Muszę przyznać, że przeglądając dzisiaj niektóre newsy ze sporym zdziwieniem spoglądałem na datę, czy aby na pewno nie jest dzisiaj pierwszy dzień kwietnia. Okazało się, że nie i wszystko ze mną w porządku, a to co zobaczyłem już się… nieodzobaczy. Chodzi o gamingowe nakładki na palce, które właśnie pokazało realme.
Tak, doskonale wiem co to jest i do czego służy naparstek. Zdaje sobie też z tego sprawę, że słowo „naparstek” użyte w tytule nie do końca pasuje, ale… jaki produkt taki tytuł. I od razu napiszę, że w tym tekście nie będzie nic na poważnie, a ironia będzie się wylewać na boki. I idealnie pasuje tutaj stwierdzenie, że – myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, a jednak!
Realme razem z premierową serią smartfonów Realme Narzo 30 zapowiedziało kilka akcesoriów. I o ile coś w rodzaju doczepianych kontrolerów czy chłodzącego wentylatora już widzieliśmy w typowo festyniarsko-gamingowych smartfonach, tak materiałowe nakładki na kciuki to coś nowego. Nowego i równie potrzebnego co garb na plecach, pęknięty pasek rozrządu albo wrzód w wiadomym miejscu.
Podobno z technologią, która drzemie każdy ruch paluchem po ekranie smartfona będzie szybszy, a my dostaniemy +10 punktów do precyzji. Taa, dziesięć. Nawet i sto! Nie zabrakło też „Elastic” i „Ultra-slim” Design, cokolwiek to znaczy w przypadku takiego czegoś.
Podobno ma to kosztować „grosze”, bo póki co w przeliczeniu z rupii indyjskich wychodzi coś koło 7 złotych. Równie dobrze mogliby to wrzucać do chrupków albo rozdawać za darmo pod dworcem. Wszyscy trąbią o ekologii, a tu ktoś miał pomysł na napalcowy kubraczek i jeszcze go zrealizował. I to zupełnie poważnie jakkolwiek niepoważnie by to brzmiało.
Nie wiem. Czy to ja się starzeję czy nie rozumiem potrzeb rynku. Czy co? Ale przynajmniej mam „głupotę na ten tydzień” do podcastu.
No Comments