Po prostu, jest ładny
W przypadku wyglądu ZenBooka UX430 trzeba przede wszystkim poruszyć dwie kwestie. Po pierwsze, ten model to przykład na to, jak genialnym rozwiązaniem było wpakowanie 14-calowego wyświetlacza do obudowy o rozmiarach dla typowego 13,3-calowego ultrabooka. Tym samym udało się osiągnąć wielkość podobną do modelu UX305, który jak mnie pamięć nie myli jest jednym z najlżejszych i najsmuklejszych laptopów Asusa, ale zwiększając o niemal jeden cal przestrzeń roboczą. Z początku siedem dziesiątych cala może wydawać się mało, ale w rzeczywistości robi jednak różnicę. Lepiej mieć niż nie mieć. Po drugie – kolor. Granatowa wersja na żywo wygląda genialnie i śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z ładniejszych komputerów mobilnych na rynku. Widziałem obie i dosłownie chwila wystarczyła, by utwierdzić się w przekonaniu do tego, o czym przed chwilą napisałem. Swoją drogą, taki odcień granatu został zaczerpnięty od flagowego komputera Asusa, czyli ZenBooka 3 UX390, bo to on zadebiutował właśnie w takim kolorze.
ZenBook waży około 1,3 kilograma i ma niecałe 16 milimetrów grubości, a mimo tego udało się stworzyć dobrze wykonany i spasowany sprzęt w zgrabnej, aluminiowej obudowie. Biorąc laptopa do ręki czujemy jego wartość i wiemy, że nie jest to pierwszy lepszy sprzęt, a jednak propozycja z wyższej półki. Obudowa ogólnie daje poczucie solidności, miejsce gdzie znajduje się klawiatura jakoś znacznie się nie ugina, ale gdy przyłożymy nacisk na obudowę matrycy to poczujemy, że powierzchnia lekko „pracuje”. W sumie, patrząc na wszystkie modele laptopów Asusa, tych typowo mobilnych, to tego można sklasyfikować zaraz pod topowym ZenBookiem 3. Dla ścisłości, z aluminium wykonano całą dolną część obudowy i ramkę matrycy. Obudowa wokół ekranu to tworzywo sztuczne, podobnie jak wierzchnia część matrycy. I tutaj pojawia się pierwszy i być może jedyny problem. Według mnie śliska, błyszcząca pokrywa to największy minus biorąc pod uwagę wykonanie testowanego Asusa. Niestety nie dość, że bardzo szybko się brudzi, zbierając odciski paluchów i kurz to jeszcze nie trzeba wiele wysiłku by ją zarysować. Dodatkowo, lekko się wygina, gdy złapiemy ją palcami na rogach i poruszamy. Na szczęście, nie wpływa to na jakość wyświetlanego obrazu (nie występują zakłócenia, tzw. „duszki”). Zupełnie inaczej to by wyglądało, gdyby na wierzchu pojawiło się szkło. Z pewnością obudowa byłaby trwalsza i mniej podatna na wyginanie, ale zapewne cena sprzętu podskoczyłaby o kilka stówek.
Więcej niż jedno w MacBooku…
Laptopa nie otworzymy jedną ręką, ale dostanie się do środka ułatwia na pewno wycięcie na środku obudowy. Pomimo tego, że to sprzęt stricte mobilny to nie wykastrowano go z najpotrzebniejszych złączy i muszę przyznać, że jak na taki sprzęt jest ich całkiem sporo. Są dwa, pełnowymiarowe porty USB, z których jedno jest w standardzie USB 3.1 Gen. 1 (czyli dawniej USB 3.), do tego jedno symetryczne USB Type C, a do tego micro HDMI (z adapterem na „duże” w zestawie) i mini jack 3,5 mm w wersji combo. Nie zabrakło też czytnika na karty pamięci SD, który jest na lewym boku. Według mnie taki zestaw wystarczy, a jeśli będziemy chcieli podłączyć komputer do sieci przewodowej to zawsze można skorzystać z przelotki na RJ-45, która jest w pudełku. Rozmieszczenie złączy jest raczej sensowe, głównie ze względu na USB, bo mamy jedno na każdą stronę, choć trochę szkoda, że złącza na prawej krawędzi są tak blisko siebie. Gdyby ktoś chciał podłączyć wszystko na raz, pewnie byłby problem.
Klawiatura i touchpad na plus
Klawiatura w testowanym ZenBooku jest w kolorze czarnym i ma 6 rzędów klawiszy, przy czym ten na samej górze z przyciskami funkcyjno-multimedialnymi jest węższy o połowę. Podobnie też wyglądają przyciski strzałek, które zostały zmieszczone na długości Shifta i wysokości dolnego rzędu. Są więc mniejsze, nawet od tych funkcyjnych z górnego rzędu. Ale przecież nie jest to sprzęt do grania, więc brak „pełnowymiarowych” strzałek jest tutaj do przeżycia. Klawiatura jest płaska i można by stwierdzić, że taka typowa jak to w ZenBookach od Asusa. Pisanie wymaga chwili przyzwyczajenia, przyciski nie mają dużego skoku, klawiatura jest cicha i mam wrażenie, że została pozbawiona takiego „metalicznego” dźwięku, jak to było wcześniej.
U mnie tego typu sprzęt jest wykorzystywany głównie do pisania tekstów (czy ogólnie biurowej pracy), więc często zwracam uwagę na rozmieszczenie i wielkość konkretnych przycisków, na przykład prawego Shifta. W testowanym wcześniej laptopie Yoga 710-14 od Lenovo było to dramatycznie rozwiązane, bo Shift był węższy o połowę, po lewej miał górną strzałkę i podczas pisania zamiast w Shift uderzało się w strzałkę. W Asusie na szczęście nie ma tego problemu, ale niestety zalazłem inny. To nieszczęsny przycisk Delete, który został przesunięty w lewą stronę, a na jego miejsce wskoczył przycisk zasilania. Nie muszę chyba mówić, co działo się w chwili, gdy chciałem szybko usunąć maila – zamiast z przyzwyczajenia pacnąć w Delete to wybierało się przycisk zasilania i komputer przechodził w tryb uśpienia.
Klawiatura jest podświetlana na biało-niebieski kolor i ma trzy poziomy działania. Podświetlenie lekko przebija się między przyciskami, ale lepiej jest je mieć niż nie mieć, bo cholernie przydaje się podczas pracy wieczorami. Summa summarum, na klawiaturze pisze się wygodnie, nawet dłuższe teksty, więc jeżeli sprzęt będzie używało się głównie do tego, to UX430 na pewno się sprawdzi.
Na uwagę zasługuje też spory, wygodny touchpad, który wygląda jakby był żywcem wyjęty z topowego ZenBooka UX390.
Jest delikatnie niżej niż obudowa i podobno został pokryty szkłem. Coś w tym jest, bo rzeczywiście palec gładko się po nim ślizga, ale wydaje się, że touchpad nie jest aż tak precyzyjny jakbym tego oczekiwał. Mam wrażenie, że kursor delikatnie „pływa”, co widać przede wszystkim, gdy chcemy wskazać jakąś ikonę w pasku zadań – w rezultacie, po zatrzymaniu palca nad ikoną, kursor zatrzymuje się nad nią z minimalnym opóźnieniem. Gładzik obsługuje wszystkie gesty dostępne w Windows 10, więc bez problemu można trzema palcami schować wszystkie otwarte okna bądź je przywrócić czy przewijać stronę www za pomocą dwóch palców.
Rewelacyjnie za to działa czytnik linii papilarnych, który został wmontowany w prawym górnym rogu touchpada. Używałem go cały czas podczas logowania się do systemu i sprawdzał się świetnie, za każdym razem reagując na przyłożenie palca, nawet jeśli ten był pod kątem. Przypisanie miałem dwa palce wskazujące, bo te są najwygodniejsze biorąc pod uwagę umieszczenie gładzika. Czas precyzję reakcji też trzeba zaliczyć do plusów, bo nie pamiętam sytuacji, w której czytnik by nie zareagował prawidłowo.
Najlepszy ekran w tej klasie sprzętu?
Ekran to kluczowy element tego ZenBooka i w zasadzie gdyby nie on to laptop nie robiłby takiego wrażenia. Wspomniałem już, że Asusowi udało się wcisnąć 14-calowy ekran w obudowę o typowych wymiarach dla sprzętu z 13,3-calowym ekranem, pozostawiając bardzo wąskie ramki wokół niego. Najcieńsze są po bokach ekranu i mają około 7 mm, a nieco grubsza ramka jest u góry, bo gdzieś musiała się zmieścić kamerka, mikrofon i czujnik oświetlenia. Według producenta ekran zajmuje jakieś 80% przedniego panelu i ja co prawda tego nie mierzyłem, ale patrząc na poniższe zdjęcia, jestem w stanie w to uwierzyć.
W testowanym ZenBooku mamy matrycę IPS o rozdzielczości Full HD ze świetnym odwzorowaniem kolorów, szerokimi kątami widzenia i bardzo przyzwoitą jasnością. Z początku myślałem, że maksymalna jasność ekranu jest zbyt niska, ale jak się okazało, zadziałał czujnik oświetlenia i trochę ją zmniejszył mimo tego, że suwak był maksymalnie po prawej stronie. Wystarczyło wyłączyć automatyczną jasność w ustawieniach, by sprawdzić, jak rzeczywiście matryca radzi sobie w jasnych, nasłonecznionych pomieszczeniach. Tak też pracowałem na tym sprzęcie przez większość czasu, ręcznie kontrolując podświetlenie ekranu.
Ogromnym plusem jest to, że matryca jest matowa, co skutecznie niweluje wszelkie refleksy świetlne czy tak zwany „efekt lustra”, gdzie w matrycy odbija się twarz użytkownika. Znacznie wpływa to na komfort pracy, a mimo antyrefleksyjnej powłoki kolory były prawidłowo odwzorowane i na swój sposób nasycone. Obraz był widoczny nawet pod bardzo szerokim kątem, ale patrząc od góry można było dostrzec lekko różową poświatę.
SPIS TREŚCI:
Asus ZenBook
Asus ZenBook UX430
Asus ZenBook UX430 recenzja
Asus ZenBook UX430UA
Recenzja
TOP
UX430UA-GV027T
6 replies on “Recenzja Asus ZenBook UX430UA. Piękna czternastka na piątkę z plusem”
Ups, rzeczywiście, umknęło mi w tekście, ale po pierwsze, tak obsługuje wszystkie gesty, a po drugie, dodałem już poprawkę 😉
ZenBooka 3 jeszcze nie miałem w testach, ale kilka razy miałem go w rękach 🙂 To już typowo mobilny i flagowy sprzęt, który trzyma jeszcze dłużej na baterii, jest mniejszy i lżejszy. Zresztą, możesz rzucić okiem na recenzję Kasi z Tabletowo – https://www.tabletowo.pl/2017/05/14/recenzja-asusa-zenbook-3-ux390ua/
Z tych trzech brałbym ZenBooka 3.
Ja dalej nie rozumiem cen nowej generacji laptopów gdzieś po 2014/2015, obecnie miejscie notebooków i ultrabooków zastąpiła dziwna moda z średnimi i5/i7 16nm, niby cienkie, niby nie mają karty graficznej, mają średni SSD a mimo to są drogie (tak jak kiedyś za tą cene można było kupić wydajnego grubego laptopa do gier) i na końcu nie wiadomo z jakiego powodu żrą dużo prądu.
W reklamach w telewizji wygląda to fajnie ale każdy z tych nowoczesnych laptopów za najgorszą wersje woła minimum 3200zł do 5000zł
Nie miałbym nic do tych laptopów ale one są porównywalne wydajnościowo z tymi grubymi np. gamingowymi sprzed 4 -5 lat a mimo to są drogie, bardzo drogie i w połowie nie naprawialne. Nie tyczy to się tylko ASUSa, Dell jeszcze bardziej zaszalał z cenami czy HP
jak ten lapek nadawałby sie dla studenta, który wykonuje projekty w programach CAD i tym podobnym? Daje rade? nie jest za słaby ? i za mały ?
Myślę, że to bardzo dobra propozycja, szczególnie, że sprzęt jest lekki i smukły, a na pewno będziesz go często ze sobą zabierał i przenosił. 14 cali to taki złoty środek i nie sądzę by okazał się za mały – w końcu ma Full HD, więc zmieści się tyle samo treści co na 15,6 cali z FullHD, będzie tylko trochę mniejsze, ale za to też nieco bardziej klarowne (większe ppi). Do CAD’a wybrałbym minimum wersję z i7, 8 GB RAM i wbudowaną grafiką w procesor, jeżeli sa to bardzo rozbudowane rysunki + 3D, wtedy idź w najlepszą wersję z kartą GT 940MX.