Kilka miesięcy temu przesiadłem się z klasycznego, 14-calowego laptopa na bardziej mobilnego Surface’a i teraz mogę powiedzieć, że wcale tego nie żałuję i gdybym miał to zrobić jeszcze raz, to nawet bym się nie zawahał. Jeśli mobilność i wydajność mają iść w parze to trafiłem na wręcz idealne rozwiązanie. Ale mimo tego nadal z ciekawością śledzę to , co dzieje się na rynku komputerów przenośnych, które stają się coraz wydajniejsze, ale też znacznie smuklejsze i lżejsze. Czasami do tego stopnia, że zrywają z praktycznością przez co razem ze sprzętem musimy nosić worek akcesoriów. Jakiś czas temu mogłem przyjrzeć się bliżej laptopowi HP Elitebook x360 1030 G2, któremu udało się pogodzić trochę te rzeczy. 

Takim pierwszym, samodzielnie kupionym przeze mnie laptopem był właśnie HP i aż strach pomyśleć, że było to prawie 10 lat temu. Platforma Centrino, gigabajt RAM’u, dysk mniejszy niż pamięć w obecnych flagowych smartfonach, ale też dostęp do wszystkich możliwych złączy i multimedialny pilot chowany w obudowie. Pracował na Viście, więc, no, sami wiecie, ale mimo wszystko dobrze go wspominam, bo jak na tamte czasy to potrafił naprawdę wiele. Żeby jeszcze złapać punkt zaczepienia z wiekowym sprzętem to napiszę, że w najgrubszym miejscu miał 4 cm. To tak jakby teraz położyć trzy ultrabooki na sobie, gdzie jednym z nich faktycznie mógłby być testowany tutaj model, bo jest najcieńszym i najlżejszym konwertowanym laptopem biznesowym (a przynajmniej takim był w chwili pojawienia się na rynku). Mimo grubości na poziomie 1,39 cm udało się zmieścić więcej złączy niż mają wszystkie maki dostępne na wystawie w pierwszym lepszym sklepie.

Przyznam się, że dawno nie miałem w rękach tak dobrze wykonanego sprzętu.

Wracam na to szczególną uwagę, bo z założenia ma to być urządzenie, na którym będziemy pracować codziennie, nawet przez kilka godzin, więc musi trochę wytrzymać. Patrząc na nowego Elitebooka jestem pewien, że wytrzyma i przetrwa większość konkurencyjnych ultrabooków. Inżynierowie stanęli na wysokości zadania, bo obudowa jest zbudowana i spasowana wręcz perfekcyjnie, jest w formie charakterystycznego „klina” i nie ma tutaj mowy o żadnych niedoróbkach. Na pierwszy rzut oka może nie sprawia wrażenie solidnej, ale wystarczy chwila by się przekonać o tym, że jest zupełnie odwrotnie. Po pierwsze, wystarczy złapać matrycę za rogi i poruszać. Nic się nie dzieje, nie wygina się, co z kolei jest też zasługą szkła Gorilla Glass na ekranie, które nadaje sztywności całej ramie. Po drugie, warto spróbować otworzyć komputer jedną ręką, bo jeśli się uda, to znak, że mamy do czynienia z najwyższej klasy urządzeniem. I tutaj możemy to zrobić bez problemu, idzie gładko i widać, że laptop jest dobrze wyważony, a naprawdę takich modeli ze świecą szukać. Przed gładzikiem jest jeszcze wycięcie, co już w ogóle ułatwia sprawę z otwieraniem. HP zawsze starał się wyróżnić jakoś swoje laptopy, dlatego też w tym można dostrzec połyskujące nowe logo marki na wierzchu i napis „Elitebook” na krawędzi z tyłu. Niby tylko detale, a cieszą.

Elitebook x360, jak sama nazwa wskazuje nie jest normalnym laptopem, tylko urządzeniem 2 w 1 czy jak ktoś woli, laptopem konwertowanym. Chodzi o to, że można wywinąć w nim ekran tak, by stworzyć tak zwany namiot, położyć w drugą stronę klawiaturą do dołu, by laptopa używać jak coś w rodzaju prezentera (tak zwany „namiot”, przydatne podczas np. prowadzenia wykładu i puszczania prezentacji) czy całkowicie przekręcić ekran, by laptop stał się wielkim tabletem. Owszem, zwiększa to możliwości sprzętu, ale przyznam się bez łaskotania, że nie jestem zwolennikiem takich kombinacji, tym bardziej jeżeli sprzęt jest dedykowany pod rynek biznesowy. Poza tym, że przekonwertowałem laptopa do wspomnianych pozycji, by zrobić zdjęcia, to podczas używania ani razu tego nie zrobiłem, bo nie widziałem takiej potrzeby.

W każdym razie, można i zdaje sobie z tego sprawę, że znajdą się takie osoby, które będą takiej funkcji używać na okrągło. Tym bardziej, że w zestawie dostajemy rysik HP Active Pen, który rozpoznaje aż 2048 poziomy nacisku i łącznie ma trzy przyciski. Wygląda niemal tak jak normalny długopis, ale jest od niego sporo cięższy (ok. 199 gramów), więc kilkudziesięciominutowe szkicowanie bez jakiejś przerwy może okazać się niezbyt komfortowe. Od strony software’owej dostajemy podobny zestaw jak w przypadku innych windowsowych urządzeń z dotykiem (np. Surface Pro). Możemy robić screeny (klikamy dwa razy na górny przycisk rysika) i dodawać do nich swoje zapiski, możemy tworzyć notatki, pisać odręcznie co później zostanie zamienione na znaki cyfrowe czy korzystać z takich aplikacji jak OneNote czy SketchBook. Trzeba tylko pamiętać, że rysik zasilany jest nietypową baterią AAAA, która powinna wystarczyć na około 7 miesięcy.

Bardzo szanuję to, że pomimo smukłej konstrukcji nie wykastrowano laptopa ze wszystkich potrzebnych złączy, które zostały rozlokowane tylko na bocznych krawędziach. Przypomnę, że testowany Elitebook ma niecałe 1,5 cm grubości (oczywiście zamknięty, razem z ekranem), a udało się zmieścić dwa pełnowymiarowe porty USB 3.1 (gdzie jeden ma funkcję ładowania), jeden port HDMI i jeden USB Type C, a także gniazdo mini jack (combo). Bez problemu wsadzimy też kartę pamięci, ale tylko w standardzie micro (slot po prawej stronie) i zabezpieczymy laptopa linką Kensington. Ale to nie wszystko, bo jest też slot na karty SC, co jest rzadkością w laptopach, ale kolejny raz zaznaczę, że jest to sprzęt typowo biznesowy. A skoro biznesowy to też ma być bezpieczny, bo slot możemy wykorzystać do dodatkowej weryfikacji/autoryzacji użytkownika. Takie zabezpieczenie jest często wykorzystywane w korporacjach i według wielu opinii jest też bezpieczniejsze od czytnika linii papilarnych czy zwykłego hasła. A skoro już o czytniku mowa, to ten jest ulokowany pod klawiszami strzałek, tuż obok naklejki z oznaczeniem procesora. Działa szybko i nie mam do niego zastrzeżeń. W dosyć nietypowym miejscu umieszczono przycisk zasilania, bo znajduje się w rogu na prawym boku i fizyczne przyciski do sterowania głośnością, również po tej samej stronie.

Ekran jest bardzo dobry, a SureView działa

Ekran w tym laptopie jest dotykowy i ma przekątną 13,3 cala. Można jednak dostrzec, że HP nie poszło w ślady innych producentów i nie zrobiło tak, by ekran miał jak najsmuklejsze ramki. Mnie to jednak w ogóle nie przeszkadza, choć na pewno wyświetlacz po otworzeniu nie robi takiego wrażenia jak chociażby ten w Ideapad 710s od Lenovo. Od strony technicznej mamy tutaj matrycę UWVA i rozdzielczość Full HD, ale istotne są tutaj przede wszystkim dwie rzeczy. Po pierwsze, wyświetlacz zabezpieczony jest szkłem Gorilla Glass, więc nie straszne mu wyginanie czy zarysowania. Po drugie, mamy tutaj technologię SureView, która zabezpiecza nas przed wścibskimi osobami, które siedzą obok nas w biurze, domu pociągu czy autobusie. Po prostu po włączeniu tej opcji osoba patrząca na ekran pod kątem nie będzie w stanie odczytać tego, nad czym pracujemy. Obraz wygląda trochę tak jakby był za mgłą, lekko rozmazany.

Do kolorów nie mam wątpliwości, są dobre i odpowiednio odwzorowane, a wyświetlany obraz szczegółowy i czytelny. Podobnie jest z kątami widzenia. Matryca właściwie reaguje na dotyk, choć przyznam, że rzadko używałem paluchów do obsługi systemu. Jedyne co mi przeszkadzało to jasność ekranu, która w mojej opinii mogłaby być wyższa. Nigdy nie używam maksymalnej jasności i przeważnie kontrolę oddaję w ręce czujnika, ale przy błyszczącej powierzchni, im więcej nitów tym lepiej, szczególnie w jasnych pomieszczeniach (a takie przeważnie są biura) czy blisko okna.

Klawiatura i touchpad na piątkę z plusem!

Często jest tak, że klawiatura i płytka dotykowa to dwie rzeczy, które od razu sprawdzamy przy pierwszym kontakcie ze sprzętem. W moim przypadku właśnie tak było, bo komputera używam codziennie i piszę na nim więcej niż przeciętny użytkownik. Tutaj jedno i drugie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, ale nie uważam, by była to najlepsza klawiatura i najlepszy touchpad pod słońcem. Choć, są blisko, co zaraz postaram się udowodnić.

Klawiatura jest czarna, podświetlana na biały kolor z lekką poświatą niebieskiego i ma pięć rzędów. Klawisze mają słuszną wielkość, są płaskie i znajdują się w odpowiednich odległościach od siebie. Klawiatura jest wręcz stworzona do długiego pisania, ma wyraźny, ale krótki skok klawiszy, a przy klikaniu wydaje taki trochę metaliczny dźwięk. Klawisze nie chwieją się na boki, nawet jeśli w jakiś nie trafimy na środku. Warto tutaj zwrócić uwagę na przyciski strzałek, gdzie górny i dolny przycisk zostały ściśnięte i trochę rozciągnięte. Nie jest to sprzęt do grania, więc rozumiem takie rozwiązanie i uwierzcie mi, znacznie lepiej korzysta się z takiego ułożenia niż wtedy, gdy wspomniane klawisze mają standardową wielkość, a górna strzałka wchodzi wyżej i „obcina” Shift o połowę. Kilka opcji zostało przypisanych do klawiszy funkcyjnych (to ten rząd na samej górze), gdzie obok tych standardowych jest też skrót do kalendarza i dedykowane przyciski do odbierania i kończenia połączenia. Nie trudno jednak przyuważyć, że projektanci tworząc środek tego laptopa widzieli wcześniej jednego z MacBooków. Spójrzcie jeszcze raz na klawiaturę czy charakterystyczne wycięcie pod touchpadem 🙂

Touchpad polubiłem za dwie rzeczy, bo jest duży i szklany. Płytka ma prawie 11 centymetrów długości i zajmuje około 1/3 powierzchni pod klawiaturą, choć do tej w najnowszym Macu jej trochę brakuje. Szkło sprawia, że palec gładko, płynnie przesuwa się po powierzchni, a my czujemy, że każdy nasz ruch jest precyzyjny. Nie mamy wydzielonych przycisków na dole, ale przez to prawy i lewy przycisk myszy możemy wybrać też nieco wyżej, a przez to szybciej. Tutaj przeszkadza mi tylko jeden aspekt – klik mógłby być cichszy.

Wydajny, ale lubi poszumieć

HP Elitebook x360 1030 G2 przywędrował do mnie w podstawowej konfiguracji na czele z procesorem Intel Core i5-7200U, 8 GB szybkiej pamięci RAM (DDR4, 2133 MHz) i dyskiem SSD o pojemności 256 GB w standardzie M.2 NVMe. Konfiguracja, która idealnie sprawdzi się w zadaniach biurowo-multimedialnych, a i jeszcze zostanie trochę mocy, by uruchomić coś bardziej wymagającego. Nie będę Was zanudzał wynikami z benchmarków, bo one i tak nic nie dają. Po prostu opiszę jak Elitebook sprawował się u mnie.

Ja na tym sprzęcie robiłem dosłownie wszystko to, co na stacjonarce czy surfejsie i nie odczułem większej różnicy. Od typowo prostych czynności jak przeglądanie stron otwartych w kilku kartach czy dłubanie na stronie po nawet rendering materiałów w Full HD. Zrobiłem testowo jeden film i czas był zbliżony do tego jaki osiągnąłem na sprzęcie z Intel Core i7-6650U, także jest dobrze, jak na sprzęt mocno mobilny i stricte biznesowy.

Fizyki jednak się nie oszuka i wentylator bardzo często daje o sobie znać. Szum słychać nawet podczas normalnego, niezbyt wymagającego użytkowania (czyt. oglądanie czegoś na YouTube, gdy otwarte były inne karty w przeglądarce czy w sytuacji, gdy Defender skanował system, a ja pisałem jakiś tekst). Wentylator jest jeden, a ciepłe powietrze wydobywa się z obudowy przez otwory w szczelinie pod ekranem. Nie miałem miernika dźwięku, ale szum był słyszalny, choć nie przeszkadzał mi aż tak bardzo – być może dlatego, że właśnie takiego zachowania po tym sprzęcie się spodziewałem.

Nie dochodziło do throttlingu, ale laptop na najwyższych obrotach zamieniał się małą suszarkę, żeby ogarnąć to, co dzieje się z układem. Najwyższa temperatura była – tu raczej bez zaskoczenia – nad klawiaturą przy otworach chłodzenia i dochodziła do lekko ponad 40 stopni Celsjusza. Na szczęście w miejscach, gdzie trzyma się ręce, temperatury były w normie, około 30 stopni, co widać powyżej na zdjęciach.

Producenci często deklarują czas pracy na baterii, do którego ciężko jest się zbliżyć i podobnie jest w tym przypadku. Około 16 godzin nie jest osiągalne. Mnie przy standardowej pracy biurowej, jasności ustawionej na auto udało i połączeniu z Wi-Fi udało się osiągnąć tak zwany „roboczodzień”, czyli około 8-9 godzin, pracując z przerwami i czasami z doskoku. Mimo tego, że czas jest niższy niż ten deklarowany to i tak uważam, że jest do zaakceptowania. Akumulator ma 3 ogniwa i 57 Wh, a ładujemy go zasilaczem o mocy 65 W i fajne jest to, że jest wsparcie dla szybkiego ładowania.

Jaki jest HP Elitebook x360 1030 G2?

Po spędzeniu kilku tygodni z tym sprzętem tylko uświadomiłem sobie to, co napisałem w tytule tej recenzji. Sprzęt o identycznych parametrach jesteśmy w stanie kupić dużo taniej, mieszcząc się nawet w czterech tysiącach złotych. Za ten konkretny trzeba wydać około 7 tysięcy. Ale tutaj chodzi o coś więcej. HP dołożyło wszelkich starań, by sprzęt pracował w każdych warunkach (klawiatura jest odporna na zachlapania), był mobilny, ale jednocześnie wytrzymały (obudowa ekranu jest bardzo sztywna), miał zadowalającą wydajność i komplet złączy, które najczęściej się wykorzystuje, nie bawiąc się w żadne przejściówki (no może poza adapterem na RJ-45 z USB). Laptop ma świetną klawiaturę i dokładny gładzik, a do tego możliwość obsługi rysikiem, więc jest świetnym urządzeniem dla osób, które pracują, tworzą różnego rodzaju treści. Ekran można obrócić, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by tego nie robić jeśli nie chcemy.

Tutaj płacimy też za coś więcej, coś co sprawia, że HP Elitebook X360 1030 G2 jest jednym z bezpieczniejszym laptopów na rynku. Cena – choć nadal uważam, że zbyt wysoka – bierze się z tego, że mamy technologię SureView, która daje nam tryb prywatny, procesor z technologią vPro, opcjonalny modem LTE i jeszcze kilka innych rozwiązań biznesowych w formie oprogramowania. Ja tyle na sprzęt bym nie dał, cokolwiek by nie miał, ale jeśli ktoś prowadzi firmę i potrzebuje niezawodnego, wszechstronnego sprzętu, a niekoniecznie liczy się z pieniędzmi, to wybór jest prosty. Nie jedyny, ale prosty.

Mnie osobiście brakuje też jakiegoś etui w zestawie, które ochroni sprzęt, ale też umożliwi jego przenoszenie. Przykładowo, smukła wsuwka, obowiązkowo skórzana, bo przecież w tej cenie nie wypada dać innego.

Plusy:

plus-iconŚwietna jakość wykonania i solidna konstrukcja
plus-iconPiękny, nowoczesny design
plus-iconSmukły i lekki, a z zacnym „środkiem”
plus-iconWygodna klawiatura i duży, szklany touchpad
plus-iconDuża ilość zewnętrznych portów
plus-iconWyświetlacz pokryty szkłem Gorilla Glass
plus-iconCzytnik linii papilarnych do Windows Hello
plus-iconTryb prywatny SureView i inne rozwiązania dla biznesu
plus-iconPorządny rysik i adapter USB – RJ45 w zestawie

Minusy:

minus-iconWysoka cena!
minus-iconChłodzenie, które daje o sobie znać
minus-iconKrótszy czas pracy na baterii niż deklaruje producent
minus-iconJasność wyświetlacza mogłaby być wyższa
minus-iconPrzydałoby się etui w standardzie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *