W swoich rękach miałem prawie każdego przedstawiciela serii Mate. Prawie, bo zacząłem od Huawei Mate S, który według mnie był swego rodzaju eksperymentem – głównie ze względu na wyświetlacz AMOLED czy technologię Press Touch – i smartfonem zbyt dobrym jak na swoje czasy (szczególnie w tej najlepszej, złotej wersji). Potem był Huawei Mate 8, zaskakujący czasem pracy na baterii i wielkością, bo mimo 6-calowego ekranu bardzo przyjemnie się go używało. A teraz przyszedł czas na jego następce. Huawei Mate 9 zadebiutował na początku listopada i tak się akurat złożyło, że od tamtej pory go używam. Doczekałem się też pierwszej, ważnej aktualizacji, więc to najwyższy czas, by napisać, jakim jest smartfonem.
Nie ma co ukrywać, że Mate to trochę taki odpowiednik samsungowego Note’a, tyle tylko, że bez rysika. Pojawia się w podobnym czasie, też ma spory wyświetlacz i mimo tego, że nie ma tego o czym wspomniałem, nadrabia sporą ilością innych funkcji i rozwiązań. A skoro „nołtowi” trochę podwinęła się bate… ekhm noga, to Huawei Mate 9 jest jedną z propozycji, jeśli szukamy większego smartfonu z topową specyfikacją i masą przydatnych rozwiązań.
Zaczynam standardowo, od opakowania, ale trzeba o tym napisać. Tym bardziej, że w pudełku znalazło się w końcu to, czego wcześniej nie było, a powinno być. Huawei idzie tą samą drogą co wcześniej i myślę, że gdyby na pudełku od poprzedniego Mate’a zamienić 8 na 9, to nikt tak naprawdę nie wiedziałby od jakiego smartfonu pochodzi. Prosto, czysto i solidnie, bez żadnych udziwnień. Trochę mi tylko szkoda, że smartfonu nie zapakowano tak jak swego czasu Huawei P8. To było coś, co od razu kojarzyło się z „Huawei design”.
Gdy zajrzymy do środka, znajdziemy wszystko co nam potrzebne, zapakowane w osobne pudełeczka, odpowiednio oznaczone. Pod smartfonem znajdziemy między innymi przewód USB Type C z adapterem sieciowym, który wspiera szybkie ładowanie Super Charge. Adapter przez to jest trochę większy niż w przypadku innych smartfonów Huawei, a środek przewodu USB jest fioletowy, choć to traktujcie tylko jako ciekawostkę. Są też słuchawki i dam sobie paznokcia uciąć, że te same co w zestawie z Huawei P9.
Warto jednak zaznaczyć, że wreszcie w pudełku jest przejściówka z symetrycznego USB typu C na bardziej standardowe micro USB, co jest bardzo na plus i czego brakowało we wcześniejszych smartfonach z tym złączem. Chwali się też obecność prostego etui na tył (tak zwanych plecków) i w zasadzie na tym zostańmy, że jest, bo jak już zdążyłem się przekonać, etui po założeniu na telefon jest luźne przez co może zarysować ramkę. Na plus jest to, że na ekranie fabrycznie naklejono folię, która ochroni przed drobnymi zarysowaniami.
Huawei Mate 9 trafił do Polski w oficjalnej cenie 2999 złotych. Aktualną cenę możecie znaleźć poniżej, w zależności od tego czy chcecie wersję z szaro-czarną czy złotą obudową.
SPIS TREŚCI:
7 replies on “Recenzja Huawei Mate 9. Ładny, szybki i nie taki duży jakby się wydawało”
„Wiadomo, że nie powinno się doładowywać baterii”
Ciekawe stwierdzenie 🙂
W przypadku akumulatorów Li-Ion i Li-Po najważniejsze są trzy kwestie – Nie pozwolić im się rozładować do zera (a co gorsze odstawić smartfon w takim stanie na dłuższy okres), po drugie, najlepiej podłączyć smartfon do ładowarki przy 10-15% jak pojawi się pierwszy komunikat o słabej baterii (np. nie czekać aż się wyłączy) i po trzecie, nie doładowywać baterii, bo tego po prostu nie lubią, czyli podłączając smartfon do ładowarki najlepiej odłączyć go jak bateria będzie w 100% naładowana.
Odczuwam zmniejszenie pierwotnej długości pracy o około 20% czyli standard.
Czegoś nie rozumiem. Mate 9 ma typ pamięci UFS 2.1, a nie 2.0. Czy może to zależy od wersji?
Hej, podałeś złe wymiary w specyfikacji
Dzięki, poprawione. Musiało zostać przez przypadek z poprzedniej tabelki.
Jest już aktualizacja dla Mate9 MHA-L29C432B156