Ze wszystkich tytułów, które mogły być zremasterowane, odnowione, czy jak zwał, tak zwał, tego akurat się nie spodziewałem. Dhampirzyca Rayne, widocznie zapomniała o beznadziejnej ekranizacji sprzed kilku lat i po raz kolejny będzie zagryzać nazistów. Drodzy Państwo – gra powraca w odsłonie BloodRayne Terminal Cut!
Ten tytuł, swego czasu wywołał niemało kontrowersji. Odziana w skóry, seksowna do bólu, półwampirzyca (bo mniej więcej o to z całym dhampiryzmem chodziło) wraca na nasze ekrany. Z tego co wiadomo, jak na razie tylko pecetowe.
Jak donosi Gematsu, firma Ziggurat Interactive, która ma teraz wyjątkowo chętną do rozdawnictwa rękę, przerobiła ten wydany w 2002 roku tytuł i ogłosiła, że już 20 listopada, zostanie wydana wersja Terminal Cut zarówno dla pierwszej jak i drugiej części. Co się zmieniło?
Od podniesionej rozdzielczości wstawek filmowych między misjami, przez wspieranie współczesnych maszyn, zarówno pod kątem systemowym (Windows 10) jak i wyświetleniowym (4K, 3840×2160), po pełne wsparcie dla padów nowszych niż epoka Pentium łupanego. Całkiem sporo, jakby mnie kto pytał. Do tego trzeba też dorzucić wsparcie dla nowszych niż 2002 sposobów renderowania tekstur (bez kompresji), poprawki dla efektów cieni, odbić, wody, mgły. Nadal nie będzie to wyglądało jak Crysis Remastered, ale nie ma co narzekać.
Okazuje się też, że dla obecnych posiadaczy BloodRayne i BloodRayne 2 na Steamie i GOG, kopie nowszej, poprawionej wersji będzie całkowicie darmowa.
Cóż, w ramach Halloween się trochę spóźnili, ale mimo wszystko warto docenić gest. W chwili obecnej nie ma informacji ile będzie kosztować wersja BloodRayne Terminal Cut dla tych, którzy w swoich bibliotekach steamowo-gogowych tych pozycji nie mają.
Na ten moment Steam wycenia BloodRayne na niecałe 36 złotych, a dwójkę dla odmiany na 36 złotych. Na GOG wychodzi trochę taniej. Czy warto będzie zagrać jeszcze raz?
One reply on “O jaka krwawa niespodziewanka! BloodRayne, jak ja ciebie dawno nie widziałem”
Grałem w obie i tak jak nie lubię takich slasherów tak BR pokochałem miłością szczerą i prawdziwą. Nastoletniego mnie ujęła wówczas fabułą, wielowymiarowymi postaciami, konfliktem moralnym protagonis.. co ja pierdzielę!? Oczywiście, że chodziło o finishery jakby żywcem wyjęte z kamasutry, tak soczyste, że w co lepszych momentach stawało nie tylko serce.
Brutalnie i po trzykroć splugawiona przez Uwe Bolla, teraz Rayne powraca i miejmy nadzieję, że nie tylko w ramach remastera, ale również i pełnoprawnej trójki.