Może trochę późno, bo od czasu pojawienia się na rynku tego sprzętu trochę minęło, no ale. Jest lato, trochę przyhamowane przez pandemię, ale jednak jest. Zrobiło się ciepło i zaczęło się zakupowe szaleństwo pincet-plusów i korpo szczurów, którzy w modnym stylu chcą przemierzać do galeryjek na milk szejka lub swoich boksików w nadziei na awans wyższego klepaczka excela. Hulajnoga elektryczna Xiaomi M365 Pro, a w zasadzie każda hulajnoga obecnie dostępna na rynku. To nie jest sprzęt dla wszystkich. Krzysiek na tak, ja na nie i to mocno na nie. Dlaczego?
Co mi się nie podoba? Wszystko, no może prawie wszystko. Zacznijmy od pozytywów, bo tych jest mniej.
Design jest fajny. Matowe kolory – czerń, szarość, a wszystko to przeplatane czerwienią – miła dla oka kompozycja barw. Proszkowa farba u mnie zawsze na plus. Po prostu fajnie to wygląda, tak modnie.
Moc silnika. Tak. Tutaj jest w porządku. Co to znaczy w porządku? Xiaomi M365 Pro testowałem w Kielcach, a jest to teren bardzo nieregularny – pagórkowato-górzysty z licznymi wzniesieniami – stąd nazywa się nas między innymi góralami niskopiennymi. Szczerze powiedziawszy możliwości Xiaomi M365 Pro jak na ten teren są w sam raz – nie za słabe, nie za mocne, a na styk i to dosłownie na styk. Szkoda, że hulajnoga nie ma ciut odrobinę więcej powera, bo czasami z tyłu głowy pojawiało mi się pytanie czy będąc obciążonym z jakimiś zakupami w plecaku dam radę podjechać na moją górkę.
No i tyle z pozytywów! Nie ma naprawdę co chwalić, bo użytkuję się to po prostu źle. No, ale po kolei.
Zasobożerna aplikacja potrafiąca zawiesić telefon. No ta apka jest naprawdę potworna. Brak zabezpieczenia anti-theft. Brak lokalizacji hulajnogi co jest zwyczajnie głupie biorąc pod uwagę to, jak tanie obecnie jest takie zabezpieczenie. Brak (przynajmniej podczas okresu testowania) możliwości zapisywania trasy, sprawdzenia licznika nabitych kilometrów – no głupio to tak. Chciałbym też żeby wszystkie te aplikacje od Xiaomi (bo sprzętów od nich trochę mam) działały bez Internetu i bez chmury, bo to jest moje, to ja za zapłaciłem i bardzo mnie to wkur… wkurza.
Oświetlenie. Osobiście mam hopla na temat poprawnego oświetlenia wszystkiego, a szczególnie już pojazdów. Tutaj jest słabo, nawet bardzo. Nie ma możliwości regulacji wysokości oświetla lampy przedniej i tylnej. Mało jest odblasków. Bez wspomagania się dodatkowym sprzętem oświetleniowym nie da rady bezpieczne poruszać hulajnoga po zmroku – RÓWNIEŻ NA ŚCIEŻKACH ROWEROWYCH!!! Przypominam grzecznie, że jazda w kamizelce odblaskowej na rowerze a zwłaszcza na hulajnodze, gdzie tego oświetlanie na dobrą sprawę po prostu nie ma, to nie tylko dbanie o własne bezpieczeństwo, ale dbanie też o bezpieczeństwo innych. Nie raz chciał mnie przejechać jakiś kretyn jadący z pełną prędkością, którego zwyczajnie nie było widać i nie ważne czy młody czy siwy. Większość ludzi samodzielnie chodzić nie powinna, a co dopiero prowadzić jakikolwiek pojazd, stąd prawidłowe oświetlenie to podstawa i minimum bezpieczeństwa.
Hulajnoga elektryczna jest sprzętem niebezpiecznym. Dlaczego?
Rozwijane prędkości to jedno. Niekontrolowane rozwijanie wysokich prędkości przez użytkowników nie znających się na przepisach, a także brak odpowiedniej ilości i jakości ścieżek rowerowych to drugie. Ale wszystko po kolei. O wypadkach śmiertelnych z udziałem elektrycznych hulajnóg na całym świecie nie ciężko znaleźć informacje. No, ale co jest jeszcze niebezpiecznego w hulajnodze? Hamowanie, tak hamowanie. Żaden KERS, żadna tarcza – to wszystko jest nieważne w przypadku samej fizycznej konstrukcji hulajnogi. Nieważne ile masz wzrostu to stoisz na hulajnodze pionowo, tak? Jaki jest rozkład masy i przyspieszenia? No właśnie. Ugięte kolana? Nie, nie pomogą. Siła tarcia między butem, a deską na której stoi jest zbyt mała i fruniesz z hulajnogi jak pocisk z Grubej Berty. Nie ma na to rady. Xiaomi w M365 Pro nie zastosowało podpórki na stopę jak jest to w Ninebot, co niejako niweluje efekt pocisku, gdyż zyskujemy jeszcze jeden punkt podporu oprócz rąk na kierownicy. Zdarzyło mi się parę gwałtownych hamowań kiedy to kierowcy i piesi wymuszali pierwszeństwo i co? I lecisz! Nie ważne czy ważysz 50 kg czy 85. Ponadto trzeba wziąć pod uwagę dyskomfort wynikający z nieregularnej pozycji dla kręgosłupa, stóp i łydek – napięcia i zmęczenie. Sama konstrukcja hulajnogi nie jest konstrukcją przeznaczoną do długich dystansów ani dla osób dorosłych.
Wygoda jazdy. Chodzi mi już o sam komfort nazwijmy to – pozycji. Tego po prostu nie ma. Ktoś sobie pomyśli: „Ach! Wyprostowany kręgosłup, wiatr we włosach [czemu łysy jedzie na motorze z rozsuniętym rozporkiem? ;)] i ach i ojej”. Ciało podczas jazdy na hulajnodze jest niezwykle napięte, pracują wszystkie mięśnie z uwagi na brak amortyzacji, a raczej są w stanie ciągłego napięcia. A to nie jest zdrowe. Ponadto koła są tak małe, że utrzymanie się na hulajnodze wymaga ciągłego balansu ciałem. Nie ma tak łatwo i wygodnie jak w rowerze, gdzie większa średnica obręczy bardziej korzystnie wpływa na zachowanie równowagi. Nie wiem. Może z doczepianym siodełkiem byłby odrobinę łatwiej, ale myślę, że komfort nadal nie byłby poprawiony tak, aby mógł on dorównać najbardziej zwykłemu rowerowi.
Brak amortyzatorów. O Matko Bosko! No nie! Daje minimum dwa kloca za środek transportu i nie ma amortyzatora, a third party amortyzator kosztuje pincet plus. Potestowałem w Kielcach… Po kieleckich ścieżkach rowerowych i chodnikach najlepiej jeździć rowerem do downhillu, ale no naprawdę. Czym skutkuje brak amortyzatora w Xiaomi M365 Pro? Każde jedno połączenie kostki czy płyty chodnikowej czujemy podczas jazdy, czujemy na rękach, a broń Panie Boże jechać po czymś bardziej wyskokowym. Siadasz z hulajnogi a ręce trzęsą Ci się jak alkusowi na delirce. Oczywiście można bawić się w zmianę kół, wybrać te bardziej miękkie, lepsze dętki, ale to też nie pomoże – średnica samych kół jest zbyt mała, aby efektywnie amortyzować wyżej wymienione przeszkody.
Waga. Tak waga M365 Pro. Co z tego, że niby niewiele jak gabaryt jest niewygodny? Płyta g-k też ciężka nie jest, a jak bardzo niewygodnie się ją wnosi samemu na wyższe kondygnacje o manewrowaniu nie wspominając – podobnie jest z hulajnogą. Jeśli ktoś sobie myśli, że weźmie sobie hulajkę pod pachę i z uśmiechem wbiegnie do biura trzymając w jednej ręce swój „eko” pojazd, a w drugiej przepłacone zieloną kawunię no to źle sobie myśli.
Niewygodny port ładowania. No bardzo. Hulajnogę trzeba podnieść – męczysz plecy. Schylasz się – też męczysz te plecy! Zwłaszcza po takim napiętym ciele po jeździe. Ciężko widocznie było zrobić port ładowania w kierownicy, a już o jakieś ładowarce indukcyjnej nie wspomnę.
Głupi zaczep złożonej M365 Pro o dzwonek. No głupi, niewygodny i się urwie za jakiś czas. Brak też jakieś gumowej nakładki żeby lepiej chwyć hulajnogę i brak umiejscowienia jej w jakimś środku ciężkości złożonej hulajnogi żeby lepiej tego niewygodnego kloca było dźwigać. Słabo Xiaomi! Oj słabo!
Ten sam głupi zaczep blokady zgięcia kierownicy co w M365. Jak wszyscy wiemy po pewnym czasie wyrabia się doprowadzając do telepania się kierownicy, a nawet samoistnego otwarcia co jest niebezpieczne jak nie wiem co! Wyrobiony, czy złamany trzeba zastąpić go nowym i to najlepiej od zewnętrznego producenta, który wykonuje go z innych i trwalszych stopów.
Czy opłaca się kupić M365 Pro? Hmmm…
No zależy jak bardzo wege jesteś i gdzie mieszkasz. Mieszkasz na płaskim terenie z dużą obfitością asfaltowych ścieżek rowerowych? Poruszasz się na krótkich trasach? Możesz zaryzykować, ale kupno hulajnogi to bezsprzeczna inwestycja w dodatkowy sprzęt zabezpieczający, bo bez niego nie da się jeździć na niej bezpiecznie. W obecnej formie za hulajnogę nie warto wydać więcej niż 2000 złotych, nawet korzystając z comiesięcznego rządowego rozdawnictwa. Nawet ta kwota to tak z przekąsem, bo za nią kupimy już dobry rower z którego będziemy mieć o wiele więcej realnego pożytku.
Mnie osobiście koncepcja elektrycznej hulajnogi w tej formie i kształcie nie przypadła do gustu.
Jest to taki produkt prototyp, no może góra demo, który wypromowano jako flagowca dla mas. Zatem moim zdaniem hulajnogi elektryczne wymagają albo intensywnego redesignu, aby zniwelować wspomniane przeze mnie problemy albo zarzucenia tej całej koncepcji i zapomnienia jak kilka innych podobnych sprzętów.
18 replies on “Czy warto kupić hulajnogę Xiaomi M365 Pro i dlaczego nie?”
Więcej tu nienawiści do roznych grup ludzi niz samej recenzji. Wyglada jakbys był typowym czlowiekiem ktoremu nikt nie pasuje. Co ma chociażby dieta wege do hulajnogi? Ogarnij się.
Nie, nie ma recenzji jest nienawiść. ;D Uwodnij to – przedstaw stosunek statystyczny. Gdzie nienawiść? Konkret, przykłady, dowody. Nie pasuje? Oh, ah! Jak śmiesz mnie oceniać! 😀 Czyżbyś nie to samo zarzucał mnie? Mmm, zapach hipokryzji o poranku. Co ma dieta wege do hulajnogi? Bycie pseudo „eko” jak Greta. Widzisz? Zabierasz głos tylko po to, aby obnażyć własną głupotę. 🙂 Więc swoją rade do mnie zastosuj do siebie i to jak najszybciej.
Dla mnie ogromnym plusem tej hulajnogi, jak i każdej innej, jest to że nie męczymy się podczas jazdy jak ma to miejsce na rowerze. Do pracy mam 10km w jedną stronę, o ile bez problemu do niej dojadę rowerem, to powrót jest trudniejszy bo jestem po prostu zmęczony (pracuję czasem po 10h). A i jeszcze dojadę szybciej niż rowerem bo na rowerze jadę 25 – 30 km/h a na hulajnodze 33-34. Według mnie w budżecie do 2000 to najlepsza rzecz, jaką można się przemieszczać – samochód za 2k pewnie kupimy jakieś Seicento, ale stoimy w korkach + brak miejsc do parkowania i ponosisz wydatki typu przeglądy itp a lpg i tak kosztuje więcej niż ładowanie elektryka + tracisz czas na stacji paliw. Skuter? Wątpię że za 2000 kupię taki skuter do którego nie będę musiał włożyć jeszcze połowy tej ceny bo inaczej się rozleci. MPK? Ogranicza moją wolność – jestem uzależniony od autobusu + bilety drożeją. Rower elektryczny? Droga sprawa nawet jeśli budujemy własny bo ponosimy koszt rower + zestaw konwersji na elektryka. A taka hulajka? Kupiłem za 1900 zł, do tego jakieś pierdoły typu wspornik błotnika, jakieś osłony, zapasowe dętki, wydamy nie więcej niż 150zł. Ładowanie groszowe sprawy, można szybko się przemieszczać i omijać miejskie korki. Kwestia bezpieczeństwa? Fakt, sama w sobie zbyt bezpieczna nie jest, ale jeśli ktoś ma duże doświadczenie w przemieszczaniu się po mieście to wielu gwałtownych hamowań można uniknąć. Pozdro
A ja się nie męczę na rowerze a na hulajnodze już tak. No i? Rower zapnę wszędzie, hulajnogi nie. Na rower zapakuję więcej i bardziej komfortowo. Kup rower elektryczny albo zmodyfikowany peke-peke do niego. Porównywanie komfortu samochodu a hulajnogi – no gościu! Proszę Cię! Hulajnogę też musisz ładować, też musisz czyścić, też wymagany jest jej serwis. 150 zł za modyfikacje? Proszę Cię. Miałem ten sprzęt za własne pieniądze i się go pozbyłem. MPK ogranicza wolność? Jasne w śnieg, w deszcz lepiej wsiąść na hulajkę. Gwałtownych hamowań można uniknąć? Ah, jakby ruch drogowy był przewidywalny tak jak to mówisz to nie byłoby kolizji. Piękna fikcja literacka. 😀 Pozdro.
No jak się męczysz na hulajnodze… to masz pecha 😉
Po cholerę mam zapinać hulajnogę jak mogę wnieść ją do budynku? Rower mogą ci ukraść, jak nie cały to np. siodełko czy koło, kwestia czasu zostawienia, Polska to dziki kraj niestety.
Nie porównywałem komfortu tylko koszta. Czytać umie?
Cóż, u mnie w mieście MPK jeździ jak chce, jak autobus nie przyjedzie to co? Do roboty nie pójdę? Autobusem nie podjadę pod każdą bramę, w każdy zakamarek, a nawet do budynku jak hulajnogą. We Wrocławiu jeżdżą jeszcze stare nieklimatyzowane Volvo i co? Mam się dusić w 30 stopniowym upale podczas gdy obok mnie usiądzie jakiś menel albo żul?
Co to za problem w deszczu jechać? Jest śnieg wsiadam do samochodu albo na rower z szerokimi oponami.
Wracam z roboty, podłączam hulajnogę do prądu na całą noc, podłączenie kabla kilka sekund, koszt ładowanie śmiesznie niski.
Nie chodzi o brak kolizji tylko o zmniejszenie ryzyka jej wystąpienia. Wiadomo, że jak ktoś będzie zapierdalać 100 km/h na czerwonym to mnie skasuje…
Zrobiłem 10kkm we Wrocławiu jako kurier rowerowy i ani jednej kolizji, może miałem farta? Pewnie tak, ale gdybym miał wszystkie w dupie i jechał tylko przed siebie, już dawno bym leżał na cmentarzu.
Nie mam pecha hulajnoga wymusza ciągłe nienaturalne i niekomfortowe napięcie mięśni nóg oraz kręgosłupa. Może to Ty masz pecha, ze meczysz się na 10KM trasie na rowerze? 🙂
Rower można ukraść, hulajnogę można ukraść, wszystko można ukraść. „Polska to dziki kraj niestety.” – śmiałe stwierdzenie, z którym absolutnie się nie zgadzam. Rozumiem, że polecasz tachanie ze sobą hulajnogi, żeby jej nikt nie zawinął? Widzisz, ja wolę kupić dobre zapięcie do roweru i mieć jednak ten komfort.
Porównywanie kosztów utrzymanie auta do hulajnogi jest zwyczajnie głupie i niekompatybilne. Myśleć nie umie? 😉
Ciekawe MPK, ale to raczej uwaga na sesję rady miasta. Do roboty nie pójdziesz? 10KM to nie tak dużo. 🙂 Polecam się wybrać przedyskutować tę kwestię do swojego lokalnego UM. Zawłaszcz przed okresem jesienno-zimowym. „Niekilatywoane Volvo” w Polsce A? Coś cięzko mi w to uwierzyć. Ale znowu – wybierz się na sesję rady miasta. „Mam się dusić w 30 stopniowym upale podczas gdy obok mnie usiądzie jakiś menel albo żul?” – czyli mówisz, ze żule i menele jeżdżą komunikacją miejską we Wrocławiu? Da FK? 😀 Jeździj sobie czym tam chcesz – kogo to obchodzi?
„Co to za problem w deszczu jechać?” – trzeba by jeszcze potrafić rozróżniać deszcz od mżawki. 😉 „Jest śnieg wsiadam do samochodu albo na rower z szerokimi oponami.” – ohoho, ciesze się, że się w czymś zgadzamy.
Do kosztów ładowanie hulajnogi należy wliczyć koszty czyszczenia, smarowania łożysk, części zamiennych oraz zużycia akumulatorów.
„Zrobiłem 10kkm we Wrocławiu jako kurier rowerowy i ani jednej kolizji, może miałem farta?” – „rowerowy” no właśnie rowery – odsyłam do mojego tekstu. 🙂 Plus jakiś drastyczny spadek formy musi być, że teraz 10 KM to męczy. Więcej czytania ze zrozumiem życzę.
„Widzisz, ja wolę kupić dobre zapięcie do roweru i mieć jednak ten komfort.” – czyli rozumiem że oprócz samej ramy roweru przypinasz także oba koła i siodełko, aby mieć ten komfort że wrócisz i rower będzie taki jak go zostawiłeś?
„Do roboty nie pójdziesz? 10KM to nie tak dużo”. – Aha, to fajne poglądy masz. Szkoda klawiatury na dalsze pisanie. Żegnam
„czyli rozumiem że oprócz samej ramy roweru przypinasz także oba koła i siodełko, aby mieć ten komfort że wrócisz i rower będzie taki jak go zostawiłeś?” – tak, słucham eksperta w dziedzinie. Polecam. https://www.youtube.com/watch?v=eKtr-lWxzZg
„Aha, to fajne poglądy masz. Szkoda klawiatury na dalsze pisanie. Żegnam” – no, meteorytyka wygrała z fejk kurierem rowerowym. Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłeś. 🙂 Serdecznie pozdrawiam.
Oficjalna aplikacja to dno ale są aplikacje do hulajnogi xiaomi które nawet zapisują trasy i parametry naszej jazdy, są lokalizatory już po 40zł na aliexpress do hulajnóg, generalnie do xiaomi nie ma co się czepiać bo za 2000zł nie dostaniemy nic lepszego a jak coś się w niej zepsuje to kupimy do niej każdą część.
„za 2000zł nie dostaniemy nic lepszego” – może owszem i, jednak nie oznacza to, że jest to inwestycja warta tych pieniędzy.
Następne hulajnogi są też masywniejsze i mocniejsze, dla początkującego który mało jeździ xiaomi powinno wystarczyć, sam uważam że cena PRO nie powinna przekraczać 1800zł, jednak gdy nie ma konkurencji to xiaomi nic nie robi, wyszło PRO2 i prawie nic nie zmienili
Ikzalki. Temu w tekście jest napisane, że koncepcja wymaga redesignu. Plus tak samo jak w tekście – zależy gdzie jeździmy, po jakim ternie i po jakiej nawierzchni.
Oficjalna aplikacja to dno ale są aplikacje do hulajnogi xiaomi które nawet zapisują trasy i parametry naszej jazdy, są lokalizatory już po 40zł na aliexpress do hulajnóg, generalnie do xiaomi nie ma co się czepiać bo za 2000zł nie dostaniemy nic lepszego a jak coś się w niej zepsuje to kupimy do niej każdą część.
„czy warto to przeczytać i dlaczego nie”
Mmm. Merytorycznie. 🙂 Ma chłopiec maturę z polskiego zdaną? 😀
Ok, znamy wiec wady konstrukcyjne sprzetu Xiaomi. Jaka wiec hulajnoga elektryczna innego producenta ma opisane tu wady wyeliminowane?
Ile trzeba wydac wiecej za sprzet dobry?
Obecnie ma takiego sprzętu na rynku. W zależności od ukształtowania terenu, po którym się poruszasz a przez to dopasowaniu mocy silnika jeśli już upierasz się na ten typ pojazdu sugerowałby, którąś od Ninebot. Głównie po to, aby zyskać jeszcze jeden punkt podparcia przez zakrzywioną deskę, gdzie możesz zaprzeć stopę.
Jak wyglądają koszty:
-Bilet miesięczny (uśredniona cena) na miesiąc / rok
-Koszt zakupu hulajnogi / eksploatacja / naprawy / ładowanie
Co wygra gdy podliczymy CAŁY rok kosztów?
W jednym przypadku płacimy „na raty” a w drugim od razu całość.
Hulajnogę musimy pilnować / ładować, a bilet płacimy i jedziemy.
Hulajnogę zawsze można odsprzedać czyli odzyskać min 50% ceny.
Owszem różnica czasu jazdy / komfort / szybkość to też ważne sprawy.
Swego czasu chciałem sobie kupić, lecz bardziej szukałem opcji rower+akumulator (elektryk) lecz plusy i minusy tego były rozważane.. ostatecznie nie kupiłem nic ;D