Teufel jako markę kojarzę od lat, ale Teufel 3sixty to mój pierwszy kontakt z produktami tej niemieckiej firmy. Przyznam szczerze, że na początku podejrzliwie podchodziłem do tego sprzętu, może trochę przez wygląd i trochę przez cenę, ale po kilkunastu dniach 3sixty przekonało mnie na tyle, że myślałem nawet o tym, by zostało u mnie na dłużej. Co się stało, że jednak tak się nie stało?
Jeszcze przed wyjęciem radia z opakowania i pierwszym włączeniem zastanawiała mnie jedna rzecz – jego nazwa. Przyznacie, że jest trochę fantazyjna. Dopiero po zagłębieniu się w opis zorientowałem się, o co chodzi. Może jest to związane z możliwościami 3sixty, które – dzięki specjalnym stożkowatym membranom – potrafi rozprowadzać dźwięk w każdym kierunku. Wiecie, w tak zwanych 360 stopniach, a to 3sixty to trzy i „sixty”, czyli sześćdziesiąt, tylko nieco wymyślnie napisane. Ale zostawmy nazewnictwo, bo to sprawa tak naprawdę drugorzędna.
Teufel 3sixty (2019)
Czy Teufel 3sixty wygląda jak nowoczesny i „wszystkomający” odbiornik radiowy? Według mnie, bardziej tak niż bardziej nie. Z pewnością wyróżnia się na tle innych tego typu urządzeń i to wcale nie oznacza coś złego. Radio jest proste, symetryczne i prezentuje się bardzo prestiżowo. Po prostu nie kombinowano z wyglądem i mocno to upraszczając, mamy prostokątny klocek na czterech nóżkach z dwoma pokrętłami.
Napisałbym że wygląda bardzo „niemiecko” i to byłoby najlepsze ogólne określenie.
Wygląda jak taki Thomas w okrągłych okularach, ubrany w idealnie dopasowaną koszule, pulower i spodnie w kancik. Ten, który jak się umawia z tobą na 8 rano to nie spóźnia się ani minuty, nawet jeśli musi przyjechać przez cały Berlin. W przypadku 3sixty pomieszano tutaj trochę nowoczesność z klasyką, co może się podobać. Trzeba też zauważyć, że radio nie zajmuje pół biurka i raczej należy do tych mniejszych odbiorników.
W kwestii prezencji nie mam kompletnie zastrzeżeń, czego nie mogę powiedzieć o jakości wykonania. Tu jakieś „ale” się znajdzie. Na szczęście tylko jedno. Ogólnie wydając na radio około 1200 złotych powinno się oczekiwać jakości, którą czujesz w każdej chwili. Z Teufel 3sixty właśnie tak jest, spasowanie jest wyjątkowe, a wykonanie porządne, ale całość psuje ten błyszczący front, który bardzo łatwo zbiera zarysowania. Mam wrażenie, że nawet od sporadycznego wycierania szmatką. Na pewno nie wygląda to dobrze i wskazuje jednoznacznie, że nie jest to szkło, a jakiś plastik. Szkoda, bo akurat ten element zajmuje sporo miejsca z przodu i zarówno zarysowania jak i paluchy widać z daleka. Tak jak na powyższym zdjęciu.
Poza tym, bajka. Pokrętła działają precyzyjnie i z odpowiednim oporem. W ogóle ich działanie jest w miarę przemyślane. Pokrętłem po lewej stronie zmieniamy głośność oraz zatrzymujemy i wznawiamy odtwarzanie. Pokrętło po prawej to klasyczny selektor, którym przemieszczamy się po menu i wybieramy konkretne opcje.
Przyciski są odpowiednio duże, wygodne i z odpowiednio wyczuwalnym klikiem. Jest ich całkiem sporo – trzy obok prawego pokrętła i jedenaście wzdłuż dolnej krawędzi. Wszystko dlatego, że jest tam aż 5 przycisków, które możemy zaprogramować i w zasadzie jednym kliknięciem wybrać swoją ulubioną stację czy podcast. Taka ilość przycisków wzięła się też pewnie z tego, że w zestawie nie mamy żadnego pilota.
Wyświetlacz też jest niczego sobie, cyfrowy, czytelny i pasujący do całości.Ma jasnoniebieskie podświetlenie i jest „przykryty” tą samą błyszczącą warstwą co reszta przedniego panelu. Ze względu właśnie na to, lepiej wygląda włączony niż wyłączony. Dla ścisłości, ekran nie jest dotykowy.
Napisałem w tytule tej recenzji, że cięgle jestem zaskoczony tym jak ten sprzęt dobrze gra. I wcale tutaj nie przesadzam. Wydaje z siebie stanowczo za dużo dźwięku biorąc pod uwagę niewielkie gabaryty. Według specyfikacji ma 30 W całkowitej mocy, ale wydaje się jakby było tego trochę więcej. Przyznam, że Teufel 3sixty grał u mnie najdłużej niż jakikolwiek sprzęt audio, który testowałem. Często było tak, że włączałem radio po powrocie z pracy i tak grało do wieczora czy towarzyszyło w sobotę podczas większych porządków w domu. Albo gdzieś tam sobie cicho przygrywało w tle.
Jakość dźwięku oceniam bardzo dobrze.
Dźwięk jest zaskakująco czysty nawet, gdy zbliżymy się do maksymalnych możliwości urządzenia. Podoba mi się to, że niskie tony są na tyle ciepłe i „przyjazne”, że tylko towarzyszą innym, ale nie sprawiają, że wszystko wokół radia podskakuje się się przesuwa. Nie przeszkadza, a podkreśla. Testowałem to nie tylko na ulubionych playlistach, ale też różnych podcastach i zarówno w jednym jak i drugim gęba mi się cieszyła.
Szczerze? Nie miałem jeszcze u siebie w mieszkaniu tak wybitnie grającego sprzętu.
Mocną stroną Teufel 3sixty jest możliwość odtwarzania praktycznie tego co tylko chcemy. Od empetrójek na podpiętym pendrivie, po stacje radiowe z południowego Bangladeszu. A tak na poważnie urządzenie ma radio FM i DAB+, radio internetowe, Bluetooth aptX, Wi-Fi, Spotify Connect i odtwarzanie z USB. Ja najczęściej korzystałem ze Spotify i działało to dobrze, choć kilka razy miałem tak, że musiałem uruchamiać ponownie 3sixty żeby się połączyło. Sprawdzałem też stacje radiowe i o ile FM czy DAB+ wypadło słabo, to już z internetowym radiem nie było kompletnie żadnych problemów. Wybierało się stację, cyk i po kilku sekundach grało. W przypadku FM nie zależnie od tego jak ustawiłem antenę to zawsze coś „popierdywało”, ale zakładam, że to przez moją lokalizację albo umieszczenie odtwarzacza w rogu pokoju.
Teufel 3sixty pozytywnie mnie zaskoczył, przede wszystkich niesamowitą jakością dźwięku. Nie sądziłem, że z tak kompaktowego sprzętu może wydobyć się tyle dobrego. Zapewne spora zasługa jest tutaj w technologii Dynamore czy specyficznym umieszczeniu głośnika niskotonowego i dwóch „stożków” od tonów wysokich. Ale nieważne, nie ma co zagłębiać się w technikalia, skoro działa tak dobrze, to działa. Szanuję ten model za wykonanie i design, bo przez to drugie, urządzenie dobrze komponuje się w każdym wnętrzu. W sumie sprzęt ma wszystko co potrzeba, włącznie ze wsparciem dla asystentów głosowych Alexa i Google oraz smartfonów z Androidem i iOS.
Długo zastanawiałem się nad tym, by sprawić sobie prywatnie taki wielofunkcyjny odtwarzacz, ale decyzja zbiegła się z… premierą odświeżonej wersji Teufel 3sixty (2020). A tam nie dość, że pojawiła się przepiękna biała wersja, to jeszcze zniwelowali niektóre drobne wpadki poprzednika. Pojawił się też pilot i można sterować przez aplikację. A to wszystko praktycznie w takiej samej cenie. Wniosek? Jeżeli chcecie mieć Teufel 3sixty u siebie, to tylko w nowszej, udoskonalonej wersji. Choć z początku myślałem, że kwota za to radio jest przesadzona, to po testach zrozumiałem, że za porządną jakość trzeba zapłacić.
Teufel 3sixty jest warty tych pieniędzy.
No Comments