Jeśli mnie pamięć nie myli, to w moim pierwszym, takim lepszym, aparacie Olympus miałem kartę z firmy Lexar. Jakbym dobrze pogrzebał w szufladach to pewnie jeszcze bym ją znalazł, mimo tego, że o samym aparacie już dawno zapomniałem, bo używałem go ponad 10 lat temu. Nie przypomnę sobie jaką miała pojemność, ale wiem tyle, że była strasznie droga jak na tamte czasy. A przypomniało mi się to wszystko dlatego, że trafił na testy pewien dysk SSD NVMe. Nazywa się Lexar NM610, ma 250 GB i podobno nawet 2100 MB/s przy odczycie.
Trafiłem na wiele komentarzy w sieci, że Lexar to już nie ten sam Lexar jak jeszcze kilka lat temu. I poniekąd mają rację. Lexar do 2017 roku był w rękach Micron Technology, która pod koniec roku postanowiła odsprzedać prawa do marki chińskiej firmie Longsys Electronic Limited Co. Rok później wrócili na rynek pamięci flash i mało kto wie, że na początku 2019 roku jako pierwsi pokazali kartę SD o pojemności 1 TB.
Można napisać, że dysk, który trafił do mnie na testy jest „podwójnie chiński”. Po pierwsze, od niedawna Lexar należy do chińskiej firmy, a po drugie, przyjechał do mnie z jednego z chińskich sklepów.
Lexar NM610 raczej z zewnątrz niczym się nie wyróżnia. Wygląda jak klasyczny dysk SSD M.2 z interfejsem NVMe, jakich pełno na rynku. Może pewną cechą rozpoznawczą jest czarna płytka PCB, ale też nie do końca, bo z podobnej kolorystyki korzysta też Samsung, HP czy WD w serii Black. Dysk ma rozmiar 2280, co oznacza, że ma 22 mm szerokości i 80 mm długości. Pasuje tylko do gniazda M.2 z kluczem „M” (wycięcie po prawej stronie czy jak ktoś woli, na dole), więc przed ewentualnym zakupem trzeba zweryfikować mamy kompatybilne gniazdo na płycie głównej. Z technicznych kwestii warto też wiedzieć, że dysk oparty jest na pamięciach 3D NAND TLC, ma kontroler Silicon Motion SM2263XT i do komunikacji wykorzystuje magistralę PCIe Gen 3×4.
Montaż dysku nie jest niczym trudnym… o ile macie odpowiednie śrubki, by to zrobić. Niestety producent nie dorzuca do pudełka ani śrubki ani specjalnej podpórki z gwintem, by prawidłowo przymocować dysk na swoim miejscu. Wiem, że nie tylko Lexar ma to w nosie, ale według mnie, podstawowe elementy montażowe powinny leżeć po stronie producenta dysku, a nie płyty głównej. Ja na całe szczęście znalazłem w szpargałach odpowiednią śrubkę z dystansem i mogłem od razu przykręcić dysk.
Druga sprawa to naklejka na dysku SSD. Może dla większości to nic istotnego, ale mam wrażenie, że naklejka na dysku jest przyklejona na odwrót. To znaczy, po włożeniu dysku do gniazda wszystkie napisy i oznaczenia na naklejce są „do góry nogami” (tak jak na zdjęciu powyżej). Sprawdziłem jak wygląda inny dysk SSD NVMe (WD Black 1 TB, którego recenzja pojawi się na dniach) i zaskakująco, jest prawidłowo. Widać zatem, że zależy to w głównej mierze od producenta, ale mimo wszystko – biorąc pod uwagę fakt, że w większości płyt głównych gniazdo M.2 jest ulokowane poziomo – fajnie byłoby gdyby nawet do takiej błahej sprawy jak naklejka przykładali większą uwagę.
Jak Lexar NM610 250 GB wypada w testach?
Platformą testową był mój prywatny komputer z procesorem Intel Core i5-6400, płytą główną ASUS B150 Pro Gaming i 16 GB RAM. I tutaj od razu małe wyjaśnienie. Płyta główna ma jedno gniazdo M.2 PCIe Gen 3×2, co oznacza, że może nie wykorzystać pełni możliwości testowanego dysku. Co też znalazło potwierdzenie w poniższych testach. Od razu napiszę, że dysk nie osiągnął maksymalnych prędkości odczytu i zapisu, ale ja chciałem przetestować co innego – jak bardzo zwalnia po zapełnieniu. Bo to, że zwolni było raczej pewne ze względu na zastosowanie tak zwanego dysku DRAM-less, czyli dysku bez pamięci podręcznej DRAM.
Testy wykonałem przy pustym dysku i dysku zapełnionym do około 70% (z 232 GB było ok. 160 GB zajęte). Skorzystałem z takich programów jak Crystal Disk Mark oraz AS SSD Benchmark z wbudowanymi testami kopiowania i kompresji. Przekopiowałem też na próbę masę danych, ale z racji tego, że kopia była z HDD na SSD nie mogłem sprawdzić maksymalnej prędkości.
Dysk w spoczynku miał około 33,2°C w okolicach pamięci i około 35,3°C bliżej złącza i gniazda M.2.
Testy przy pustym Lexar NM610
Pusty dysk w Crystal Disk Mark uzyskał ponad 1600 MB/s przy odczycie i ponad 1000 MB/s przy zapisie danych. Test zrobiłem na próbce 1GiB i 8 GiB. W tym drugim przypadku wyniki były zbliżone, poza jednym wyjątkiem – losowy zapis przy 4 KiB Q8T8 spadł o ponad 200 MB/s. To sporo.
W AS SSD Benchmark wyniki były znacznie mniej satysfakcjonujące i wykonane przy próbkach 1 GB i 5 GB. Nie dość, że przy sekwencyjnym zapisie i odczycie prędkości są niższe to jeszcze mocno spadły przy losowym zapisie i odczycie 4K. Stąd też rodzi się pytanie – który program pokazuje bardziej realne wyniki?
Testy Lexmar NM610 przy zapełnieniu 70%
Potwierdziło się to, czego spodziewałem się jeszcze przed recenzją. Testy zostały zrobione zaraz po tym jak na dysk przerzuciłem trochę losowych danych. Trochę plików wideo, jakiś obraz iso, sporo zdjęć i tak dalej. Jak wspomniałem wcześniej, zajęte było trochę ponad 160 GB z 232 GB jakie pokazywał system.
Po zapełnieniu Crystal Disk Mark wskazał znaczy spadek prędkości zapisu sekwencyjnego i też zauważalne spadki przy wszystkich testach losowego zapisu.
Podobnie było w AS SSD – kolosalne obniżenie prędkości zapisu, ale o dziwo, delikatne zwiększenie prędkości odczytu sekwencyjnego.
I jeszcze porównanie testu kompresji i kopiowania danych. Tutaj sytuacja podoba, dysk z danymi działa znacznie wolniej. Po lewej stronie jest zrzut ekranu z pustym dyskiem, a po prawej przy 70-procentowym zapełnieniu danymi.
Czas na małe podsumowanie. Dysk jaki jest, każdy widzi, ale do czasu aż się go porządnie nie przetestuje, nie pozna się prawy. Inaczej rzecz ujmując – nie pozna się jego prawdziwych możliwości „prędkościowych”. Przed recenzją zapoznałem się dokładnie ze specyfikacją testowanego nośnika i już wiedziałem, że spadki prędkości przy większych zapchaniu na pewno będą. Czy duże? I tak i nie, zależy jak się na to spojrzy. Spadek przy zapisie sekwencyjnym z ponad 1000 MB/s do około 425 MB/s to sporo, ale nadal ta druga wartość jest znacznie wyższa niż przy porównywalnym dysku SSD z interfejsem SATA III. Co więcej, te tańsze SSD-ki z SATA III potrafią być wolniejsze od HDD, gdy zapełni się je w 70-80%.
Według mnie, to bardzo przyzwoity dysk SSD NVMe M.2 przy założeniu, że wykorzystamy go jako dysk systemowy z kilkoma zainstalowanymi grami i nie będziemy na nim trzymać naprawdę istotnych danych jak zdjęcia czy dokumenty. Albo inaczej, nie będziemy trzymać na nim ważnych danych, jeśli nie mamy ich backupu przynajmniej w jednym, pewnym miejscu. Jeśli ktoś tylko ma wolny slot na taki dysk w swojej płycie głównej, to zakup tego Lexara będzie znacznie bardziej opłacalny niż pchanie się w SSD z przestarzałym SATA. Tym bardziej, że wersję 250 GB można mieć za około 180 złotych.
Dysk Lexar NM610 do testu udostępnił sklep GearBest za to należy się galaktyczna piątka. Tam też ten nośnik można kupić. W chwili publikowania tej recenzji były dostępne trzy warianty pojemnościowe: 250 GB, 500 GB i 1 TB, odpowiednio za 45,90 dolarów, 78,90 dolarów i 133,90 dolarów.
No Comments