Mam odwieczny dylemat – kupić dobry projektor czy jednak pójść klasycznie i wybrać naprawdę duży telewizor? Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji, ale fajnie, że jakiś czas temu miałem możliwość sprawdzenia jak to by było, gdybym wybrał pierwszą opcję. Wszystko za sprawą projektora Optoma HD27e.
Od razu napiszę, nie traktujcie tego tekstu jako recenzję, bo recenzją nie jest. To bardziej nieco dłuższa opinia po kilku tygodniach spędzonych z projektorem, obejrzeniu kilku meczów w trakcie Mistrzostw i filmów na ścianie w pokoju. To też odpowiedzi na niektóre pytania dotyczące możliwości jak chociażby to, jaką przekątną obrazu można uzyskać z konkretnej odległości.
Jeżeli ktoś sobie pomyśli o projektorze to zazwyczaj oczami wyobraźni widzi prostokątny klocek z lampą niekoniecznie umieszczoną centralnie z przodu, ważący tyle samo co 2,5 kilograma ziemniaków w siatce, z opcjonalnym pilotem. I tak też jest w przypadku Optomy HD27e. To urządzenie ważące niecałe 2,5 kg o wymiarach 298 x 230 mm i wysokości 97 mm. Biorąc zatem po uwagę wielkość to średni segment – jest sporo większy od tak zwanych pico-projektorów (np. testowany przeze mnie kiedyś Philips PicoPix), które zmieścimy nawet w kieszeni czy typowo korporacyjnego „giganta”, którego możemy spotkać np. na salach wykładowych.
Projektor jest solidnie wykonany i nie było w nim nic, co wzbudziłoby u mnie jakieś negatywne odczucia. Nic nie trzeszczy, nic się nie ugina, a gumowe nóżki trzymają go na miejscu. Po prostu, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Patrząc na projektor od przodu, lampa została umieszczona nieco bardziej z prawej strony. Tuż nad nią, na górnej obudowie jest przełącznik, którym możemy ustawić przybliżenie, a kręcącym samym pierścieniem możemy skorygować ostrość wyświetlanego obrazu.
Na górze jest też niewielki panel z kontrolkami i przyciskami do obsługi. Możemy tam nie tylko włączyć/wyłączyć projektor czy wybrać źródło obrazu i dostać się do menu, ale też zmniejszyć efekt wyświetlania trapezowego, gdy rzucamy obraz pod kątem czy z nierównej powierzchni. To ostatnie szczególnie jest przydatne, bo nie zawsze mamy idealne warunki żeby postawić projektor.
Projektorem możemy też sterować zdalnie za pomocą dołączonego do zestawu pilota. Nie powala jakoś swoim wyglądem i wygląda trochę tak jak piloty do kart telewizyjnych z początku XXI wieku, ale mimo wszystko, pasuje do projektora… przynajmniej kolorystycznie.
Działa dzięki tym „czarnym kropkom”, które widzicie obok lampy z przodu i obok przycisków (w sumie tutaj całkiem fajnie go wkomponowali). Rzecz jasna, pilot ma nieco więcej przycisków niż obudowa projektora. Wszystkie najważniejsze mamy „pod palcami”, choć mam wrażenie, że te na dole, gdzie każdy jest od innego źródła, można było zastąpić jednym np. Source czy Input.
Projektor Optoma HD27e podczas pracy
Dla takiego urządzenia trzeba sobie znaleźć odpowiednie miejsce. U mnie po ostatnim odświeżeniu biura nie było problemu, bo raz, że miałem przy biurku wysuwaną półkę, na której projektor idealnie się mieścił, a dwa, miałem też na przeciwko gładką i niczym nie zasłoniętą ściankę w lekko szarym kolorze. A propos koloru ściany – w ustawieniach możemy to skorygować i dostosować wyświetlanie kolorów do różnych odcieni ściany (biały, szary, żółtawy i podobne).
Projektor oparty jest na technologii DLP, moc lampy ma 240 W, a maksymalna jakość wynosi aż 3400 lumenów.
W skrócie, to bardzo dobre parametry, nawet biorąc pod uwagę klasę i półkę cenową tego projektora, ale wiążą się z tym pewne niedogodności. Nie można napisać tutaj o minusach, bo to bolączka każdego, takiego rzutnika. Otóż, projektor podczas pracy mocno się nagrzewa, więc trzeba go odpowiednio ustawiać, by nie buchało nam za głową gorące powietrze. A to rzeczywiście może być niekomfortowe, bo jak ustawimy projektor w miarę małym pokoju, z całą pewnością może zastąpić nam mały kaloryfer.
A tak poważnie, poniżej macie dwa pomiary temperatury: po lewej najwyższa zarejestrowana temperatura przy wylocie powietrza, po prawej, temperatura obudowy w pobliżu lampy.
Obudowa jest odpowiednio wentylowana, a system chłodzenia działając „na wysokich obrotach” daje o sobie znać. Słychać szum, chociaż osobiście jakoś mi to nie przeszkadzało. Bardziej na pewno odczuwałem wysoką temperaturę, bo oglądając np. mecz siedziałem blisko projektora, niż szum, który był skutecznie „tłumiony” przez głośniki komputera.
Obraz na piątkę z plusem!
Nie będę was tutaj zanudzał nazwami różnych technologii, które mają sprawić, że obraz na ścianie wyrwie nas z kapci. Spokojnie, u mnie kapcie zostały na swoim miejscu, ale mogę napisać, że obraz nawet mnie zaskoczył. Oczywiście, zawsze mogło być lepiej (szczególnie, gdy porównany to z projektorami laserowymi), ale i tak przy odsłoniętych roletach i nazwijmy to, oświetleniu dziennym, obraz na ścianie był odpowiedni. Choć wiadomo, lepszy rezultat można było uzyskać przy zasłoniętych oknach, a najlepszy, przy zasłoniętych oknach wieczorem.
Poniżej możecie zobaczyć kilka przykładów obrazu „w dzień”:
Producent deklaruje, że w zalezności od ustawień i odległości od ściany czy ekranu można uzyskać przekątną od 50 do nawet 150 cali. Ostrość zawsze można wyregulować, ale ja wychodzę z założenia, że wraz z większą przekątną jakość, kontrast i intensywność obrazu spada.
Mnie z około 2,5 m udało się uzyskać obraz o przekątnej 70 cali i w zupełności mi to wystarczyło.
Projektor ma natywną rozdzielczość Full HD i według mnie to obecnie minimum, więc jeżeli będziecie wybierać projektor do domu, na ten parametr też warto zwrócić uwagę.
Ja podczas testów podłączyłem do projektora komputer stacjonarny, ale bez problemu można też podłączyć laptopa, odtwarzacz multimediów czy konsole do gier. Szkoda, że trochę zawaliłem temat i nie spróbowałem podłączyć do tego konsoli Nintendo Switch – w końcu, przynajmniej w teorii, wszystko powinno działać. Z tyłu mamy dwa HDMI z czego jedno obsługuje MHL, USB z 7,5 W na wyjściu, wyjście 3D Sync (o którym poniżej, pod zdjęciem) oraz wyjście 12 V i Audio.
Zasilanie doprowadzamy takim samym przewodem jaki mamy przy zasilaczach w komputerach stacjonarnych.
Jako ciekawostkę dodam, że projektor do innych urządzeń można podłączyć też bezprzewodowo, ale nie jest to „tani biznes”. Trzeba dokupić coś co określa się jako nadajnikiem i odbiornikiem HDMI i występuje pod nazwą Optoma WHD200. Umożliwia przesyłanie „bez kabli” obrazu do 1080p 60 Hz, nawet z pełnym wsparciem 3D. Trzeba jednak liczyć się z wydatkiem około tysiąca złotych, który musimy doliczyć do ceny projektora.
A wygląda to tak:
Słowem podsumowania
Ciężko jest napisać coś negatywnego o urządzeniu, które spełnia dobrze swoje zadanie (zadanie, do którego zostało przecież stworzone) i jest z firmy, która „od zawsze” zajmuje się takimi ustrojstwami. Ma wyświetlać wielki obraz na ścianie (lub ekranie projekcyjnym) zachowując przy tym zadowalającą jakość tegoż obrazu. I tak jest. Zresztą, wystarczy też poczytać w sieci opinie innych użytkowników, którzy są zadowoleni z zakupu.
Nie miałem w swoich rękach wielu projektorów, więc też nie mam pośredniego porównania, ale w tym, który sprawdziłem, nie zdenerwowało mnie nic, co uznałbym za jakąś rażącą wadę. Nawet cena mi pasuje, bo zawsze gdzieś miałem takie przekonanie, że za dobry projektor trzeba dać około 3 tysięcy złotych. Tutaj mamy kilka stówek mniej.
Gdybym miał kupować projektor, to ten z pewnością brałbym pod uwagę.
Niektórym osobom może przeszkadzać wydzielane ciepło (choć w sumie, wtedy to będzie idealny sprzęt dla zmarzluchów w zimę) i szum wentylatora przy kilkugodzinnej pracy. Ale tak to już jest z takimi urządzeniami i jak to się mówi – fizyki się nie oszuka. W zasadzie jedyne co by mnie przeszkadzało, to właśnie ta wysoka temperatura, ale tylko wtedy, gdy na zewnątrz byłoby trzydzieści kilka stopni, projektor miałbym blisko siebie i nie chciałoby mi się iść do lodówki, po „duże zimne”.
Projektor Optoma HD27e w chwili publikowania tego tekstu kosztował 2449 złotych.
No Comments