Tak zwane pionowe odkurzacze bezprzewodowe są coraz bardziej popularne. Przeważnie są nowocześniejsze, lżejsze, bardziej zwrotne, bo nie mają plączącego się i ograniczającego zasięg przewodu czy po prostu są praktyczniejsze. Mają też jeden zasadniczy problem – nie ciągną tak dobrze, by nawet najbardziej zagorzały miłośnik filmów dla dorosłych powiedział, że robią to z należytą skutecznością. Kilka takich odkurzaczy miałem już w swoich rękach i jakiś czas temu pojawił się u mnie też Jimmy JV51. Pytanie zatem jest jedno – Jak ciągnie Jimmy? A tak już zupełnie na poważnie – Co potrafi ten odkurzacz i czy warto się nim interesować?
Jimmy to jeden z tych bardziej charakterystycznych odkurzaczy. Wszystko dlatego, że często można było go spotkać w różnego rodzaju promocjach i jeśli tylko pojawiał się jakiś wątek taniego bezprzewodowego odkurzacza, to pojawiał się też tam Jimmy. Ma też spory związek z Xiaomi, więc już w ogóle było łatwiej. Doszło nawet do tego, że był zestawiany np. z Dysonem i sądząc po komentarzach właścicieli, zarówno jednego jak i drugiego, wcale nie był na przegranej pozycji. Fajnie zatem, że sam mogłem to zweryfikować i sprawdzić Jimmy’ego w swoich czterech kątach.
Jimmy JV51 to odkurzacz o pionowej budowie i mógłbym napisać, że jest bardzo podobny do wcześniej przeze mnie testowanego Hoover Rhapsody. Konstrukcja wygląda tak, że najważniejsze elementy takie jak silnik, pojemnik na śmieci, filtr czy cała elektronika znajdują się w górnej części, a nie jak w niektórych modelach – niżej, tuż nad szczotką. Czy to dobre rozwiązanie? Szczerze, jestem zwolennikiem tego drugiego rozwiązania, ale to też zależy od konkretnego modelu odkurzacza. Jeżeli jest lekki – waży niecałe półtora kilograma – i zwrotny jak właśnie JV51 to nie ma się do czego doczepić.
Patrząc na grafiki z odkurzaczem, a potem już na sam odkurzacz, podczas rozpakowywania możecie być zdziwieni, że ma nieco ciemniejszy kolor niż na tych grafikach. Sądziłem, że będzie mu bliżej bieli, a w rzeczywistości jest jasno-szary. Tak naprawdę to drobnostka, ale wiadomo, może komuś biały bardziej do wystroju pasuje i co wtedy zrobi? Z odkurzaczem dostajemy łącznie cztery szczotki z czego dwie są elektryczne. O nich jednak napiszę nieco niżej w akapicie poświęconym sprzątaniu.
Do wykonania Jimmy’ego nie mam kompletnie żadnych zastrzeżeń. Jest solidnie, pewnie i precyzyjnie co przykładowo można sprawdzić chociażby po mocowaniu i kulturze pracy zaczepu w miejscu łączenia rury z obudową. Przycisk działa za każdym razem, nie trzeba się z niczym siłować, mocniej naciskać, ciągnąć i tak dalej. A propos rury, ta jest w kolorze czerwonym (choć kobiety pewnie trafniej określiłyby ten kolor), jest metalowa, satynowa i raczej wytrzymała. Nie próbowałem nikogo zdzielić nią po głowie, ale kilka razy przydzwoniłem w futrynę i nie zauważyłem żadnych wgniotek. Rura ma około 87 cm długości i nie ma możliwości regulacji, ale do tej pory z taką możliwością w innych odkurzaczach się nie spotkałem.
Obudowa z kolei jest z tworzywa, można uznać, że matowego. Też sprawia wrażenie wytrzymałego, ale ze względu na jasny kolor, też trudnego w utrzymaniu czystości. Chodzi o to, że będzie widać mocniejsze zadrapanie czy zakurzenie jeżeli jakoś nieumiejętnie będziemy opróżniać pojemnik ze śmieci. Na szczęście, do zabrudzenia wystarczy nam wilgotna szmatka i odkurzacz będzie wyglądał jak nowy (choć to zależy od poziomu zabrudzenia). Gorzej z głębszymi zarysowaniami.
Jimmy JV51 to jeden z niewielu modeli, który może wreszcie zastąpić tradycyjny odkurzacz, ale pod jednym warunkiem.
Teraz będzie część recenzji, w której poruszę kwestie związane ze sprzątaniem, tym jak używa się odkurzacza Jimmy na co dzień, jak radzi sobie w praktyce czy po prostu jak działa. I od razu muszę napisać jedno – korzystając z Jimmy’ego w końcu jestem pewien, że mój obecny standardowy odkurzacz workowy może iść na emeryturę. Ze względu na różnice konstrukcyjne między odkurzaczami ciężko jest zestawić ich moc, ale w przypadku JV51 moc ssania wynosi 17 kPa. Zawsze w takich bezprzewodowych sprzętach brakowało mocy ssącej i muszę przyznać, że JV51 pozytywnie pod tym względem mnie zaskoczył. Porównałem go z kilkuletnim Zelmerem Odyssey (1700 W), który był świeżo po wymianie filtra i worka. Test był prosty – wystarczyło obydwa ustawić na pełną moc i przystawić rękę do otworu. Ewidentnie czułem, że Jimmy przyciągał rękę z nieco większą siłą i ogólnie poradził sobie lepiej z tym zadaniem. Jak napisałem, byłem zaskoczony, ale też zadowolony, bo w ogóle się tego nie spodziewałem.
We wspomnianym teście Jimmy działał w trybie turbo (określanym też jako intensywny), co jest jego zaletą, ale też poniekąd wadą. Działanie na „pełnych obrotach” mocno obciąża akumulator, który po około 6 minutach ciągłej pracy trzeba ponownie podłączyć do ładowarki. Znacznie lepiej jest w trybie normalnym, choć przyznam, że nie udało mi się dobić do deklarowanych przez producenta 45 minut. Wszystko przez to, że odkurzacza na moim około 60-metrowym mieszkaniu używałem w tak zwanym trybie mieszanym. Tam gdzie były płytki czy „goła” podłoga używałem trybu normalnego, bo w zupełności to wystarcza, by wciągnąć włosy czy kurz. Tryb turbo włączałem tylko na dywanie żeby wyciągnąć z niego co się da. Zazwyczaj udawało mi się odkurzyć mieszkanie na jednym ładowaniu, ale gdy tylko chciałem to zrobić dokładniej np. zmienić szczotkę na węższą i przelecieć po wszystkich zakamarkach, parapetach czy krawędziach drzwi to już musiałem doładowywać baterię albo zrobić to później.
Na jednej baterii można odkurzyć całe, około 60-metrowe mieszkanie, ale nie super dokładnie.
Tryb normalny jest przede wszystkim do podłóg, płytek czy ogólnie powierzchni w miarę gładkich. Tryb turbo sprawdzi się głównie na dywanie, ale też w sytuacji, gdy coś nam się rozsypie i chcemy to szybko wciągnąć czy podczas odkurzania dywaników w samochodzie. Ja przez większość czasu używałem czerwonej szczotki, którą można nazwać tą główną. Sama rolka ma około 22,5 cm szerokości, ale najlepsze jest to, że jest wykonana z bardzo miękkiego i gęstego materiału. Znacznie lepiej i dokładniej zbiera drobne zanieczyszczenia jak włosy, piasek czy mąka. Mniejsza szczotka ma gumowo-materiałowe paski na wałku i z kolei sprawdza się przy odkurzaniu sierści z łóżka. Dwie wąskie ssawki mają ruchomą nakładkę z włosiem i to właśnie ich używałem przy sprzątaniu samochodu, ale szkoda, że w zestawie nie ma takiego typowego car kitu z elastyczną rurą i bardziej precyzyjnymi szczotkami.
Jimmy JV51 jest wygodny przy sprzątaniu. Nigdy nie miałem tak, by trzeba było odpocząć podczas odkurzania, bo przykładowo czułbym zbyt duże obciążenie nadgarstka. Przycisk w formie spustu działa zero-jedynkowo, więc możemy włączyć albo wyłączyć odkurzacz. Tryb pracy zmieniamy przyciskiem, który jest ulokowany wyżej i teoretycznie możemy do niego dosięgnąć kciukiem. Jedyne co mi tutaj przeszkadza to fakt, że jest ciut mało miejsca na palce przez co kilka razy przypadkowo wyłączyłem odkurzacz gdy przekładałem go z ręki do ręki.
Na górze jest filtr HEPA (który można łatwo wymienić, nowy kosztuje około 59 złotych), a pod nim pojemnik na brud o pojemności 0,5 litra. Przyznam się, że nie zawsze po sprzątaniu go opróżniałem, ale raczej warto to robić, by Jimmy posłużył nam dłużej. Warto też raz na powiedzmy 8-10 sprzątań wszystko „rozczłonkować” i dokładnie wymyć żeby pozbyć się kurzu z każdego zakamarku. „Jak się dba, tak się ma” i tutaj to powiedzenie jest bardzo trafne.
Jimmy JV51 może być jedynym odkurzaczem w domu, ale tylko z dodatkową baterią.
Gdyby Jimmy JV51 miał swoją piętę achillesową, to tą piętą byłaby bateria. W trybie intensywnym szybko się rozładowuje, a przy tym trochę nagrzewa, więc ogarnięcie całego mieszkania w tym trybie jest niemożliwe. Ogromną zaletą jest to, że bateria jest wymienna/wypinana, co ciągnie za sobą kolejne dwa plusy. Po pierwsze, nie musimy podłączać całego odkurzacza do ładowania. Po drugie, możemy dokupić drugi, a nawet trzeci akumulator i wymieniać go w trakcie sprzątania. Trzeba mieć na niego około 280 złotych.
Nadszedł czas na podsumowanie i zrobię to na zasadzie kilku pytań i odpowiedzi. Czy Jimmy JV51 sprawdził się podczas testu i czymś zaskoczył? Tak. Czy Jimmy’ego można wykorzystać jako główny odkurzacz w domu? Oczywiście, że tak, co osobiście sprawdziłem. U mnie workowy odkurzacz poszedł na wolne, stoi w kącie i tylko się… kurzy. Czy warto się nim zainteresować? Tak, tym bardziej, że plasuje się gdzieś w połowie stawki jeśli chodzi o cenę, a radzi sobie tak (a nawet lepiej) jak te najdroższe modele. Czy mogę go polecić? Oczywiście, ale musicie mieć gdzieś z tyłu głowy to, że trzeba będzie wydać jeszcze trochę pieniędzy na dodatkową baterię, jeżeli macie większe mieszkanie.
Odkurzacz trafił do mnie z polskiego oddziału sklepu Geekbuying i właśnie tam też możecie go kupić. Nie dość, że w dobrej cenie, to jeszcze z gwarancją realizowaną w Polsce. Tam też możecie znaleźć potrzebne akcesoria jak filtr HEPA czy wspomnianą już kilka razy zamienną baterię.
Plusy
- Świetne wykonanie i nowoczesny design
- Bogaty zestaw akcesoriów „na start”
- Wymienny akumulator
- Duża moc ssania (w trybie turbo)
- Filtr HEPA
- Świetna główna szczotka z gęstym włosiem
- Możliwość powieszenia na ścianie (jest uchwyt w zestawie)
- Atrakcyjna cena
Minusy
- Brak możliwości postawienia pionowo
- Czas pracy na baterii mógłby być dłuższy
- Brak wskaźnika rozładowania akumulatora
- Nagrzewająca się obudowa
12 replies on “Odkurzacz, który może zastąpić… odkurzacz. Xiaomi Jimmy JV51 – recenzja”
Ten odkurzacz trzeba samemu obsługiwać, nie to nie dla mnie. Niedługo będę wybierać nowy i jestem za tym, by sobie automatyczną roombę i7+ kupić. Nie dość, że urządzenie posprząta to jeszcze samo opróżni zbiornik z zabrudzeniami.
Świetny jest ten odkurzacz, szukałam pionowego i ten się sprawdza. Również zamawiałam go z geekbuying.pl i przyszedł do mnie w trzy dni. Szybka realizacja i nieduża cena. To to ja rozumiem 🙂
no ale przecież taki pionowy ma zupełnie inna funkcje 😛 niz automat
Myślałam o tym odkurzaczu, jednak przemyślałam decyzję i kupiłam irobota z polskiej dystrybucji. W razie gdyby coś się z nim działo to serwis mam w Pl.
też właśnie kupiłam irobota, bo gdyby coś kiedyś miało się dziać to wolę nie mieć problemow. ale jak na razie wszystko jest w porządku.
Na chwilę obecną to ja jednak zostanę przy mojej roombie, ona odkurza codziennie i jest tak dokładna, ze mam codziennie sporo kurzu w zbiorniku. No ale to pewnie wina ilości zwierzaków, bo mam 3 koty i jednego psa 🙂
Niestety po pół roku użytkowania moja ocena nie jest już pozytywna ☹️
Na jednym ładowaniu nie udaje mi się odkurzyć pokoju 16m2
Bateria wyłącza się po 3 minutach.
U mnie jak na razie jest ok i nie zauważyłem spadku wydajności baterii. Może warto zgłosić na gwarancję?
Czy po dłuższym użytkowaniu spadła moc? I jak u Pana z baterią?
Na razie nie odczułem spadku mocy czy długości czasu pracy na baterii, ale nadal powtarzam, że druga, naładowana i zapasowa bateria to rzecz obowiązkowa jak się decyduje na taki odkurzacz. Komfort jest lepszy.
Niestety wszytskie nowsze modele Xiaomi/Jimmy, nie mają wymiennych baterii. Co praktycznie je dyskfalifikuje – taka strategia firm -> za dwa lata kliencie masz kupić nowy super model. Spadek podobnie jak w telefonach musi nastąpić. Dodam, że kupiłem 2 lata temu super nowoczesną golakę właśnie z Chin. Od paru miesięcy działa już tylko na kablu. W każdym razie dzięki za test i odpiwiedź po prawie roku 🙂
I jak sprawy potoczły się dalej, wymieniono pani baterię na gwarancji? Czy po dłuższym użytkowaniu spadła moc?