Gracze, co nie jest żadna tajemnicą, to diabelnie rozpieszczona grupa użytkowników. Z każdej strony zasypywani jesteśmy coraz to nowszymi mechanizmami w klawiaturach, świecących niczym, nie przymierzając choinka. Czy w dzisiejszym klimacie okołogrowym można być jeszcze zadowolonym ze „zwykłej” membrany? Genesis Rhod 500 RGB, bo zgodnie z tytułem, dzisiaj będziemy o niej rozmawiać, to membrana, ale skutecznie udająca mechanika. Zarówno wyglądem zewnętrznym, jak i możliwościami światełkowo-programowalnymi. Jak się prezentuje?
Zacznę nietypowo – od wymienienia jednej rzeczy, którą egzemplarz testowy mnie zdenerwował.
Spacja… Udało mi się położyć ręce na kilku innych egzemplarzach w trakcie testów i ten problem się nie pojawiał, więc to musi być wina mojego egzemplarza. O co chodzi? Spacja łapie za późno. Wiem, bzdura, ale co mi krwi napsuła, to moje. Przy jej użyciu powstaje ten tekst. Pisze się zacnie, ba, nawet bardzo zacnie, ale w spację trzeba czasem trzasnąć.
Pomijając ten jeden, niekoniecznie przyjemny aspekt obcowania z Rhodem 500 RGB, przyznam szczerze, że ciężko będzie mi znaleźć coś, co tak naprawdę może to urządzenie do siebie zrazić. Tym bardziej, że kosztuje trochę ponad stówkę. Wiadomo, że testować tego jak „mechanika” nie można, bo to inne zwierzę całkowicie, ale jak szukamy dobrej, niedrogiej klawiatury gamingowej, to może być strzał w dziesiątkę!
Wygląd i wykonanie Genesis Rhod 500 RGB
Ależ to ładne jest. Stylizacja na gamingową klawiaturę mechaniczną w tym wypadku dość dobrze się udała. Klawisze z wysokim skokiem, odpowiednio doświetlone ledami, obudowa pod klawiszami zrobiona ze szczotkowanego aluminium, choć na początku myślałem, że to po prostu sprytnie pomalowany plastik. Nie powiem, od razu po podłączeniu zrobiła bardzo dobre wrażenie. Od spodu nie ma rewelacji. Zwykła plastikowa obudowa, zaopatrzona w strategicznie rozmieszczone podgumowania, które skutecznie zapobiegają ślizganiu się.
Kolejna rzecz, jaką bez wątpienia muszę policzyć Rhodowi 500 RGB na plus, to opleciony kabel. Ja wiem, mała rzecz, ale jednak cieszy. Sam przewód ma standardowe na dzień dzisiejszy 1,8 metra, więc dla purystów przewodowych – jest dość, żeby sobie spokojnie kabelek puścić tak jak trzeba, żeby go za bardzo widać nie było.
Jak na membranową klawiaturę przystało nie będzie ważyła nie wiadomo ile, choć wygląda na masywniejszą niż jest. To akurat nie problem.
Klawisze wysokie, mocno wyprofilowane, w mojej opinii jest w porządku zarówno do pisania jak i giercowania. Przypisaniu może niektórym okazać się zbyt „gąbczasta”. No i ta spacja… Czcionka na nakładkach wyrazista i dobrze prześwitująca, więc ledy jakoś się nie muszą przesadnie spinać, żeby wszystko było dobrze widoczne.
Od standardu odstaje w zasadzie tylko jedna rzecz. W prawym górnym rogu aluminiowego panelu znajdują się nie trzy, a cztery diody. Czwarta, to oznaczenie Win Lock. Przydatne, kiedy do grania w coś bardziej widowiskowego wyłączymy za pomocą prostej kombinacji Fn+Windows klawisz odpalający Menu Start i nam się o tym fakcie trochę zapomni. Rzut oka i jeden mikrozawał mniej.
Dodatkowe rzeczy, znajdujące się w tekturowym pudełku, notabene wykonanym w tym samym stylu co inne klawiatury od Genesisa, to naklejka oraz instrukcja obsługi. Zaskakująco, w tym wypadku nie zalecam robić tego, co ja popełniam za każdym razem i nie radzę jej wyrzucać. Przyda się później.
Co to umie?
Rygorystyczne testy, jakim została poddana ta klawiatura zawierały test niespodziewanego zalania. Oczywiście celowo wysłałem czterolatkę, żeby zalała klawiaturę soczkiem i w bardzo klinicznych warunkach notowałem wyniki testu. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że Rhod 500 RGB okazał się być w tym przypadku wodoodporny. Kąpać co prawda go nie planuję, ale tu się sprawdził śpiewająco. Tego „ficzeru” akurat producent jakoś przesadnie na pudełku nie reklamował. Z rzeczy, które akurat tam były udało się sprawdzić między innymi Anti Ghosting. Genesis chwali się odpornością na przypadkowe naciśnięcie 19 klawiszy. Mi, przy użyciu darmowego oprogramowania znalezionego w sieci udało się sprawdzić do 13 klawiszy. Czy więcej? Pewnie tak, ale ograniczenia softu to coś, czego nie przeskoczę. Anti Ghosting działa naprawdę nieźle jak na membranówkę, gdzie nie ma osobnego mechanizmu dla każdego klawisza. Tutaj jestem pod wrażeniem, szczególnie, że w moich łapskach zdarza się stanowczo za często wcisnąć więcej niż zamierzałem.
W moim przypadku nieprzydatna, ale dla niektórych niezbędna funkcja, o której nie wolno nie wspomnieć, to możliwość zamiany klawiszy WSAD na kursory. Dwoma klawiszami. Fn+W i mamy coś, na co moi leworęczni koledzy klną od lat. W sumie miło, jak producent daje możliwość zamiany najpopularniejszej chyba kombinacji klawiszy w taki sposób, by każdemu było wygodnie. Mała rzecz, a cieszy.
Oczywiście nie jest to koniec możliwości, jakie dają skróty klawiaturowe. Klasyczna jak na dzisiejsze standardy bateria dodatkowych opcji schowana w klawiszach funkcyjnych raczej nikogo nie dziwi, ale jak dołożyć do tego możliwości oprogramowania, to zaczyna się robić ciekawie.
Oprogramowanie Genesis Rhod 500 RGB
Tutaj jestem szalenie pozytywnie zaskoczony, bo widziałem swego czasu „softy”, za które nie tylko powinny posypać się premie, ale i etaty. No jak miło było zobaczyć w końcu oprogramowanie od producenta, które działa tak jak należy. Niewielki download ze strony producenta, jeszcze szybsza instalacja i można zaczynać.
Możliwości jakie nam daje są szalenie rozległe. Cała aplikacja składa się z trzech zakładek. Pierwsza to Key Setting. Można tam wybrać profil, z którego chcemy korzystać, ustawić funkcje dla klawiszy od F1 do F12, oraz zmienić możliwości i funkcję KAŻDEGO klawisza, przypisując mu taką funkcję, jaką tylko chcemy. W zależności od gry i profilu, z jakiego będziemy korzystać – po prostu bomba, jakiej w sofcie dołączonym do klawiatury membranowej jeszcze nie widziałem.
Druga zakładka, to kontrola Ledów. Do wyboru 11 sposobów na jakie świeci klawiatura, niektóre z możliwością kontroli aż siedmiu stref podświetlenia oraz użytych kolorów. Do tego suwak do sterowania szybkością zmiany koloru. Jak nam się nie chce bawić w ręczne ustawienia, to nie szkodzi. Dla każdego coś się znajdzie, a jak w ogóle nic nam nie przypasuje, to można podświetlenie zwyczajnie wyłączyć.
Trzecia zakładka, to sterowanie makrami. Makra możemy sobie pogrupować, ponazywać, ponagrywać i kontrolować jak mają się odtwarzać. Może się to wydawać nieco skomplikowane dla początkujących użytkowników, ale w grach online, gdzie naprawdę sporo od tego zależy, taka „customizacja” to samo dobro.
Można oczywiście korzystać z klawiatury bez jakichkolwiek udogodnień ze strony softu, ale czy warto? Ja tam nikogo do niczego nie zmuszam, ale jak już się ktoś upiera, to większość funkcji może spokojnie uruchomić dzięki kombinacjom klawiszy. Dlatego wcześniej mówiłem, że nie warto wyrzucać dołączonej do zestawu instrukcji.
Klawiaturę sprawdziłem na dwa najklasyczniejsze sposoby. Pisząc i grając.
Jeśli chodzi o moje spostrzeżenia to nie będę twórczy mówiąc, że jest bardzo dobrze. Klawisze reagują bardzo poprawnie, bez zbędnych zacięć i problemów. Spacja, o której wspominałem wcześniej to koszmar dla kogoś, kto będzie chciał za pomocą Genesis Rhod 500 RGB produkować większą ilość tekstów, ale jak też już wspominałem, egzemplarz testowy okazał się być wyjątkowy.
Jeśli chodzi o granie, to absolutny sztos. Wysoki skok, w połączeniu z naciskiem 55 gramów daje dostateczną ilość kontroli nad klawiszami, żeby nie było się czego przyczepić. Było bardzo pozytywnie, choć przestawienie się na membranę zajęło mi trochę czasu. To nie jest klawiatura mechaniczna, więc nie można jej oceniać w ten sam sposób. Jak na membranówkę, wypada fantastycznie.
Co jest nie tak?
Z dziennikarskiego obowiązku muszę wspomnieć o kuriozalnym podejściu Genesisa do niektórych rzeczy. Szczególnie w związku z pudełkiem i instrukcją. O ile w instrukcji się jakoś przesadnych błędów nie dopatrzyłem, to śmieszne są wpadki tłumaczeniowe na pudełku. W tabelce na odwrocie polskim odpowiednikiem słowa software jest oprograwanie, na boku RGB zlewa się ze Rhod. I najlepsze na koniec aLLuminium, gdzie dałbym sobie palec skrócić, że „amelinium” zawiera tylko jedno „L”.
Czy poza tym coś?
No właśnie ciężko stwierdzić. Nie mogę za wadę klawiatury membranowej brać faktu, że jest membranowa, bo miało by to tyle samo sensu co ostatnie postanowienia okołoparlamentarne. Cena, która według danych rynkowych, kształtuje się w okolicach sakramentalnego ”sto dwajścia”, to raczej też wada nie jest. Kabel opleciony, aluminium szczotkowane, klawisze ładnie chodzące, bardzo poprawnie podświetlone. Jak pragnę zdrowia, no nie za bardzo mam się czego przyczepić. Wiadomo, że jak się człowiek uprze, to i z kamienia sok wyciśnie, ale mimo szczerych chęci naprawdę nie mogę się dowalić do niczego konkretnego. Brak podpórki na nadgarstki? Ok, niby brak, ale przecież za tę kasę, w tym modelu nie było od początku mowy o niczym takim, więc czepianie się na siłę będzie wyjątkowo niesprawiedliwe.
Czy są lepsze klawiatury? Na przykład mechaniczne? Które mają inaczej rozwiązane podświetlenie, jaśniejsze, podzielone na więcej stref i w ogólnie bardziej bycze? Ależ owszem. Ale nie recenzujemy mechanicznej, tylko membranową, a to przecież zupełnie odmienna bestia. Jak dla mnie? Wad istotnych – zaskakująco – brak.
Mocne strony
- Dobre wykonanie jak na taką cenę
- Przewód w oplocie
- Konfigurowalne podświetlenie RGB
- Przydatny soft
Słabe strony
- SPACJA!
W artykule pojawił się link w ramach kampanii Ceneo.
No Comments