Teufel Cinebar 11 to był mój pierwszy kontakt z soundbarem tej firmy. A w zasadzie to zestawem 2.1, na który składa się soundbar i bezprzewodowy głośnik niskotonowy. Poniekąd wiedziałem czego spodziewać się po tej marce i po sprzęcie, ale nie sądziłem, że będzie lepiej niż zakładałem na początku. Co mnie zaskoczyło?
Już na wstępnie gwoli wyjaśnienia, zarówno ta najnowsza, czyli testowana tutaj i starsza wersja z 2020 roku nazywa się Teufel Cinebar 11. Różnice widać gołym okiem, ale gdyby ktoś nie wiedział co i jak, to wystarczy wejść na stronę producenta. Jeśli traficie tam na starszą wersję, to od razu będziecie mieli informacje o tym, że jest dostępny następca. I link do niego. A jeżeli z jakichś powodów już kupiliście ten sprzęt, a nie wiecie, która to wersja (w co wątpię), to zerknijcie z tyłu, gdzie znajdziecie oznaczenie MK2.
Co ciekawe, nigdzie nie znalazłem samej listwy do kupienia, która jest dostępna minimum w zestawie 2.1. Za taki set jak testowany tutaj trzeba zapłacić 1799-1999 złotych i to w zależności od tego czy trafimy na jakąś promocję czy też nie. Z kolei subwoofer można kupić osobno za 989 złotych, a to dlatego, że można go podpiąć do innych soundbarów Teufela.
Teufel Cinebar 11
Przy modelu z ubiegłego roku można było przeczytać, że soundbar wyróżnia „smukła forma” i „potężny dźwięk”. Ale dopiero, gdy spojrzymy na Cinebar 11 z 2021 roku te słowa będą miały odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie tylko, gdy przyjrzymy się samej listwie grającej, ale przede wszystkim subwooferowi. Obydwa te elementy wyglądają świetnie i bardzo się cieszę, że przyjechały do mnie na testy w kolorze białym. Nie tylko dlatego, że idealnie komponowały się z moją szafką RTV, ale też to, że biały kolor nadawał im jeszcze większej lekkości.
Cinebar 11 ma niecałe 95 centymetrów szerokości. Należy do tych mniejszych i smuklejszych głośników, a przez to, że został ścięty po bokach daje wrażenie jeszcze mniejszego niż jest. Z pewnością można nazwać go kompaktowym. Nie dominuje na szafce, a raczej jest idealnym dodatkiem i uzupełnieniem innych urządzeń. Soundbar wygląda bardzo nowocześnie, ma klasę i już przy pierwszym zerknięciu na niego wiemy, że to naprawdę coś dobrego. Jedyne zastrzeżenie jakie mam w kwestii wyglądu czy bardziej konstrukcji dotyczy nóżek na których ów soundbar stoi. Są umieszczone tylko pośrodku, nie ma ich na krawędziach, więc gdy ktoś dotknie głośnika, to ten może się zachybotać. I to tyle. Nie znalazłem nic innego do czego mógłbym się przyczepić.
Smukłości nie można odmówić subwooferowi, ma zaledwie 12 cm szerokości.
Jest to druga generacja Teufel T 6, która została solidnie odchudzona. Początkowo postawiłem go obok szafki RTV, ale większość czasu przestał tuż obok narożnika. Muszę przyznać, że wpasował się idealnie. Subwoofer łączy się bezprzewodowo z soundbarem, a jedynym kablem jest ten, który daje mu trochę prądu z gniazdka. Klasyczna „ósemka”. Co więcej, głośnik może stać, ale można go też położyć – wystarczy tylko przestawić przełącznik z tyłu na obudowie.
Teufel Cinebar 11 sterujemy na dwa sposoby. Są przyciski na górze obudowy, które są dotykowe i mają przyjemny lekko-wibracyjny feedback. Ale nie aż tak przyjemny jak w testowanym niedawno Sonos Beam 2. generacji. Jest pięć tych najbardziej podstawowych kontrolek – zasilanie, wybór źródła, ciszej/głośniej i odtwarzanie/zatrzymywanie. Przyciski znajdują się na środku, w lekkim zagłębieniu, które jest stworzone przez wycięcie w maskownicy głośników.
Jeżeli chcemy mieć pełną kontrolę to trzeba sięgnąć po pilota. Ten jest w miarę zgrabny i ładnie wygląda. Jest wygodny i dobrze leży w dłoni. Ale, ale. Kogoś kto wpadł na pomysł, by 2/3 pilota było w tak zwanej fortepianowej czerni skazałbym na to, by wszystko wokół siebie miał w piano black. I na dodatek, błyszczący plastik jest tam, gdzie najczęściej dotykamy. Łapie odciski paluchów i rysuje się od patrzenia. Ale przynajmniej pod względem funkcjonalności nie zawiedli, bo są wszystkie przyciski, z których będziemy korzystać. Łącznie z dedykowanymi skrótami dla każdego źródła.
Nie ma Dolby Atmos, ale jest Dynamore
Jak na moje zwichnięte ucho, to Cinebar 11 gra rewelacyjnie dobrze. Od strony technicznej mamy tu 6 głośników średniotonowych i 2 tak zwane tweetery. Te pierwsze mają 44 cm średnicy, a „gwizdki” są o około połowę mniejsze. Kwestie specyfikacyjnie pomijam, bo przede wszystkim jestem zaskoczony tym, że tak kompaktowa listwa z głośnikami może grać aż tak dobrze. Słyszałem dokładnie każdy dźwięk, wszystko mi pasowało i było wyważone. Jedyne co zrobiłem to nieco skręciłem subwoofer, dałem go na trochę mniej niż połowę, bo w niektórych filmach przeszkadzało mi dudnienie.
Dało się wyczuć głębię i przestrzenność dźwięku. Doznania były znacznie, znacznie lepsze niż przy oglądaniu czegoś na telewizorze i dźwiękiem wychodzących z głośników w wbudowanych w telewizorze. Choć muszę przyznać, że te w moim ówczesnym TV były bez rewelacji (Hitachi HAK6150).
Cinebar 11 nie obsługuje Dolby Atmos, mimo tego, że to już druga generacja tego głośnika. Jest co prawda autorska funkcja Dynamore, ale coś czuję, że i tak to nie to samo. Rzeczywiście, po jej włączeniu dźwięk lektora staje się dosadny i głębszy, a inne dźwięki „bardziej latają po pokoju”, ale i tak czegoś mi tu brakowało. Choć i tak uważam, że grało to wybitnie dobrze jak na tak niewielki zestaw. W każdym razie było słychać różnicę, a to już pokazuje, że funkcja nie jest tylko marketingowym bełkotem.
Cinebar 11 2.1 to zestaw, który mogłbym mieć.
Mógłbym mieć i co ważniejsze – byłbym z niego w pełni zadowolony. Gdy go u siebie postawiłem to wyglądał tak jakby od zawsze tam był. Jego kompaktowe wymiary i taki „teufelowy” design naprawdę mi podpasował. A gdy włączyłem pierwszy lepszy film na Netflixie to okazało się, że dźwięk był wystarczająco dobry, a na pewno lepszy niż z większości telewizorów za 2000-4000 złotych. Jakoś nie czułem braku Dolby Atmos, choć w mojej ocenie, to jest zestaw, za który można dać maksymalnie 1600 złotych.
Jeżeli zatem szukacie czegoś konkretnego, pięknego i dobrze grającego, a dodatkowo nie macie zbyt wiele miejsca na taki sprzęt, to Teufel Cinebar 11 polecam bardzo. Tym bardziej, że z takiej „bazy” można jeszcze coś wycisnąć w przyszłości, dokupując dodatkowe satelity. A jeśli traficie go w dobrej promce, to polecam jeszcze bardziej, choć o te promki ostatnio ciężko. Najniżej widziałem za 1799 złotych.
Mocne strony
- Świetny, nowoczesny i lekki wygląd
- Wysoka jakość dźwięku
- Kompaktowe wymiary, a duża moc
- Funkcja Dynamore
- Bezprzewodowy subwoofer
- Możliwość rozbudowy zestawu do 4.1
Słabe strony
- Wysoka cena
- Brak Dolby Atmos
- Brak wsparcia asystentów głosowych
- Pilot w stylu „piano black”
No Comments