Jabra już nie raz pokazała, że umie robić dobry sprzęt audio. Przy okazji recenzji Jabra Elite 65t napisałem, że to jedne z lepszych słuchawek w swojej klasie i gdybym teraz miał kupować jakieś bezprzewodówki to wybrałbym właśnie te. Po 65-kach miałem tą możliwość, by przymierzyć się do zupełnie innego modelu, choć od tego samego producenta – bezprzewodowych, ale z kolei nausznych słuchawek Jabra Elite 85h. Podobno z wystrzeliwującym z kapci świetnym ANC. Jak było tym razem? Zapoznajcie się z moimi spostrzeżeniami.
Do tej pory tylko raz miałem do czynienia ze słuchawkami, których nauszniki i pałąk były pokryte materiałem. Ale jak na złość nie mogę sobie teraz przypomnieć co to dokładnie było. Ale przypomniałem sobie o nich, gdy przyjechały do mnie tytułowe Jabry. Wszystko przez to, że Elite 85h też są podobnie wykonane. Zarówno na pałąku od zewnętrznej strony jak i z boku na nausznikach są pokryte płóciennym materiałem. Mnie się to podoba, wygląda dobrze i nadaje słuchawkom takiego swoistego, napisałbym, że nawet niespotykanego stylu.
Materiał jest wzorowo naciągnięty i nie wydaje mi się, by z czasem jakoś mocno miałby się zniszczyć. Nie zauważyłem też, by się bardzo brudził, ale to pewnie dlatego, że testowałem słuchawki w kolorze czarnym. Zapewne jasny wariant trudniej jest utrzymać w czystości. Ale wiecie, materiał zachowuje się jak materiał i trzeba to mieć na uwadze. Mogą się do niego przyczepiać jakieś drobinki, szczególnie jak odłożymy słuchawki gdzieś gdzie jest trochę kurzu czy będziemy nosić na szyi mając też na sobie sweter czy kurtkę z futerkiem przy kapturze.
Ogólnie jakość wykonania mogę ocenić na solidną piątkę w 6-stopniowej skali. Dlaczego tak?
Jabra Elite 85h to niewątpliwie słuchawki z wyższej półki i chwili pisania tej recenzji topowy model bezprzewodowych słuchawek nausznych. Jeden punkt mniej dostają za te plastikowe elementy, na których najbardziej widać upływ czasu i to, że już w kilku recenzenckich rękach zagościły. Można dopatrzeć się przetarć i zarysowań, które nie wyglądają zbyt dobrze i psują bardzo dobry wygląd słuchawek. Są widoczne na tych okrągłych częściach od zewnętrznej strony nauszników. Trzeba więc uważać i zawsze, powtarzam zawsze, przenosić je w oryginalnym pudełku. Tam będą na pewno bezpieczne, bo swoją drogą etui jest bardzo solidne. Według mnie, jedno z porządniejszych i solidniejszych jakie miałem w rękach.
Ogólnie brakuje mi tutaj bardziej wyeksponowanych metalowych elementów, bo nie ukrywajmy, że to one świadczą o jakości i solidności konstrukcji. Tutaj są, ale są też „pozakrywane” plastikiem. Dobrego gatunku, ale jednak plastikiem. No i nie mogę też napisać tego, że słuchawki są idealnie spasowane. Gdy bardziej rozchylimy pałąk to słychać trzeszczenie i skrzypienie konstrukcji.
Czy są wygodne?
Trzeba wiedzieć o tym, że są to słuchawki raczej zaliczane do większych, co ma swoje zalety jak i wady. Do tych pierwszych można zaliczyć przede wszystkim to, że dobrze okalają uszy, które mieszczą się szczelnie w nausznikach. Wadą z kolei jest to, że są większe i trochę ważą. Liczby mówią same za siebie – Jabra Elite 85h to prawie 300 gramów. Dla porównania, testowane przeze mnie kiedyś Sennheisery PXC-550 są o prawie 1/3 lżejsze, a Sony WH-1000XM3 o podobnej wielkości ważą około 250 gramów.
Wiele słyszałem dobrego o tym, że Elite 85h są wygodne i nawet po kilku godzinach ciągłego noszenia ich na głowie nic nie będzie nam przeszkadzać. Otóż w tym aspekcie mam mieszane odczucia, bo po założeniu ich na głowę są wręcz idealnie dopasowane i siedzą dobrze, ale po około półtorej godzinie czułem na czubku głowy niezbyt komfortowy ucisk. Co jest trochę dziwne, bo pałąk od wewnątrz jest bardzo miękki i obszyty sztuczną skórą. Może zbyt miękki.
Jest też pewne, że słuchawki wejdą na naprawdę dużą głowę, bo mają spory zakres regulacji. Ja korzystałem z nich na minimalnie wysuniętych nausznikach i było w porządku.
Na pierwszy rzut oka ciężko jest zlokalizować przyciski do sterowania, które są na prawej muszli. Z racji zastosowanych materiałów raczej nie mogą być dotykowe (i chwała im za to!), ale też nie powiedziałbym, że należą do najwygodniejszych jakie miałem pod palcami. Mamy dostęp do wszystkich podstawowych funkcji jakie powinny być podczas słuchania czegokolwiek, czyli odtwarzanie i zatrzymywanie, przełączanie utworów i kontrolowanie głośności. Jest też osobny przycisk do uruchamiania asystenta głosowego, którym może być Google Asssistant, Siri czy Alexa. Bliźniaczo podobny przycisk na drugiej słuchawce odpowiada za włączanie i wyłączanie aktywnej redukcji szumów, ale o tym nieco niżej.
Gdzie jest przycisk zasilania? Nie ma, bo włączanie i wyłączanie słuchawek odbywa się poprzez przekręcanie prawego nausznika. Widzimy to po kolorze diody sygnalizującej pracę, ale też słyszymy odpowiedni komunikat. Bardzo fajne rozwiązanie, które wpływa na wygodę korzystania. Ale nie tylko to, bo słuchawki mają wbudowane czujniki przez co same zatrzymują muzykę, gdy zdejmiemy słuchawki z głowy i same też ją wznawiają, gdy założymy je z powrotem.
Słuchawki pod względem komunikacji to praktycznie standard albo nawet trochę ponad standard. Łączą się ze smartfonem przez Bluetooth 5.0, ale jeżeli ktoś jest wierny kabelkom to może do słuchania wykorzystać też mini jacka. Jabry obsługują kodeki SBC i AAC, co jest raczej zupełnym minimum w tej cenie, ale niektórym może brakować aptX HD. Jest USB type C i tutaj szacunek dla Jabry za to, że poszli w nowszy wtyk. Można je też podłączyć do dwóch urządzeń w jednym czasie.
Kluczową funkcją w Elite 85h jest aktywna redukcja szumów, która działa zaskakująco sprawnie.
Nie sądziłem, że będzie aż tak dobrze, więc poniekąd te słuchawki mnie zaskoczyły. Ale muszę zaznaczyć, że ARS włączałem ręcznie niż zdawałem się na automatyczne dobieranie trybu. Słuchawki mają dobierać z automatu tryb działania do zastanej sytuacji, ale żeby była jasność, nie działa to tak jak wszyscy myślą. Aktywacja tej funkcji nie oznacza, że jakiś super mega procesor i algorytm wychwyci przelatującą muchę obok naszej głowy i ją „wytnie” czy akurat przepuści dźwięk nadjeżdżającego samochodu, gdy przechodzimy przez pasy, a cały pozostały zgiełk usunie. Są trzy środowiska, które słuchawki mogą ustawić i do nich dobrać odpowiednie ustawienia redukcji hałasu – komunikacja miejska, miejsce publiczne i coś jak miejsce odosobnione, gdy chcemy się odciąć od wszystkiego i odpocząć czy skupić na jakimś zadaniu.
Jabra Elite 85h są ewidentnie słuchawkami do tak zwanej muzyki popularnej, którą teraz spotyka się na każdym kroku i trochę też do rockowych kawałków. Nie zrozumcie mnie źle, można na nich przesłuchać wszystko, ale wyraźnie najlepiej radzą sobie we wspomnianych rodzajach muzyki. Dają ciepły i czysty dźwięk, bez żadnych zniekształceń czy trzasków. W końcu z takich słuchawek korzysta się najczęściej bezprzewodowo, więc klarowny dźwięk jest bardzo istotny. Bas określiłbym jako głęboki i przyjemny, choć czasami zbyt… obecny (?) gdzieś tam w tle.
Podobnie jak w przypadku słuchawek Jabra Elite 65t tutaj też mamy dostęp do aplikacji Jabra+. Tam zawsze możemy się podratować prostym korektorem i jeszcze bardziej ustawić słuchawki „pod siebie”. W aplikacji możemy też zmieniać tryby aktywnej redukcji szumów i podejrzeć jaki jest aktualnie wybrany, ustawić asystenta głosowego czy odnaleźć zdalnie zawieruszone słuchawki, gdy tylko zezwolimy apce na dostęp do lokalizacji. Miłym aspektem jest też to, że w trakcie testów pojawiła się aktualizacja dla słuchawek, więc widać, że po kątem softwarwowym Jabra też dba o swój sprzęt. Fajne jest to, że aplikacji nie musimy traktować jak coś zbędnego, a narzędzie, które rzeczywiście się przydaje i warto zainstalować.
Słuchawek Elite 85h rzadko używałem do rozmów, ale jak już to zrobiłem, to było to zaskakująco dobre doznanie. Zarówno po jednej jak i drugiej stronie było niezwykle czysto, a rozmówca słyszał przede wszystkim mój głos, a nie to co dzieje się wokół mnie. Co prawda rozmawiając przeze takie słuchawki nie zrobimy sobie dobrego alibi, gdy znajdziemy się nie w tym miejscu co potrzebna, ale jeśli o jakość rozmów chodzi, to klasa sama w sobie.
Mimo tego, że Jabra Elite 85h to kawał dobrego sprzętu i wywarły na mnie pozytywne wrażenie, to podsumowanie kilku tygodni z nimi wcale nie należy do łatwych zadań. To dobrze wykonany (choć z małymi niedoskonałościami) sprzęt, gdzie do mocnych stron można zaliczyć dobrą redukcję niepotrzebnych dźwięków, elegancki wygląd czy szalenie długi czas pracy na jednym ładowaniu (w trakcie testów podładowałem je tylko raz). Jest też przydatna aplikacja i kilka funkcji, które zawsze powinny być w słuchawkach – automatycznie włączanie czy wykrywanie tego czy mamy je na głowie. Z drugiej strony mamy jakość dźwięku, która w regularnej cenie słuchawek powinna być ciut wyższa czy wykonanie, które powinno być staranniejsze i świadczące o tym, że słuchawki kosztują tyle ile kosztują. Mogły by być też bardziej wygodne, bo wspomniany wcześniej ucisk głowy nie przytrafił mi się, gdy korzystałem ze słuchawek od Sennheisera czy Bose.
W regularnej cenie trzeba za nie zapłacić 1299 złotych, ale spokojnie można je znaleźć poniżej tysiąca. I teraz tak, jeżeli już trafimy na trzycyfrową promocję to warto się mocno zastanowić nad zakupem, choć to też zależy od tego w jakiej cenie będą w tym samym czasie Sennheisery PXC-550. Mimo wszystko, 550-tki grają lepiej i są lżejsze. Wybierając Elite 85h będziemy na pewno mieć słuchawki inne niż kupują wszyscy, a i tak na tyle dobre, by konkurować z „wielką trójcą”. I tak, uważam, że są trochę niedocenione, by nie napisać, że ignorowane. Nie tylko Senkami czy Soniaczami człowiek żyje i dobrze, że dzięki Jabrze mamy szerszy, porównywalnie dobry wybór.
2 replies on “Mocno niedocenione słuchawki? Jabra Elite 85h – recenzja”
A jak wypada – w kontekście braku aptX HD – opóźnienie? Nadają się do oglądania filmów i/lub grania? Czy opóźnienie jest zauważalne?
Przyznam, że w grach nie sprawdzałem, bo to raczej nie słuchawki do tego typu rzeczy, ale w filmach na YouTube nie usłyszałem żadnych opóźnień.