Poczynania GamePad Digital śledzę od kilku lat, a już na pewno od ich pierwszego wynalazku jakim był GPD WIN Gamepad. Recenzję tego miniaturowego komputerka mogliście przeczytać już w 2017 roku. Przez ten czas pojawiło się jeszcze kilka wariacji tego urządzenia jak choćby GPD WIN Max, ale teraz na głównym planie jest jeszcze coś lepszego. Nazywa się GPD WIN 3 i można na nim odpalić większość gier AAA.
Przyznam szczerze, że jestem w szoku i to ogromnym. Wiedziałem, że te ustrojstwa GPD z roku na rok stają się lepsze, ale że aż tak? GPD WIN 3 to coś co jeszcze kilka miesięcy temu nawet by nie przeszło mi przez myśl. To, że w kieszeni (i to dosłownie) będę mógł mieć maszynę, która będzie w stanie odpalić takie gry jak Red Dead Redemption II, Wiedźmin 3, Battlefield V, Dragon Ball Z: Kakarot albo jedną z nowszych, czyli Marvel’s Avengers. I to nie na pograniczu płynności, a w 40-60 klatkach. Płynnie, bez zacięć, co można zobaczyć na filmikach w kampanii na Indiegogo.
Dlaczego jest to możliwe? Sprawa jest prosta – GPD WIN 3 ma potężne bebechy jak na urządzenie tej wielkości. Sercem może być procesor Core i7-1165G7 lub Core i5-1135G7, do wyboru w zależności od wersji. Do tego grafika Iris Xe Graphics, aż16 GB pamięci (DDR4) i terabajtowy dysk SSD. Ludzie czasami w zwykłej stacjonarce nie mają takich rzeczy, a tu sprzęt „kieszonkowy”.
GPD WIN 3 to taki napompowany Switch z klawiaturą i Windowsem 10.
GPD WIN 3 to trochę połączenie pomysłów i urządzeń, które już doskonale znamy. Mamy tu trochę wspomnianego Switcha, trochę PlayStation Portable, a i smartfonów Xperia też się można doszukać. Nie mniej, według mnie dobrze im to wyszło, bo są to pomysły zebrane w takiej najlepszej i najbardziej skondensowanej formie. Mamy 5,5-calowy ekran dotykowy (szkoda, że tylko HD) i to rozsuwany, pod którym znajdziemy podświetlaną klawiaturę (dotykowo-wibracyjne płytki, więc mało wygodna, ale jest). Do tego kontrolery po obu stronach, podobne do joy-conów od Switcha. Są triggery jak w prawdziwych padach, jest czytnik linii papilarnych, jest spora bateria, a do tego jeszcze Windows 10.
Sprzęt ma też pełno portów. Sam w sobie ma jedno USB-A, slot na microSD i Thunderbird 4 przez które można ładować urządzenie, ale też „rzucić” obraz na coś większego. A jeśli czegoś nam zabraknie to wrzucamy GPD WIN 3 do stacji dokującej, gdzie mamy trzy USB-A, HDMI, USB Type C i na dodatek RJ-45.
GPD WIN 3 – ceny
Ceny są już znane, bo – jak wspomniałem – urządzonko trafiło już na kampanię crowdfundingową. Najprostszy wariant (o ile w ogóle można tak o nim napisać), czyli ten z Core i5 wyceniono na 799 dolarów. Sto dolarów trzeba dorzucić do procesora Core i7. Te same modele można też zamówić w zestawie ze stacją dokującą i odpowiednio będzie to 849 i 949 dolarów. Szybko przeliczając, mamy zakres od około 3000 do 3600 złotych. Trzeba tylko zauważyć, że (przynajmniej w teorii) są to niższe ceny pod kampanie, a liczba dostępnych sztuk do kupienia jest ograniczona.
To mnóstwo pieniędzy, za które można kupić dobrego, normalnego laptopa. No właśnie, słowo klucz – normalnego. Jeżeli ktoś chce mieć coś na swój sposób unikatowego i coś co pozwoli w tramwaju czy samolocie odpalić Wieśka na średnich to wybór jest prosty.
Czy chcę przetestować? A przepraszam bardzo, czy dzik sra w lesie? ( ಠ ͜ʖಠ)
No Comments