Macie tak, że patrzycie na jakiś smartfon i raz jeden, a raz drugi mówi wam, że gdzieś to już widzieliście? Spokojnie, też tak mam i to od dobrych kilku lat. A gdyby tego było mało, sytuacja wcale się nie poprawia. Nie pamiętam, by było tak, by trzy pojawiające się po sobie smartfony wyglądały niemal identycznie. Trzy od teoretycznie dwóch różnych firm. Tym trzecim jest Honor 60, który właśnie miał swoją premierę. I tym razem znowu będzie pół żartem, pół serio.
Huawei i Honor. Razem, a jednak osobno…
Wiemy, że jeszcze nieco ponad rok temu obydwie marki sporo łączyło. Krótko mówiąc – Honor był Huawei’a. Ale od listopada ubiegłego roku Honor nie jest już Huawei’a, bo ten drugi zhandlował tego pierwszego za jakieś 15 miliardów „zielonych”. Nie chcę tutaj czytać między wierszami, ale taki Honor 50 i Huawei nova 9 byli wręcz bliźniakami. Różnica była taka, że ten pierwszy miał usługi Google, a drugi nie. Nie doszukałem się jak bardzo googlowy (albo i nie) jest Honor 60, ale z zewnątrz wygląda jak młodszy, choć ładniejszy brat tych dwóch już wymienionych. Przypomnę, że ponoć obydwie marki już nic nie łączy.
No dobra, ale co jest w tym Honorze takiego ciekawego? A to, że w ogóle się pojawił, tak szybko. Dopiero co była mowa o Honorze 50, a już mamy jego następcę. A nawet dwóch, bo i tym razem obok Honora 60 pojawiła się wersja ta wzmocniona pod nazwą Honor 60 Pro. Obydwa pod względem parametrów nie mają się czego wstydzić na tle poprzedników, bo… tak naprawdę niewiele się zmieniło. Mamy zbliżone ekrany OLED o odświeżaniu 120 Hz, zbliżone wymiary, takie same warianty pamięciowe. We wszystkich są procesory Snapdragon 778G, gdzie w Honorze 60 Pro dodali plusa i nieco podnieśli taktowanie na rdzeniu, by rzeczywiście można było dopisać, że jest to wersja Pro. Trochę zadziało się w aparatach, gdzie z obydwu wywali 2-megapikselowy odpowiedzialny za głębię, a w takim Pro zamiast ósemki z szerokim kątem wsadzili 50 Mpix.
Zmiany dotyczą głównie pojemności akumulatora i oprogramowania.
Zarówno w Honorze 60 jak i 60 Pro zwiększono wyraźnie pojemność akumulatora, zostawiając przy tym zadowalająco szybkie ładowanie 66 W. Obydwa smartfony mają 4800 mAh, które powinno się napełnić w niespełna godzinę. Przypomnę tylko, że Honor 50 Pro miał jeszcze szybsze ładowanie, które w następcy „wycięto”. Stuwatowa ładowarka pozwalała na ładowanie baterii w jakieś pół godziny. Aaa i miłym dodatkiem jest 5-watowe ładowanie zwrotne. A co z oprogramowaniem? Tu nadal mamy Androida 11, ale z zaktualizowaną wersję nakładki – Magic UI 4.2 podskoczył do Magic UI 5.0.
Po co nam te nowe Honory?
Chciałbym poznać prawdziwy powód ich premiery, serio. Nie twierdzę, że 60-tki są złe, bo nie są, ale znikome zmiany sprawiają, że ich debiut na jakimkolwiek rynku jest trochę bez sensu. Trochę to też kanibalizuje Honora 50, który po szybkiej premierze następcy nie jest już tym najnowszym smartfonem Honora.
Czekacie na premierę serii 60 w Polsce? To czekajcie dalej. Oficjalnej informacji nie ma, ale dobry wujek Krzysiek czuje w prawym kolanie, że na pojawienie się Honorów 60 na naszym runku nie ma co liczyć. Tak jak oficjalnie nie było Honora 50, tak samo będzie zapewne z 60.
No Comments