Pamiętacie jak Huawei pokazał kartą pamięci w nowym, autorskim standardzie? Nazywała się NM Card i swoją premierę miała razem z serią smartfonów Huawei Mate 20. Huawei pomysł na nową pamięć masową miał ciekawy, ale jak widać, po ponad roku, raczej nie do końca się to przyjęło. Nadal jednak są firmy, które chyba wierzą w ten standard. Tak jak Lexar.
Karta NM, czyli Nano Memory jest na tyle oryginalnym tworem, że można ją używać w tym samym slocie co karta nanoSIM. Oczywiście tylko w wybranych smartfonach od Huawei, przeważnie tych flagowych. Obydwie karty mają niemal identyczne wymiary i kształt, więc wydawać by się mogło, że było to idealne rozwiązanie, by zamiennie korzystać z dwóch różnych kart, w zależności od tego czy potrzebujemy drugi numer czy więcej pamięci na dane.
Rzeczywistość szybko to zweryfikowała i karty NM Card znalazły się gdzieś w cieniu. Mam wrażenie, że nawet ktoś kto używa na co dzień smartfonu od Huawei i ma w nim taki standard karty, to korzysta tylko z pamięci wewnętrznej. I wcale się nie dziwę, bo NM Card do tanich i szybkich nie należą – za 128 GB trzeba zapłacić około 250 złotych.
Dlaczego zatem Lexar podjął się wyprodukowania takiej karty? Odpowiedź jest prosta – bo może. To jeden z czołowych producentów różnego rodzaju nośników. Osobiście jeszcze nie wiedziałem o takich firmach jak Kingston czy ADATA, gdy w prostym aparacie miałem kartę od Lexar.
W zasadzie NM Card od Lexar niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ma 90 MB/s odczytu (bo więcej nie pozwala interfejs) i 70 MB/s zapisu, więc bez problemu poradzi sobie z rejestrowaniem filmów w 4K. Jest dostępna w trzech wersjach: 64 GB, 128 GB i 256 GB. Na liście obsługiwanych modeli znalazły się topowe modele Huawei od Mate 20 i nowsze, a także niektóre smartfony z serii Nova i tablet MatePad Pro.
Specjalnie nie podaję tutaj ceny, bo raz, że jest w juanach, a dwa i tak tej karty pewnie nikt nie kupi.
No Comments