Pamiętam jak wpadł mi w ręce mój pierwszy pro pad – eSwap Pro Controller od Thrustmastera. Kupiłem go tylko dlatego, że był na srogiej promocji. Normalnie kosztował połowę ówczesnej konsoli PlayStation 4. No i był to zakup idealny. Kontroler służył mi przez kilka lat, aż przesiadłem się na piątkę. Nie powinno dlatego dziwić, że kupiłem profesjonalnego pada, czyli DualSense Edge do najnowszej konsoli Sony. Również w przecenie. Czy to był dobry zakup?

Dobre pierwsze wrażenie…

Od razu zaznaczę – nie jest to recenzja, a moje wrażenia z korzystania ze sprzętu, jak i mocno okrojona opinia. Zacznijmy od samego początku: po kiego grzyba mi kontroler o wartości połowy konsoli? Powody są w sumie dwa. Po pierwsze, jest wygodny w używaniu. Nie trzeba układać palców w dziwnych pozycjach, tylko wystarczy odpowiednio zaprogramować przyciski. W przypadku eSwapa mieliśmy ich cztery i można było zapisać maksymalnie dwa profile. W DualSensie niestety są jedynie dwa przyciski. Tak po prawdzie to cztery, ale tylko dwa programujemy, a pozostałe są do przełączania się między profilami. Których nawiasem mówiąc mamy cztery – i tak, też nie wiem po co.

Drugim powodem, dla którego nabyłem pro pada jest oszczędność. Już tłumaczę o co chodzi. Za pada DualSense Edge zapłaciłem 900 złotych, czyli koszt mniej więcej trzech standardowych padów. Zwykłe dualsense’y (czy też DualShocki w przypadku PS4) starczały mi na około 6 miesięcy. Gałki nie wyrabiały, zaczynały dryfować, a nie chciałem się bawić w naprawianie. Przy pro padzie ten problem odpadał, bo największą bolączką były przyciski L3 oraz R3. Czyli najprościej mówiąc – naciskanie gałek. W Edgu czy też eSwapie programowałem tylne przyciski i voila! Nie ukrywam, że wciskanie gałki też nie było mega wygodne. Tym sposobem zapłaciłem jak za trzy kontrolery do PlayStation 5, ale używać go będę do końca generacji. Prawdopodobnie.

…, ale średnie na zakończenie

Mimo tego, że po rozpakowaniu pudełka ukazał mi się piękny futerał (parszywa zrzynka od xboxowego pada Elite) i pierwsze wrażenie było podsumowane szczerym „WOW”, to finalnie… DualSense Edge jest przeciętnym padem. Na pierwszy rzut oka wygląda jak produkt premium, ale na tym ekskluzywność się kończy. Dwa programowalne przyciski to za mało. Cztery uważam za minimum. Klawisze funkcyjne do zmiany profili można by zredukować do jednego i umieścić go w innym miejscu na padzie. Fajnie, że można wymienić gałki w razie czego, ale w moim przypadku jest to kompletnie niepotrzebne. Na duży plus na pewno zasługuje opcja regulacji czułości spustów. No, ale wtedy tracimy haptykę. Szkoda.

Muszę przyznać, że wizualnie pad PS5 prezentuje się naprawdę świetnie i jest to nadal dobry sprzęt. Ale z pewnością nie w regularnej cenie, która wynosi 1199 złotych. Za takie pieniądze spodziewałbym się jednak czegoś więcej. Na szczęście niedługo premiera pro pada od Nacona. Może ten będzie bardziej satysfakcjonujący.

W artykule pojawił się link w ramach kampanii Ceneo

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *