Kilka dni temu w moje ręce wpadły kolejne, tym razem sportowe, słuchawki kalifornijskiego giganta. Mowa tutaj o Plantronics BackBeat FIT 300, zwinnych bezprzewodowych słuchawkach dokanałowych dedykowanych dla ludzi aktywnych fizycznie. Przetestowałem je dość intensywnie nie tylko pod kątem jakości dźwięku. Ciekawych co z tego wyszło zapraszam do recenzji.
Plantronics BackBeat FIT 300 to słuchawki dokanałowe niewielkich gabarytów, połączone płaskim przewodem, na którym znajduje się wielofunkcyjny pilot z wbudowanym mikrofonem. Ciekawostką jest fakt, że testowane słuchawki dumnie dzierżą miano tych najlżejszych. Faktycznie chwilami trzymając je w ręce, można było o nich zapomnieć.
Opakowanie BackBeat FIT 300 nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest to zwykły, najzwyklejszy karton z nadrukami. O ile samo pudełko w żadnym stopniu nie musi być oryginalne, o tyle zawartość już powinna. Tutaj jednak również skromniutko. Wewnątrz znajdziemy wytłoczkę przypominającą tę po jajkach z hipermarketu, sam produkt, wymienne gumki w dwóch dodatkowych rozmiarach, przewód micro USB oraz instrukcję obsługi. Rozumiem, że ten podstawowy zestaw niby wystarcza, ale skoro Plantronics przyzwyczaił nas, że jest firmą, której produkty cechuje prostota i wygoda użytkowania, to ja się pytam, gdzie jest futerał? Skarpeta? Cokolwiek? Osobiście uważam, że w słuchawkach tej klasy już jest to standard. Tym bardziej, że bliźniaczy model BackBeat FIT posiada etui na ramię w zestawie.
Aktualizacja: Dostałem informację, że jest wersja słuchawek z etui. Jeśli kogoś interesuje taki zestaw to musi szukać Plantronics BackBeat FIT 305.
Plantronics BackBeat FIT 300 – opakowanie / fot. Galaktyczny
Nie da się ukryć, że Plantronics BackBeat FIT 300 to typowy produkt dla biegaczy. Dwie niezbyt masywne słuchawki dokanałowe, połączone krótkim przewodem, na którym znajduje się pilot. Swoją drogą pilot w tym modelu ma jedną bardzo rażącą w oczy wadę – błyszczący plastik typu piano. Wrażliwy na ryski i zatarcia równie mocno, co lakier na japońskich autach. Na pilocie znajdują się trzy przyciski, mikrofon oraz zabezpieczone klapką gniazdo micro USB do ładowania – klasyka gatunku. Nietuzinkowy jest sam przewód, który nie jest cały gumowany jak u większości konkurencyjnych modeli, a raczej przypomina pleciony rzemyk, który od pilota do lewej słuchawki jest granatowy, a do prawej jasno-niebieski. Tak nietypowy zabieg sprawia, że słuchawki wyglądają oryginalnie, a ponadto łatwo odróżnić od siebie lewą słuchawkę od prawej bez mozolnego wpatrywania się w subtelne oznaczenia drobnym druczkiem. Dokładnie na środku przewodu znajduje się klips, umożliwiający przypięcie słuchawek do koszulki. W zestawie otrzymujemy wymienne gumki o różnych rozmiarach – łącznie z zamontowanymi 6 sztuk, czyli 3 rozmiary. Wszystkie posiadają wyprofilowane wsporniki, żeby słuchawki opierały się o małżowiny uszne i nie wypadały. To dobre posunięcie, ponieważ w codziennym użytkowaniu bardzo często odnosiło się wrażenie, że tylko dzięki tym wspornikom słuchawki się trzymały, a 14 gramów wcale nie tak trudno zgubić.
Słuchawki Plantronics BackBeat FIT 300 / fot. Galaktyczny
Testowy egzemplarz jest w kolorze granatowym, natomiast klient ma oczywiście wybór. Dostępne kolory to granatowy, limonkowy, koralowo-różowy oraz czarny.
Plantronics BackBeat FIT 300 w akcji
Naszą przygodę z BackBeat FIT 300 rozpoczynamy oczywiście parowaniem. W moim przypadku test odbywał się ze smartfonem iPhone 6s. Nie ma najmniejszego sensu, żebym krok po kroku opisywał parowanie, w każdych słuchawkach odbywa się to praktycznie w ten sam sposób. Ważne jest, że w tym modelu mamy asystenta głosowego w języku angielskim, który nie pozwala nam się pomylić. Mało tego, nawet wspomina o stanie naładowania baterii, co by się nie okazało, że w połowie treningu sprzęt odmówi posłuszeństwa. Dodatkowo w wielu smartfonach obecnie, a na pewno w przypadku wszystkich smartfonów firmy Apple mamy dodatkową funkcję. Po połączeniu możemy podejrzeć stan naładowania baterii słuchawek obok ikonki Bluetooth na górnej belce powiadomień.
Ogólne wrażenia z użytkowania są pozytywne. Mamy w tym modelu do czynienia z prawie pełnym wygłuszeniem. Często nie musimy słuchać muzyki w danej chwili, żeby wcale nie usłyszeć co mówi do nas osoba stojąca obok. Słuchawki są lekkie, kompaktowe i wygodne. Elementy są dobrze spasowane. Są odporne na zachlapania i na pot (certyfikat IPX5). Przewód jest dodatkowo wzmocniony, co pozwala swobodnie używać ich przy różnego rodzaju aktywności fizycznej, ale nie tylko. Słuchanie muzyki na kanapie w pozycji horyzontalnej również jest wskazane.
Plantronics BackBeat FIT 300 / fot. Galaktyczny
Testowane BackBeat FIT 300 idealnie sprawdzają się jako zestaw słuchawkowy. Posiadają obsługę HD Voice, wytrzymują na baterii spokojnie około 6 godzin rozmów oraz umożliwiają połączenie jednocześnie dwóch urządzeń, nie ustępując tym samym klasycznym zestawom słuchawkowym bluetooth. Multipoint connection sprawia, możemy odrzucić żonę i porozmawiać z kochanką… lub odwrotnie. Rozmowy głosowe za pośrednictwem tych słuchawek są na bardzo wysokim poziomie. Zarówno my, jak również nasi współrozmówcy słyszą wszystko idealnie czysto i wyraźnie.
Skoro już wspomniałem o baterii, mamy tutaj akumulator litowo-polimerowy. Pełny cykl ładowania wynosi niespełna 2 godziny i pozwala na prawie 7 godzin nieustannego słuchania muzyki, albo pół roku czuwania, jak kto woli. Producent deklaruje 6 godzin ciągłej pracy, jednak słuchawki te są na swój sposób szczególne ze względu na skalę regulacji głośności. W każdych testowanych do tej pory słuchawkach najlepszą jakość i najwięcej radości uzyskiwałem na maksymalnej głośności. Tutaj maksymalna głośność to zdecydowanie za wiele. Po pierwsze za głośno, po drugie dźwięk się już zlewa i zniekształca. Odjęcie trzech kresek ze skali daje taki sam efekt jak inne słuchawki na maksie, a przy okazji i bateria się oszczędza. To pozwala wydłużyć deklarowany czas przynajmniej o tę godzinę.
Plantronics BackBeat FIT 300 – pilot / fot. Galaktyczny
Na koniec najważniejsze, czyli jakość dźwięku. Długo myślałem jak ogarnąć słowami to co tutaj się zadziało. Fakt, że nie są to słuchawki audiofilskie tylko sportowe i nie powinno się wymagać od nich wyjątkowego brzmienia, ale tu nawet nie chodzi o jakość. Dźwięk jest po prostu inny niż w jakichkolwiek słuchawkach testowanych do tej pory. I tutaj od razu nasuwa się jedno słowo – wokal. Ale nie taki normalny, a raczej taki na żywo, prosto ze studia nagraniowego. Z lekkim echem w tle. Myślę, że to jest dźwięk przewodni praktycznie w każdym utworze. Niezależnie, czy jest to disco polo, pop, hip-hop czy hard metal. Jest to dźwięk w dużym stopniu elektroniczny, tak jak gdyby na muzykę został nałożony filtr. Nie mamy tutaj do czynienia z typowym V jak w przypadku większości słuchawek w tej kategorii. Niskie tony również potrafią w niektórych utworach zaskoczyć, ale brakuje tego typowego mocnego uderzenia. Ogólnie po przesłuchaniu mnóstwa utworów znanych i mniej znanych zauważyłem jedną zależność. Wokale potrafią zaczarować swoim płynnym rozbrzmiewaniem i nawet basu nie brakuje dopóki nie jest to typowa „łupanka”. Gdy dźwięków nie jest dużo w danym utworze to naprawdę można się rozkoszować muzyką. Wszystkie ścieżki są od siebie odizolowane i współgrają genialnie. Problem zaczyna się w dwóch sytuacjach. Gdy jest bardzo dużo różnych dźwięków na raz lub gdy słuchamy za głośno. Wówczas wszystko się zlewa ze sobą i mamy jedną wielką zalewajkę. Ogólnie porównując jakość dźwięku tych słuchawek z innymi w zbliżonej cenie to naprawdę nie ma wstydu. Większe wrażenie udawało się na mnie zrobić tylko zdecydowanie droższym produktom. Oscylując tylko w tym przedziale cenowym ciężko się czepiać. Jest naprawdę przyzwoicie.
Plantronics BackBeat FIT 300 / fot. Galaktyczny
Podsumowanie
Plantronics BackBeat FIT 300 to lekkie i kompaktowe słuchawki przeznaczone dla pasjonatów sportu. Są odporne na warunki pogodowe, ważą tyle co nic, a w dodatku całkiem oryginalnie się prezentują. Bateria pozwala swobodnie na 6-7 godzin użytkowania co jest ogromną zaletą wśród sprzętów tej kategorii. Jakość dźwięku może nie stoi tutaj na poziomie profesjonalnym. Utwory brzmią bardzo elektronicznie, wręcz chwilami nienaturalnie. Ma to jednak też swoją zaletę. Z pewnością taki efekt dźwięku bardziej mobilizuje do działania, aniżeli ten bardziej standardowy, a w przypadku uprawiania sportu można czerpać z tego ogromną korzyść bo przecież psychika jest tutaj bardzo ważna. Osoby oczekujące doznań typowo audiofilskich przed zakupem odsyłam do posłuchania jak brzmią FIT 300 bo tak jak wspomniałem dźwięk ten jest jakby „unowocześniony” i nie każdy może lubić taki sposób odwzorowania muzyki.
Plusy:
Najlżejsza konstrukcja wśród słuchawek mobilnych – tylko 14 gramów! | |
Obsługa dwóch urządzeń jednocześnie | |
Czas pracy baterii do 6-7 godzin | |
Oryginalny wygląd | |
Asystent głosowy | |
HD Voice |
Minusy:
Błyszczący plastik na pilocie | |
Bardzo ubogi zestaw bez etui (etui jest w wersji BackBeat FIT 305) | |
Dźwięk do którego trzeba się przyzwyczaić |
No Comments