Pod koniec marca 2020 roku zrobiłem małe zestawienie automatycznych dozowników mydła. Były tam, według mnie, najsensowniejsze modele, które warto kupić. Wśród nich był ten, na który ja się zdecydowałem i używam do dzisiaj. Chodzi o automatyczny dozownik do mydła Xiaomi Mijia. Stwierdziłem, że skoro używam go już ponad pół roku to najwyższy czas, by napisać o nim coś więcej. Jak działa, jak się sprawdza i czy warto go kupić?
Raczej nikomu nie trzeba szczegółowo tłumaczyć jak działa automatyczny (nazywany też bezdotykowym) dozownik mydła. Przykładamy dłoń, dzzzzt, mamy mydło na dłoni i możemy myć co tam nam się podoba. Taki gadżet można spotkać np. w biurach czy galeriach handlowych, ale przez swoją niesamowitą wygodę, chciałem mieć też coś takiego w domu. I tak też się stało, zdecydowałem się na dozownik Xiaomi Mijia o dokładnym oznaczeniu MJXSJ03XW. Swój egzemplarz kupiłem na Allegro za 119 złotych i to tylko dlatego, że chciałem go dostać szybko, a nie czekać miesiąc czy dłużej na paczkę z Chin. Nie mniej, jeśli komuś się nie spieszy, to taki dozownik można mieć za około 70-80 złotych.
Padło na ten model z dwóch względów: w mojej ocenie wygląda najlepiej spośród wszystkich nad którymi się zastanawiałem i jest od Xiaomi, czyli firmy, która mimo wszystko, ma dobre produkty i duże zaufanie wśród gawiedzi.
Dozownik ma bardzo prosty i ładny design, taki typowy jak to zazwyczaj mają produkty związane z Xiaomi. Dobrze wypada pod względem jakości wykonania czy zapakowania, co od razu czuć, gdy pierwszy raz wszystko się montuje i uruchamia. U mnie jest w białym kolorze i z przezroczystym pojemnikiem na mydło, ale gdzieś widziałem też pojemniki firmowane przez Dove. Testowy model w jednym miejscu na pojemniku ma napis „simpleway”, cokolwiek to znaczy. Nie mniej, prezentuje się niezwykle elegancko. Pasuje do nowoczesnego, jasnego mieszkania, ale zapewne sprawdzi się też w innych aranżacjach. Wszystko przez uniwersalny design, gdzie nie ma żadnych udziwnień, pstrokatych kolorów czy kształtów.
Testowany podajnik do mydła działa na cztery baterie AA, które wkładamy do środka i które znajdują się pod specjalną, odkręcaną i uszczelnioną pokrywą. Tu od razu zaznaczę, baterii nie ma w zestawie, tak samo jak płynu w pojemniku, co związane jest z kwestiami przesyłkowymi.
Od lipca 2020 roku, czyli od czasu, gdy używam dozownika u siebie jeszcze nie wymieniałem baterii i dozownik działa bez zarzutu. Producent deklaruje pracę do 9 miesięcy, więc u mnie powinien przestać reagować około kwietnia 2021. Zobaczymy jak będzie. Nie ma typowego włącznika. Po wsadzeniu baterii musimy tylko pamiętać o tym, by dotknąć przycisk na wierzchu, ten z logo Mijia. Białe podświetlenie oznacza, że dozownik działa, pomarańczowe z kolei „blokuje” aktywność sensora. Przydaje się to przede wszystkim wtedy, gdy chcemy przetrzeć dozownik albo posprzątać wokół niego, nie narażając się na to, że przez przypadek poleci z niego mydło. Od czasu do czasu warto też przetrzeć czujnik pod szyjką, bo ten może się czasami zapaćkać, gdy zbyt blisko przyłożymy dłoń.
Według zaleceń, w pojemniku dla najlepszego rezultatu trzeba pomieszać wodę i mydło w płynie, odpowiednio w proporcjach 70% i 30%. Ja jednak robię to pół na pół, czyli najpierw do połowy pojemnika nalewam mydła w płynie, a potem dolewam stopniowo wody, mieszając pojemnikiem tak, żeby mydło z wodą równomiernie się wymieszało.
Dla mnie proporcje 50/50 dają najlepszy efekt, bo pianka z dozownika jest zwarta, aksamitna i prawidłowo się z niego wydostaje. Nie jest tak, że „pluje” z przerwami czy w ogóle działa z jakimś oporem. Zresztą, na powyższej animacji możecie zobaczyć jak to mniej więcej wygląda.
Jeden pojemnik wystarczy na około 3 tygodnie, gdy z dozownika korzystają dwie osoby.
Zazwyczaj jedna porcja mydła wystarczy, by dokładnie namydlić dłonie i w mojej ocenie jest jest wystarczająco dużo. Nie można regulować ilości piany, co w ogóle dla mnie nie jest minusem. Zawsze przecież można podłożyć dłoń jeszcze raz, tak jak ja czasami robię, gdy mam bardziej brudne ręce. Dozownik wydaje z siebie dźwięk, ale w żadnym stopniu i w niczym nie przeszkadza. Wiadomo, „pompka” musi jakoś pracować.
No dobrze, ale czy taki dozownik do mydła ma jakieś wady? Bez mocnego czepialstwa napisałbym, że nie, ale gdyby było odwrotnie to wspomniałbym o jednej. Chodzi o nakrętkę pojemnika, która mocno się go trzyma i nie ma klasycznego gwintu jak np. w butelkach. Ciężko jest ją zdjąć, dlatego używałem do tego tak zwanych „podważaczy”. I raz użyłem go tak nieumiejętnie, że kawałek korka się odłamał, więc trzeba z tym uważać. Nadal działa, w ogóle nie przecieka i nawet teraz łatwiej go jest odkręcić ręką. W sumie plus, ale dla świętego spokoju warto zamówić dodatkowe pojemniki, gdyby ten jednak z czasem się zbuntował. Trzeba tylko wiedzieć o tym, że komplet trzech pojemników kosztuje tyle co dozownik.
Czy polecam? Jak najbardziej.
Dla mnie był to jeden z lepszych zakupów w 2020 roku i gdyby nawet ten dozownik się kiedyś popsuł, to kupiłbym go jeszcze raz. Pasuje mi pod każdym względem, do tej pory działa bez problemów i reaguje za każdym razem. To jeden z tych produktów, które realnie ułatwiają życie, ale też sprawiają, że można zachować większą czystość w łazience. Wiecie, nigdzie nie leży mydło w kostce czy nie stoi kolorowy pojemnik z pompką jakiejś znanej marki. Tutaj przewagą jest to, że nic nie dotykamy, a tylko przystawiamy dłoń i mamy na niej mydło.
Nie trzeba się też obawiać, że coś się zaleje, bo dozownik spełnia normę IPX4. Jest bezpieczny, więc spokojnie mogą z niego korzystać też dzieci. Możecie się śmiać, ale taki dozownik pomaga też zaoszczędzić pieniądze. Kupujemy powiedzmy litrowy worek z mydłem w płynie w markecie, ale używamy go dwukrotnie dłużej, bo wlewając mydło do dozownika rozcieńczamy go pół na pół z wodą. Fajna sprawa, po prostu!
No Comments