząc na tył mamy w lewym górnym rogu aparat, który został zaakcentowany okrągłą ramką, a poniżej niego umieszczono diodę LED, szkoda tylko, że jedną. Dobrze chociaż, że producentowi udało się całkiem dobrze schować optykę w obudowie, przez co nie wystaje jak w niektórych flagowcach. Na tylnej obudowie w centranym punkcie jest też wygrawerowane logo Xperia.
Obracając smartfon widzimy wyświetlacz i kilka rzeczy, które przeważnie producenci umieszczają na froncie. Sony jednak postanowiło nieco to zmienić, bo nad ekranem wpasowano moduł NFC, który we wcześniejszyc modelach był klasycznie z tyłu. NFC jest nad ekranem, a jego miejsce wskazuje odpowiednia naklejka. Tuż obok jest przedni aparat, głośnik i dwa czujniki – oświetlenia i zbliżeniowy. Głośniki w zasadzie są dwa, bo drugi jest jeszcze pod wyświetlaczem. Jest tam też sporo zmarnowanej powierzchni, jak to w Xperiach bywa, ale przynajmniej Sony zachowało pewną symetrię między górnym, a dolnym paskiem obudowy.
Złącza i przyciski zostały trochę porozrzucane po całej ramce smartfonu. Zaczynając od dołu mamy tylko mikrofon i złącze microUSB 2.0, a z kolei na górze mini jack na słuchawki i drugi mikrofon. Lewy bok to miejsce dla slotu na karty microSD i nanoSIM. Najwięcej dzieje się na prawej krawędzi, ale sami przyznacie, że projektantów nieco poniosła fantazja (albo ten ktoś miał za krótkie palce). O ile do włącznika, który jest jednocześnie bardzo charakterystycznym czytnikiem linii papilarnych i fizycznego przycisku aparatu nie można mieć zastrzeżeń – są umieszczone tam gdzie być powinny – to za przyciski głośności ktoś powinien dostać nagrodę w postaci 24-godzinnego seansu trudnych spraw bez przerwy na siku. Pewnie w zamyśle miały ułatwić obsługę funkcji aparatu, ale po prostu są ulokowane w bardzo niewygodnym, niefortunnym, by nie napisać po prostu głupim miejscu. Idealnym podsumowaniem byłoby tu zdjęcie boba budowniczego z napisem „Panie, a kto tu Panu tak…”, no właśnie.
Sporo dobrego mogę powiedzieć o czytniku linii papilarnych,. Choć jestem zwolennikiem umieszczania go z tyłu obudowy to muszę przyznać, że ten w Xperii X ma u mnie drugie miejsce – znajduje się w wygodnym miejscu, „pod kciukiem” jeżeli trzymamy smartfon w prawej dłoni. Ma dobry czas reakcji, choć trzeba go dotknąć i jednocześnie wcisnąć, by odblokować telefon.
Mam niezbyt dobrą wiadomość dla osób, które korzystają ze wcześniejszych Zetek, chcą się przesiąść na nowszy model, a priorytetem jest odporność na wodę. Sony Xperia X nie jest wodoodporna (no chyba, że tylko raz) i od razu trzeba to zaznaczyć, bo nie każdy pewnie zdaje sobie z tego sprawę.
Warto jeszcze zaznaczyć, że Sony Xperia X ma 7,9 mm grubości, więc jest minimalnie grubsza niż Xperia Z5, ale za to jest nieco węższa (69 mm) i niższa (143 mm). Mając jednak obydwa smartfony w rękach wyraźnie odczujemy, że Xperia X jest wygodniejsza i lepiej leży w dłoni – głównie przez wspomniane już wyżej łagodniejsze krawędzie obudowy i ekranu. Smartfon waży 153 gramy.
SPIS TREŚCI:
5 replies on “Recenzja Sony Xperia X – lepiej, ale nie najlepiej”
Czemu porownujecie xperia x z flagowcami typy s7 itp. Xperia x to nie flagowce a konkurent dla np. Galaxy A5.
Flagowce od Sony była Xperia X Performance… Teraz Xperia XZ….
Drogi kolego, a czy kolega wie, że Xperia X ma ten sam aparat co X Performance? A Xperia XZ to zupełnie inna bajka, bo pojawiła się dopiero na IFA.
A co ma aparat do całości. W recenzji pada porównanie do innych flagowców nie tylko przy okazji aparatu. PS. Fizycznie to te same matrycę ale czy obiektyw” i soft/firmware jest ten sam?
PS. Np w wydajności jest odniesienie do S7… A nie do A5 dla którego xperia x jest konkurentem..
A w baterii porownujecie do Xperi Z,Z1… Które znowu maja się nijak do Xperia X