Czasami bywa tak, że coś nam się ukręci. Inaczej to ujmując – popsuje. Tak jak to było w moim przypadku, gdy wymieniałem płytę główną i procesor w stacjonarce. Przewód od USB 3.0 z przedniego panelu się zbuntował. Jedna część została w płycie, a druga w… dłoni. Okazało się, że Deepcool ma tak świetny serwis, że pozostaje mi tylko wstać i bić brawo. Co się uszkodziło, jak do tego doszło i jak zostało załatwione? Opowiem wam w tym tekście.
Skąd w ogóle ten problem?
Kolejny raz postanowiłem zrobić kompletnie nieplanowaną modernizację komputera. A jak wiadomo, takie są najlepsze. Trafiła się zacna promocja, więc nie można było z niej nie skorzystać (tak przynajmniej tłumaczę to żonie). Tym razem trafiło na procesor i płytę główną, bo ostatnie zmiany w tym zakresie miały miejsce w 2016 roku. I tak przeskoczyłem cztery generacje i zostałem u „niebieskich”. Zamiast Intel Core i5-6400 pojawił się Core i5-10400F, którego umieściłem w płycie MSI MAG B460M MORTAR.
Przed zmianą podstawą stacjonarki była płyta ASUS B150 Pro Gaming. Nie narzekałem, bo ani razu nie miałem z nią problemu. Miała przyzwoitą sekcję zasilania, dobre audio i LED’y, które nawet mi podpasowały (nie sądziłem, że to kiedyś napiszę o podświetleniu). Problem jednak pojawił się, gdy odpinałem od niej wszystko, by ja wyjąć z obudowy i zrobić podmiankę z nową płytą. Nawet w najgorszym scenariuszu nie pomyślałbym, że największy problem będę miał z przewodem, a dokładniej z wtyczką od portów USB 3.0 na froncie. To ta niebieska, 19-pinowa, którą wpinamy w płytę.
Nie wiem czy coś się „zastało”, coś zakleszczyło czy skleiło tak mocno jak Mother Boxy, ale za cholerę nie mogłem wyjąć wtyczki z gniazda. Znaczy się, kabel wyszedł, razem z drutami, ale cały plastik został. To tego stopnia, że aż sam się po chwili z siebie i tej bezradności śmiałem. Wreszcie udało się wysunąć całe gniazdo, delikatnie, by nie wyrwać pinów z płyty. Udało się, puściło, ale „pacjent zmarł”. Kabel do wyrzucenia, ale dobrze chociaż, że płyta i gniazdo całe.
Można było podjąć próbę naprawy.
Dokupienie samego przewodu z dwoma USB albo ostatecznie odcięcie uszkodzonej wtyczki i gimnastyka z dorobieniem nowej. Ale jak wiadomo, wymiana „sztuka na sztukę” jest najlepszym rozwiązaniem. Tym bardziej jeśli mamy pewność, że to nowy i w pełni sprawny element.
Postanowiłem napisać do Deepcoola, który uratował sytuację.
Nie muszę chyba mówić jak niesamowicie ciężko jest dostać pasujący przewód USB 3.0, a tym bardziej cały panel. Dedykowany do konkretnej i raczej mało mainstreamowej obudowy jaką jest MACUBE 550. Stąd decyzja była jedna – najlepiej jest skontaktować się ze źródłem, czyli serwisem firmy Deepcool.
Tak też zrobiłem. Napisałem, opisałem problem i tak dalej. Odpowiedź na ticket dostałem błyskawicznie i to już mnie pozytywnie zaskoczyło, bo rzeczywiście ktoś tam siedzi i odpisuje na te wszystkie żale. Byłem świadomy tego, że taką usterkę można śmiało zaklasyfikować jako uszkodzenie mechaniczne i liczyłem się z tym, że jej usunięcie może kosztować. Nawet chciałem zapłacić, bo lepiej jest wymienić sam panel niż całą obudowę. Zwłaszcza, że porty z przodu obudowy są dla mnie istotne.
Po wymianie kilku zdań okazało się, że pomogą.
I TO JAK! Deepcool Support stwierdził, że wyślą mi cały przedni panel na podmiankę, a nie tylko kable USB. Co więcej, bezpłatnie, a ja miałem pokryć tylko koszt wysyłki do Polski. Warto było zapłacić te 10 dolców i poczekać około dwa tygodnie na przesyłkę. Wymiana panelu frontowego trwała może z 15 minut i najważniejsze jest to, że działa. I to nawet lepiej, bo przyciski jakieś takie twardsze (ale może to być efekt placebo).
Słowem podsumowania.
Co mogę napisać na koniec? Warto kontaktować się bezpośrednio z supportem producenta, nawet jeśli jest na drugim końcu świata. I nawet jeśli sprawa dotyczy tak rzadkiej i niemożliwej do zdobycia w kraju części. I chwałą im za tak pro-klienckie podejście. Dla nich to pewnie pierdoła, ale dla mnie możliwość przywrócenia pełnej funkcjonalności obudowie.
Ale żeby nie było tylko „achów i ochów” muszę stwierdzić, że mimo wszystko przewód mógłby być lepiej wykonany. Dlaczego tak sądzę? A przez to że przy pierwszej próbie wydobycia wtyczki z gniazda ta zaczęła się łamać i kruszyć. Na pewno był to gorszy plastik niż czarne gniazdo, w którym ów wtyk się zakleszczył. No właśnie, zakleszczył. Widać było też, że zatrzaski za bardzo trzymały. Przecież mówimy tu o zwykłej wtyczce. To nawet grafika nie trzyma się tak bardzo w PCI-E jak to. Prawie wyjmowałem ją w kawałkach i dobrze, że nie uszkodziłem płyty. Aż strach pomyśleć co będzie jak za jakiś czas znowu pomyślę o wymianie płyty. Oby przeszło bez takich niespodzianek.
No Comments