Potężny smartfon do gier? Najwyższy komfort grania na smartfonie? Kosmiczne parametry? Można by tak jeszcze kilka razy, aż do znudzenia, ale na każde to pytanie mam tylko jedną odpowiedź – Nie. Mam wrażenie, że tylko mnie ten smartfon nie zachwycił, ale to nic dziwnego, bo dla mnie już samo nazywanie smartfona gamingowym jest trochę na wyrost. Black Shark jest takim gamingowym smartfonem jak stuningowana pod Rzeszowem Calibra z podtlenkiem LPG jest idealnym samochodem do wyścigów na 1/4 mili. No dobra, ale o co chodzi z tym „Czarnym Rekinem”?
Nie rozumiem tego szumu wokół gamingowych smartfonów. Nabrało to większego znaczenia razem z premierą smartfonu Razer Phone, ale mam wrażenie, że gdyby nie był to smartfon właśnie od tego producenta, to nikt po prostu nie zwróciłby na niego uwagi. Zresztą, Razer nie byłby sobą, gdyby pokazali nie-gamingowy smartfon, skoro z tego niemal wszędzie obecnego „gejmingu” żyją. I wcale obecność ekranu z odświeżaniem na poziomie 120 Hz czy jakiś system chłodzenia cieczą nie sprawi, że zmienię swoje zdanie na temat tego typu wynalazków. Gdzieś tam niedawno pojawił się też prototyp od Nubii, który miał cztery (tak, napiszę to jeszcze raz, cztery!) wentylatory po jednym w każdym rogu, co już w ogóle jest absurdalnym pomysłem. Idzie to w złym kierunku i liczę na to, że nie rozpędzi się to aż tak, że każdy producent będzie chciał mieć w swoim portfolio smartfona stricte przeznaczonego do grania.
Według mnie, Xiaomi też nie zrobiło gamingowego smartfonu, którego na pewno nie można nazwać idealnym (jeśli o kwestie gamingowe chodzi), choć miłośnicy naprawdę mocnych smartfonów nie mogą narzekać. W środku jest Snapdragon 845, czyli najmocniejszy obecnie procesor mobilny od Amerykanów, do tego do 8 GB pamięci RAM i maksymalnie 128 GB pamięci wewnętrznej (UFS 2.1). I tutaj chciałbym rozwinąć trochę temat opierając się właśnie na pokazanym ostatnio modelu Black Shark. Po wielu tajemniczych zapowiedziach Chińczycy zaprezentowali u siebie smartfon, który podobno jest od Xiaomi (tak naprawdę Xiaomi jest właścicielem BlackShark Tech) i podobno jest do grania. Owszem, na tym smartfonie można zagrać i to w zasadzie we wszystkie dostępne produkcje, ale tak naprawdę można to zrobić na niemal każdym mocniejszym smartfonie, który nie jest reklamowany jako gamingowy. Wystarczy wziąć do ręki takiego Samsunga Galaxy S9+, OnePlus 5T czy nawet ostatniego iPhone’a żeby pograć we wszystko i może nawet przyjemniej niż na gamingowym smartfonie.
Black Shark / fot. producent
Nieodłącznym elementem wszystkiego co związane z gamingiem jest bardziej agresywny design i kontrastowe kolory. Nie inaczej jest w przypadku Black Sharka, którego obudowa, szczególnie z tyłu, ma różne przetłoczenia, jest nierównomierna i składa się z matowych i błyszczących materiałów. Dobrze chociaż, że nie mamy jakichś dodatkowych, różnokolorowych świecidełek, bo gamingowy sprzęt zazwyczaj taki jest, choć logo na obudowie może mylnie sugerować, że jest podświetlone na zielono. Producent zastosował tutaj system chłodzenia cieczą, który według zapewnień, ma zmniejszyć temperaturę podczas grania o maksymalnie 8 stopni, ale nie oszukujmy się, jeszcze nikt fizyki nie oszukał i jestem pewien, że te kilka stopni mniej nie zrobią różnicy, a obudowa po kilku godzinach grania i tak będzie gorąca.
Black Shark z gamepadem / fot. producent
Razem ze smartfonem pojawił się dedykowany gamepad, a raczej pół gamepada. W gamingowym świecie tylko jedno niesymetryczne rozwiązanie ma prawo bytu i jest to pad od Xboxa z przeciwstawnymi analogami. Coś czuję, że dołożenie takiego ustrojstwa tylko z jednej strony smartfonu wcale nie wpłynie na wygodę podczas grania, nawet jeżeli na padzie znajduje się jeden analogowy „grzybek”. Obawiam się, że trzymanie takiej „konsoli” w rękach będzie bardziej denerwować, bo po pierwsze, pad na pewno dołoży trochę gramów do całości, a po drugie, my inaczej będziemy odbierać całą rozgrywkę. Znacznie lepiej wyglądałoby to, gdyby Xiaomi poszło śladami Lenovo i stworzyło coś na wzór modułu MotoMods do grania albo zerknęło jak zrobiło to Nintendo w Switchu.
W mojej opinii Xiaomi Black Shark jest za bardzo przekombinowany. Black Shark wygląda kompletnie inaczej i to w głównej mierze jest ta jego „gamingowość”. Przykro mi to pisać, bo lubię smartfony od Xiaomi i od początku im kibicuję, ale wydaje mi się, że ten model podzieli los Sony Xperii Play. Dobrze chociaż, że z ceną nie przesadzili i smartfon będzie można kupić za niecałe 500 dolarów, a za połówkę gamepada będzie trzeba dorzucić dodatkowe 29 dolców.
źródło: GizmoChina
No Comments