Pewnie Gamer Storm MACUBE 550 nic wam nie mówi, ale spokojnie, ja na początku miałem podobnie. Dopiero później, gdy bardziej zagłębiłem się w temacie, zorientowałem się, że pod tą nazwą kryje się bardzo ciekawa obudowa do komputera od firmy Deepcool. Jednocześnie doszło też do mnie, że jeszcze nigdy na galaktycznym nie testowałem żadnej pecetowej obudowy, więc jak najszybciej trzeba było temu zaradzić. A skoro już od dłuższego czasu pojawiają się recenzje hardware’u i akcesoriów komputerowych to takiej obudowy też nie mogło zabraknąć. Co w niej takiego fajnego… a co nie?
Wiecie co jest najgorsze w przetestowaniu obudowy do komputera? To, że najpierw wszystkie bebechy trzeba wyjąć z jednej obudowy, a potem przenieść do drugiej. Legendy głoszą, że najlepsi w tej dziedzinie są w stanie to zrobić w mniej niż pół godziny, ale osobiście nikogo takiego nie spotkałem. Można stwierdzić, że mnie, osobie szalenie skrupulatnej, zajęło to cały weekend, a to tylko dlatego, że na początku przetestowanie MACUBE 550 połączyłem też z okresowym wysprzątaniem wszystkich podzespołów jak tylko się da. Przeczyszczenie wentylatorów, przedmuchanie zasilacza, wymiana pasty pod chłodzeniem, przeorganizowanie kabli i takie tam. Ogólnie wszystko to, czego na pewno nie robi normalny tester, który ma do dyspozycji jakąś obudowę do testów i piramidę nowego sprzętu obok żeby tylko do niej wsadzić.
Można powiedzieć, że połączyłem trochę przyjemne z pożytecznym, bo nie dość, że sprawdziłem jakie mocne i słabe strony ma ta obudowa, to jeszcze przejrzałem i posprzątałem wszystkie części. I w sumie to dobrze, bo głównie chodziło mi o to, by nie robić jakiejś bezpłciowej recenzji z suchymi danymi technicznymi, a przedstawić wam szczerą opinię o tym jaka jest to obudowa, czy montaż w niej podzespołów należy do przyjemnych rzeczy i czy jest coś co może nas podczas tego montażu zaskoczyć.
Gamer Storm MACUBE 550 to obudowa do peceta, którą można, a nawet trzeba zaliczyć do tych większych. Sugerują to nie tylko wymiary ze specyfikacji (526 mm × 241 mm × 520 mm), ale też postawienie jej obok obudowy, którą do tej pory używałem – Enthoo Pro M od Phanteks. A myślałem, że ona już jest spora. Szczególną uwagę trzeba zwrócić tutaj na ostatni parametr, bo obudowa ma grubo ponad pół metra wysokości. To istotne jeżeli ktoś ma upatrzone miejsce, gdzie taką obudowę chciałby wcisnąć. Według mnie jednak, nie jest to obudowa, którą wstawimy do zabudowanego z każdej strony biurka, bo jej miejsce jest na biurku. Nie obok, nie pod, a właśnie na biurku. Wymiary podane wcześniej w nawiasach to maksymalne wymiary uwzględniające wszystkie wystające elementy. Zalicza się do tego nóżki, które mają około 2 centymetry, uchwyt do zdejmowania bocznego szkła czy zabudowa slotów kart rozszerzeń z tyłu.
Gamer Storm MACUBE 550 to kawał solidnej, konkretnie spasowanej, wytrzymałej i ładnej obudowy.
Niemal w całości jest wykonana z metalu, a blachy w zależności od miejsca mają przynajmniej 1 milimetr grubości, dlatego dziwni mnie to, że gdzieś na stronie producenta natknąłem się na 0,8 mm. Sprawdziłem z suwmiarką w ręku i przykładowo wewnętrzny stelaż gdzie możemy przymocować wodne chłodzenie ma około milimetra, ale już zewnętrzna rama czy panel z przodu ma 1,2-1,4 mm. Z kolei panel boczny ze szkłem to już 4,1 mm z czego większość stanowi szkło. To świadczy o solidności całej konstrukcji, do której nie mam większych zastrzeżeń.
Nie zabrakło jednak elementów, które mogłyby być lepiej dopracowane. Prawy panel z wymyślnymi trójkątnymi wycięciami, który od razu skojarzył mi się ze skrzelami, właśnie przez te wycięcia traci na sztywności i przy zakładaniu trochę się wygina. Kojarzycie sytuację z pykania kapslami od frugo? Tutaj ta część „sprężynuje” podobnie. Zauważyłem też krzywo wkręconą śrubkę w koszyku od dysku, której w żaden sposób nie dało się naprostować. Niby to tylko drobny detal, ale akurat takie detale często psują cały efekt.
Obudowa prezentuje się okazale, ale jednocześnie też bardzo minimalistycznie. Szczególnie, gdy spojrzymy na przedni panel, gdzie jest tylko niewielkie logo na dole. Tak, dobrze zauważyliście – w tej obudowie nie zamontujemy napędu na płyty. Jeżeli ktoś jeszcze używa takich nośników musi wyposażyć się w zewnętrzny napęd na USB. Powierzchnia ma szorstką strukturę, co ciężko jest mi ocenić, bo wygląda to dobrze, ale wystarczy przejechać np. paznokciem, by zostawić na niej ślad. Na całe szczęście na krótko, bo łatwo można to wyczyścić wilgotną szmatką.
Prawdziwym „killerem” w tej obudowie jest przeszklony boczny panel, który wygląda rewelacyjnie.
Ok, większość obudów też coś takiego ma, ale w tym modelu widać, że Deepcool bardzo chciał żeby to działało i wyglądało jak najlepiej. Szyba jest gruba i sztywna, więc pewnie przez to cała obudowa waży ponad 12 kilo. Jest też przyciemniona, co też plusuje i przy okazji dodaje trochę tajemniczości do tego, co znajduje się w środku. Nie musimy nic odkręcać żeby dostać się do obudowy, bo boczny panel z szybą jest magnetyczny. Magnesy znajdują się na górze, więc wystarczy pociągnąć za uchwyt, lekko odchylić i wyciągnąć panel. Co więcej, magnesy są na tyle silne, by trzymały szkło na swoim miejscu, więc nie ma obaw, że się otworzy np. podczas przenoszenia. Z drugiej strony, są na tyle łagodne, by jedną ręką można było to otworzyć. Do niczego tutaj nie można się doczepić, serio.
Przyciski i dodatkowe złącza zostały ulokowane na wierzchu obudowy przy przedniej krawędzi.
W środku jest bardzo dużo miejsca, ale zarządzanie kablami mogło być lepiej przemyślane.
Łącznie mamy aż 6 otworów z gumowymi wkładkami na przełożenie przewodów, co jest akurat fajne, bo możemy łatwiej doprowadzić kabel do złącza, do którego chcemy go wetknąć. Są też specjalne wycięcia z tyłu do przyczepienia przewodów paskami zaciskowymi, ale problem jest taki, że tych pasków w zestawie było raptem kilka. W ogóle pudełko z akcesoriami do obudowy było bardzo skromnie wyposażone, więc to powinni zmienić. Ja musiałem wspomagać się swoim pudełkiem narzędziowym, które pieczołowicie zbierałem od lat, więc jakoś udało się kable ogarnąć. Z efektu nie jestem maksymalnie zadowolony, ale mam wrażenie, że inaczej się tego nie dało zrobić. Brakowało mi kilku rzepów (tak jak miałem w Phanteksie) albo jakiegoś zagłębienia w obudowie, którym mógłbym poprowadzić kable. Spójrzcie też na dwa płaskie przewody od USB, które idą od górnego panelu do płyty głównej – gdyby były dłuższe o przynajmniej 5 cm, to można byłoby je ładnie schować przy dolnej krawędzi.
W obudowie fabrycznie są wkręcone dystanse do płyty ATX, ale bez problemu możemy tam zamontować mniejsze w formacie micro ATX i mini ATX. Miejsce dla zasilacza jest na dole i dodatkowo zostało odseparowane od reszty częściowo przeszkloną obudową. W ścianie, do której mocujemy płytę jest bardzo duże wycięcie, więc mamy łatwy dostęp do mocowania od chłodzenia. Głównie przyda się to w sytuacji, gdy chcemy wymienić chłodzenie, bo nie trzeba wtedy odkręcać całej płyty głównej.
Mamy trzy miejsca na montaż dysków 2,5-calowych. Jedno znajduje się na przegrodzie zasilacza, a dwa z tyłu na ściance płyty głównej. Dyski przykręcamy od spodu, a całe mocowane nasuwamy na cztery zęby i dokręcamy jedną śrubką. Jeżeli chodzi o dyski 3,5 cala to z nimi jest nieco inaczej i wcale nie oznacza, że lepiej. Wręcz przeciwnie.
Koszyki na dyski 3,5 cala to najgorszy element tej obudowy.
W tym zdaniu na górze jest szalenie dużo prawdy. Koszyki na HDD są dwa i dostarczane razem z obudową, ale w osobnym pudełku. Każdy z nich pomieści po dwa dyski, więc łącznie możemy mieć ich cztery. Ja używam tylko dwóch, więc wykorzystałem jeden koszyk i teraz cieszę się z tego niezmiernie, że nie musiałem korzystać z tego drugiego. Wszystko rozchodzi się oto, że sposób montażu dysków jest przekombinowany, nieintuicyjny i zabierający znacznie więcej czasu niż powinien. A było tak…
Dyski przykręcamy „piętrowo” i tutaj istotna jest kolejność. Intuicja podpowiada, że zaczynamy od tego na dole, a potem dokładamy ten na górze, ale okazuje się, że tym razem intuicja jest zgubna. Najpierw montujemy dysk na górze, dopiero później na dole (inaczej w środku), bo w odwrotnej kolejności nie uda się przykręcić tego pierwszego – górny przykręcany jest od spodu, a dolny od boku. Wiem, mocno zagmatwane, ale nie ja to projektowałem. Co więcej, trzeba mieć dłuższy i cienki śrubokręt żeby się w ogóle zmieścić przez otwór, który jest minimalnie większy niż łebek od śruby. Obowiązkowo namagnesowany.
Mało tego, na umiejscowieniu dysków w koszyku wcale się nie kończy, bo ów koszyk trzeba jeszcze przymocować do obudowy. Można to zrobić w każdym miejscu gdzie może być wentylator 120 mm (na przedniej ścianie od wewnątrz) albo na dole, tuż przed miejscem na zasilacz. Ja wybrałem to na dole, ale okazało się, że niezbędne jest wyciągnięcie przedniego filtru przeciwkurzowego żeby przykręcić koszyk. Od spodu obudowy. Na koniec okazało się, że jest bardzo mało miejsca na kable i trzeba się mocno nagimnastykować żeby wszystko dobrze podłączyć.
Udało się, ale… nigdy więcej! Prędzej wymienię całą obudowę niż dołożę kolejne dyski. Tutaj montaż dysków, szczególnie w tym miejscu na dole, jest typowym montażem czegoś „na stałe”, bez możliwości szybkiego odpięcia i wyjęcia.
Co jest w środku, a co może być?
Ja do obudowy przerzuciłem swoje aktualne podzespoły i poza dłuższą przygodą z dyskami HDD, wszystko poszło raczej szybko i gładko. Powtórzę jeszcze raz – w środku jest naprawdę dużo przestrzeni. Bez problemu od góry przeciągniemy wtyczkę z dodatkowym zasilaniem płyty głównej, komfortowo podepniemy 24-pinową wtyczkę zasilania z boku, to samo z USB 3.0, audio i maciupkimi wtyczkami od przycisków i LED’ów systemowych. Jest łącznie osiem poziomych śledzi kart rozszerzeń i dwa pionowe. Wszystkie poziome są jeszcze „zakryte” od zewnątrz przykręcaną blaszką.
Podzespoły, które znalazły się w obudowie:
Płyta główna: ASUS B150 Pro Gaming
Procesor: Intel Core i5-6400
Pamięć RAM: Kingston HyperX Fury 8 GB 2133 MHz (DDR4)
Karta graficzna: Gigabyte Geforce GTX 950 2 GB WindForce 2
Dysk SSD: Plextor M5S 128 GB
Dysk HDD: WD Caviar Green 2 TB + Seagate Barracuda 2 TB
Zasilacz: be quiet! Pure Power 9 600 W
Chłodzenie: SilentiumPC Fera 3
Dwa najważniejsze pytania przy instalacji podzespołów brzmią: „Jaką długość może mieć karta graficzna?” i „Jak wysokie możemy być chłodzenie na procesorze?”. Odpowiadam. Mamy maksymalnie 420 mm na kartę graficzną i 186 mm na chłodzenie. W moim przypadku, zarówno GTX 950 jak i Fera 3 nie należą do największych, więc weszły bez zająknięcia, a i jeszcze mnóstwo miejsca zostało.
Gamer Storm MACUBE 550 – czy warto?
Miałem jeszcze napisać przynajmniej dwa akapity między innymi o kulturze pracy, ale postanowiłem to wciągnąć już do podsumowania. Być może dłuższego, ale potrzebnego. Gdybym miał oceniać tę obudowę w skali od 1 do 10, to dostałaby ode mnie lekko naciągane, ale sprawiedliwe 7. Z pewnością jest to solidne, bardzo dobrze wykonane (choć z kilkoma drobnymi mankamentami) i świetnie prezentujące się na biurku „pudło”. Mamy grube blachy i pokaźny kawał grubego szkła z wygodnym i pomysłowym uchwytem. Mamy mnóstwo miejsca w środku, więc nie ma problemu z upchnięciem wszystkich podzespołów, a i o chłodzeniu wodnym można pomyśleć. Są dwa filtry pod spodem, które łatwo wyjąć i przeczyścić. Na pewno nie jest to pierwsza lepsza obudowa, a już coś lepszego, porządniejszego i też – co jest raczej zrozumiałe – droższego.
Tak jak wspomniałem w tekście, dla mnie największym minusem całej konstrukcji jest przekombinowany sposób na przymocowanie dysków twardych 3,5″. Trzeba się trochę przy tym napocić i bardzo w tym miejscu brakowało mi prostego sposobu opartego na szynach i zatrzaskach jakie było w Enthoo Pro M. Dziwni mnie też to, że fabrycznie zamontowano tylko jeden 120-milimetrowy wentylator z tyłu, tym bardziej, że miejsca jest sporo, a obudowa nie kosztuje mało. Widziałbym tutaj drugi wiatrak z przednim panelu, który na pewno poprawiłby cyrkulację powietrza w środku. Może byłoby ciut głośniej, ale o te kilka stopni chłodniej. Z obudowy z jednym wentylatorem, chłodzeniem Fera 3, na którym wisi jedna 120-tka i jeszcze aktywnym WindForcem na grafice wydobywa się szum, ale nie aż taki, by przeszkadzał czy rozpraszał. Mam wrażenie, że byłoby znacznie ciszej, gdybym nie chłodzenie na karcie graficznej, która ma już pewnie ze trzy lata.
Czy warto? Biorąc pod uwagę wszelkie „za i przeciw”, myślę, że tak, choć w mojej ocenie, obudowa powinna zamknąć się w 350 złotych. I to z wysyłką. A tak, na MACUBE 550 trzeba przeznaczyć około 420-480 złotych i to dopiero wtedy, gdy uda wam się ją gdzieś znaleźć. Niestety, ale w polskich sklepach ze świecą jej szukać i trzeba zerknąć przykładowo do niemieckiego lub brytyjskiego Amazonu.
No Comments