Co raz więcej pojawia się smartfonów, które można określić jako tani i dobry. Do niedawna takimi cechami charakteryzowały się modele od Xiaomi, ale konkurencja nie śpi i też szykuje swoje „działa”. Był chociażby Honor Play, którego recenzję możecie już przeczytać, a teraz przyjrzałem się bliżej propozycji od Motoroli – Motorola One. Czym się wyróżnia, jakie są jej mocne, a jakie słabe strony?
Pomyślałem, że zrobię to podobnie jak w przypadku Motoroli Moto Z3 Play i nie będzie to standardowa recenzja, bo tych już się trochę w sieci nagromadziło, a dłuższa, subiektywna opinia po kontakcie z Motorolą Pierwszą.
Co w Motoroli One może się podobać?
Wygląda zupełnie inaczej niż inne Motki
Pamiętam chwilę kiedy pojawiła się Motorola P30 i wtedy wszyscy, jednogłośnie, powiedzieli, że Motorola też dorobiła się swojego iPhone’a X. Jest w tym sporo prawdy i mało tego, przez gradientową obudowę wyglądało tak, jakby jej „ojcem” był Huawei. Nie trudno zauważyć, że Motorola One też ma podobne naleciałości, ale gdy się jej przyjrzymy bliżej, zauważymy pewne plusy.
Ja tutaj widzę przede wszystkim sporą odskocznię od typowego designu smartfonów Motoroli z serii G i Z. Modele z poprzednich lat niewiele się od siebie różniły i tak, zdaję sobie sprawę z tego, że w przypadku Moto Z chodziło o kompatybilność z modułami MotoMods, ale mimo wszystko, wygląd Motek po prostu mi się przejadł. Obudowa z okrągłym modułem aparatu jest poniekąd znakiem rozpoznawczym tych smartfonów, ale z drugiej strony, trochę wieje nudą.
W przypadku Motoroli One uwagę może przykuć czytnik linii papilarnych z logo marki z tyłu (który swoją drogą reaguje w miarę szybko, ale do czołówki sporo brakuje, 8/10 prób kończy się sukcesem) czy dwa okrągłe i niestety trochę wystające „oczka” aparatów. Fajne są też gładkie krawędzie przez co smartfon dobrze leży w dłoni, ale… szybko może z niej wylecieć, bo obudowa choć opływowa i przyjemna to jednak cholernie śliska. Nie bez powodu w zestawie mamy silikonowe, przezroczyste etui, które skutecznie ten problem niweluje.
Muszę też wspomnieć o tym, że osobom, które są czyściochami nie spodoba się fakt, że obudowa smartfonu działa jak magnes na wszelkie drobinki kurzu, szczególnie wokół aparatu. Zabrudzeń w postaci paluchów czy tłustych maziajów nie widać, choć to też zależy od sposobu w jaki używamy telefonu. Może to też kwestia ochronnej warstwy P2i, którą została pokryta obudowa. Nie mniej, po wyjęciu One’a z kieszeni możemy zobaczyć taki widok jak na powyższym zdjęciu.
Ma dobrą baterię i szybkie ładowanie
Przyznam, szczerze, że przed testem do baterii w tej Motoroli miałem mieszane odczucia. Trzy tysiące „mahów” to liczba, która teraz nie robi kompletnie żadnego wrażenia, nawet w budżetowej półce. Można nawet stwierdzić, że trójka z przodu to takie minimum i to minimum Motorola wsadziła w obudowę o grubości 7,9 mm. Czy mogli więcej? Możliwe, że tak, ale i tak nie ma co płakać, bo bateria krótko mówiąc – „daje radę”.
Oznacza to mniej więcej tyle, że ciężko jest ten smartfon rozładować w ciągu jednego dnia i zawsze zostaje coś, co pozwala nam bez stresu funkcjonować na następny dzień. U mnie było tak, że podłączałem Motkę dopiero na drugi dzień w pracy. Tym mniej „prądożernym” użytkownikom spokojnie wystarczy na dwie doby albo nawet i dłużej. Trzeba zatem przyznać, że spece od optymalizacji wykonali swoje zadanie bardzo dobrze.
A nawet jeśli rozładujemy baterię szybciej niż zwykle, na przykład ganiając za pokemonami z włączonymi GPS’em, to z pomocą przyjdzie ładowarka z TurboPower. To kluczowa technologia szybkiego ładowania, która potrafi „pompować” maksymalnie 18 W – zwiększając napięcie do 12 V, a natężenie do 1,5 A. W efekcie, po niespełna półtorej godziny mamy 100%.
Tak, ma NFC!
Mam wrażenie, że popularność modułu NFC w naszym kraju jest większa niż same płatności zbliżeniowe. Smartfon musi mieć NFC i trąba, by nie napisać bardziej dostanie, a im tańszy tym jeszcze lepiej. W przypadku Motoroli tak było, bo pojawiła się w Polsce za 1099 złotych, więc była jednym z tańszych smartfonów z NFC. Teraz spokojnie można ją kupić poniżej tysiąca, a w chwili pisania tego tekstu, była nawet cebula w x-komie za 799 złotych.
Jest tutaj jednak pewna rzecz, której nie rozumiem. Funkcję NFC trzeba włączyć, ale nie tak normalnie, klik na pasku z przełącznikami. Trzeba wejść w ustawienia dotyczące łączności i tam „postawić ptaszka” przy pozycji z ikoną NFC – tak jak jest to na screenie poniżej. Bez tego na belce z powiadomieniami wskaźnik w ogóle nie jest widoczny, nawet nie ma go w trybie edycji. Dziwne, oj dziwne.
Działa na czystym Androidzie, ale…
Z jednej strony mamy Androida bez żadnej zamulastej nakładki, współpracę z Google w ramach programu Android One, a co za tym idzie, aż trzyletnie wsparcie w kwestii aktualizacji. Z drugiej jednak, nie jest to takie działanie jakiego bym oczekiwał od czystego systemu.
Nie zrozumcie mnie źle, doceniam to, że Motorola postanowiła pokazać smartfon z linii Android One, który działa naprawdę żwawo, stabilnie i można nawet napisać, że pewnie, ale jednak do takiego Pixela czy OnePlusa sporo jej brakuje. Tutaj obecność czystego Androida trzeba rozpatrywać bardziej pod kątem świeżych aktualizacji aniżeli super-płynnej i „responsywnej” reakcji. Przełączenie między aplikacjami jest w porządku, podobnie z robieniem czegokolwiek, gdy w tle lecą aktualizacje w Sklepie Play, ale ciężko jest wybaczyć nieco mozolne wysuwanie i chowanie menu z aplikacjami.
Trochę też smuci fakt, że One cały czas pracował pod kontrolą starszego Androida i w trakcie testów nie przywitał mnie Android 9.0 Pie. Nie mniej, niektórzy recenzenci potwierdzili, że aktualizacja już jest, więc być może to kwestia konkretnego egzemplarza. Mimo wszystko – obecność w grupie Android One zobowiązuje, więc prędzej czy później wszystkie Motorole One dostaną „torcika”.
Zauważyłem też mały „bałagan” w na belce z przełącznikami do najważniejszych funkcji. O konieczności włączenia ikony NFC już wspomniałem, ale chodzi mi też o to, że na głównej planszy nie ma tych przełączników, z których użytkowników (tak mi się zdaje) najczęściej korzystają. Gdzie jest Bluetooth, gdzie skrót do latarki? Gdzie blokada obracania ekranu? Jest za to Dolby Audio i skróty do dwóch kart SIM – osobno! Minęła dłuższa chwila zanim wyedytowałem sobie to tak, jak powinno być. Poza tym jest ich tam tylko 6, co trochę ogranicza.
Motorola One – A co mnie odrzuca?
Ma głupiego notcha
Aj dajcie już spokój z tym notchem?! – tak pewnie niektórzy reagują jeśli ktoś psioczy na to wycięcie w ekranie. Ja za nim nie przepadam, ale to nie oznacza, że na żaden smartfon z notchem nie mogę patrzeć. Otóż mogę, jeżeli wcięcie jest zrobione z głową i w pełni wykorzystane. Tak jak w iPhonie X, ale zupełnie nie tak jak w Xiaomi Mi 8 czy testowanej Motoroli One. Już rozumiecie?
Tutaj zrobili to głupkowato i już wam tłumaczę dlaczego. Po pierwsze, notch ma kilka centymetrów szerokości, a wsadzono tam tylko głośnik, aparat i czujniki. Po drugie „uszy”, które zostały po bokach są na tyle wąskie, że wystarcza na raptem trzy ikony powiadomień, a jeśli jest ich więcej, to pojawiają się… kropki. Niegospodarność pełną gębą. I po trzecie, najważniejsze, nie widziałem nigdzie w ustawieniach opcji systemowego ukrycia notcha. Także, tak to wygląda.
Aparat, który mógłby być lepszy
Skoro smartfon kosztuje około tysiąc złotych to na czymś trzeba było zaoszczędzić. Tutaj padło akurat na aparat, choć można też zauważyć, że cięcie nie było wykonane samurajskim mieczem, a prostym nożem obiadowym. Aparat co najwyżej można określić jako „dobry”, w dzień jeszcze jest w porządku, ale ewidentnie widać, że w nocy czy przy sztucznym, słabszym świetle radzi sobie znacznie gorzej.
Najlepiej będzie jak zerkniecie i ocenicie sami. Tutaj kilka przykładowych zdjęć:
I jeszcze jedno, tym razem z efektem działania trybu HDR:
Nie ma diody powiadomień
Krótko – diody powiadomień nie ma. Jestem do tego za bardzo przyzwyczajony, by machnąć na to ręką i o tym nie wspomnieć. Otóż wspomnę i to w dodatku w minusach, tym bardziej, że w notchu jest tyle miejsca, że projektanci Xperii byliby dumni. Nie sądzę, by wynikało to z kolejnych cięć kosztów, bo ileż taka mała diodka może kosztować? 2 miliony boliwarów? Niektórzy montują ją obok czujników, inni w maskownicy głośnika, a tu nie ma jej w ogóle. Szkoda, bo śmiem twierdzić, że rzesza użytkowników po prostu przywykła do tego rozwiązania i skoro ich kilkuletni smartfon to ma, to dlaczego ten nowy już nie?
Trochę pośrednim rozwiązaniem jest tutaj tryb wybudzania ekranu (Moto Display), który był też obecny w testowanej przeze mnie kiedyś Moto Z3 Play. Wtedy trochę narzekałem i teraz będzie podobnie, choć mam wrażenie, że czujnik, a co za tym idzie też ekran, nie reagują już tak ochoczo jak we flagowym modelu. I to jest na plus, bo wystarczyło machnąć ręką pół metra od Zetki, by ekran się podświetlił – w One tego nie doświadczyłem. Ale mimo wszystko, tryb miałem wyłączony.
Tylko HD
Jeżeli ktoś pomyślał, że chodzi o rozdzielczość nagrywania filmów to był w błędzie. Motorola One, co może być dla wielu zaskoczeniem nagrywa filmy w 4K – bez stabilizacji, znacznie gorzej niż większość innych smartfonów, które to robią, ale jednak nagrywa. Odnosi się to do rozdzielczości ekranu. Ogólnie wyświetlacz nie jest mocną stroną tego smartfonu, bo mamy tutaj rozdzielczość „tylko HD”, a i jakość samej matrycy nie sprawia, żeby chrumkać z zachwytu. Dostrzegłem też ciemniejsze miejsca przy zaokrągleniach notcha czy ogólnie nieco niską jasność na maksimum.
Ale żeby nie było tak, ze tylko jeżdżę po ekranie, ma też swoje plusy. Przede wszystkim świetnie reaguje na dotyk i palec śmiga po ekranie jak najlepsza rosyjska łyżwiarka po lodzie na zawodach w Budapeszcie. Od strony softwarowej warto wspomnieć o wyświetlaniu nocnym, możliwości skorygowania kolorów czy rozmiaru elementów interfejsu.
Czy warto kupić Motorolę One?
Akurat miałem taką sposobność, że testowałem Motorolę One, gdy jej cena szybko i kilkukrotnie się zmieniała. Najpierw z pierwotnych 1099 złotych spadła na trzy dziewiątki, potem jeszcze o stówkę niżej, aż w końcu, kilka dni temu (weźcie pod uwagę to, że opublikowałem ten tekst 5 lutego 2019 roku) można było ją kupić w promocji za 799 złotych. Wtedy to pozostaje tylko jedno – brać!
Według mnie, jeśli trafimy cenę poniżej 900 złotych to zakup będzie udany, bo z telefonu – jeżeli zależy nam głównie na nieprzepakowanym Androidzie, chipie NFC, dobrej baterii i szybkim ładowaniu przez USB Type C – będziemy w pełni zadowoleni.
Ja jednak poszedłbym w trochę inną stronę. Jeśli miałbym już wydać pieniądze to rozejrzałbym się za… Motorolą Moto Z2 Play. Wszystko dlatego, że spokojnie można ją znaleźć w okolicach ceny za jaką One debiutowała na polskim rynku. Przykładowo, jak to było jakiś czas temu, gdy druga Zetka była do kupienia za 249 euro razem z głośnikowym modułem JBL.
Wyjaśniając nieco tytuł, liczę na to, że Motorola nie będzie odpoczywać i w 2019 roku zobaczymy Motorolę One Plus… yyy może inaczej, Motorolę Two, która również będzie należała do Android One i w podobnej cenie co jedynka, dostaniemy jeszcze więcej.
One reply on “Motorola pierwsza, ale nie ostatnia. Co sądzę o Motoroli One?”
O widzisz i to w dwóch kolorach. Jeszcze nie wykupili, w tej cenie to naprawdę dobry smartfon.