A co to, czyżby kolejny smartwatch Huawei zagościł na testowym galaktycznym biurku, a tym samym na moim nadgarstku? Owszem, nazywa się Huawei Watch GT Runner i jak sama nazwa wskakuje, został stworzony z myślą o biegaczach. Jak się jednak okazało nie jest to prawdą, bo ze mnie biegacz raczej niedzielny, a i tak dobrze mi się z niego korzystało.
W grudniu 2021 roku mogłem dłużej poużywać Huawei Watch GT 3 Elite (ten ze stalową bransoletą), którego bardzo polubiłem. Nadal jest to dla mnie najlepiej prezentujący się smartwatch Huawei i na pewno recenzja testowanego tutaj egzemplarza tego nie zmieni. Ale nie w tym akurat rzecz. Elite aktualnie, czyli w chwili publikacji tej recenzji, kosztuje 1199 złotych, a Runner z ceną na premierę jest od niego… o sto złotych droższy. Wyglądowo i jakościowo obydwa zegarki dzieli przepaść, bo z jednej strony mamy stal nierdzewną, a z drugiej coś co nazwali kompozytem. Z jednej jest masywna bransoleta, a z drugiej silikonowy pasek. Poza tym, patrząc na ekran czy zagłębiając się w specyfikację, kilka cech i funkcji się powiela. Chodzi mi o to, że Runner powinien być tańszy i największym moim zarzutem do niego jest właśnie cena. Dalej jest już tylko lepiej, ale tu jak byk powinna być trzycyfrowa kwota, nawet jeśli mówimy o tej na start z „podatkiem od nowości”.
Jaki jest ten Huawei Watch GT Runner?
Wspomniałem już o kompozycie, a dokładniej – jak to też Huawei napisał w specyfikacji – włóknie kompozytowym. Wyguglowałem i szczerze, pierwsze co mi wyskoczyło to coś związanego ze stomatologią. Ale dla mnie równie dobrze mogliby użyć do tego przemielonych kornflejksów z colą, a i tak nie miałbym na co narzekać. Połączenie elementów jest wzorowe, wykonanie również, a ciekawostką może być to, że obramowanie tarczy jest ceramiczne.
Takie, a nie inne wykonanie ma jeden niezaprzeczalny plus.
Huawei Watch GT Runner to najlżejszy smartwatch Huawei’a z 46-milimetrową obudową. Waży raptem 53 gramy i to już z fabrycznie zamontowanym paskiem. Tym dłuższym, bo w pudełku znajdziemy jeszcze taki o trzy dziurki krótszy. Niewiele mniej waży Elite i to bez metalowej bransolety. Muszę przyznać, że diametralnie czuć to na ręce i pewnie dlatego kilka nocy przespałem z zegarkiem na nadgarstku (ale też, by sprawdzić monitorowanie snu i działanie alarmu).
Co jeszcze trzeba wiedzieć o wykonaniu? A to, że obracana koronka, przycisk funkcyjny i klamra są metalowe. To, że pasek ma 22 mm szerokości i masę otworów, by dopasować zegarek do obwodu nadgarstka. Nie doszukałem się informacji co jest na wyświetlaczu, ale podejrzewam, że nic gorszego niż w w takim Elite. Używałem go przeszło dwa tygodnie zanim usiadłem do recenzji i nie widziałem ani jednej rysy na szkiełku.
Do obsługi Runnera wykorzystujemy świetnie reagujący ekran dotykowy i dwa przyciski, gdzie jeden jest też pokrętłem. Trzeba zauważyć, że nie mamy tu klasycznego menu z „pływającymi” ikonami aplikacji jak to było np. w Huawei Watch GT 3, a po naciśnięciu pokrętła wchodzimy do listy z funkcjami. Płaski przycisk to z kolei odnośnik do wszystkich ćwiczeń. O ile działa to błyskawicznie i bez zająknięcia, tak mam pewne zastrzeżenia do intuicyjności obsługi. Naturalnie powinno to wyglądać tak, że wchodzimy do menu klikając na koronkę, obracamy nią w poszukiwaniu konkretnej funkcji i wybieramy ją ponownie naciskając pokrętło. No właśnie nie, bo gdy to zrobimy, wyrzuca nas do ekranu domyślnego. Wybór czegokolwiek wiąże się z pacnięciem tej funkcji na ekranie, no chyba, że jest to ćwiczenie to wtedy możemy skorzystać z fizycznego przycisku na dole. Trochę to zagmatwane i nie powinno tak być, szczególnie w sytuacji, gdy zegarek obsługujemy w rękawiczkach czy działały trochę „na oślep”.
Wyświetlacz to ten sam AMOLED co w Watch GT 3 i normalnie o nim bym nie wspominał, gdyby nie domyślna tarcza. Ta z czarnym tłem idealnie współgra zarówno z tego typu ekranem jak i całym zegarkiem. Nawet na ułamek sekundy nie zmieniłem tej tarczy na inną, choć tych jest kilka na samym smartwatchu i pierdyliard w AppGallery.
Tarcza nazywa się „Pakiet info” i pasuje do Runnera jak ulał. Wyświetla mnóstwo danych na jednym ekranie, tak jak prawdziwy sportowy zegarek powinien to robić. Obok daty i godziny znajdziemy też godzinę wschodu i zachodu słońca, aktualną pogodę z ciśnieniem atmosferycznym i wysokość nad poziomem morza i cyfrowy kompas. Te dwa ostatnie można zmienić i zamiast kompasu wstawić np. fazy księżyca. Jest też graficzny wskaźnik obciążenia treningowego, czas biegowy i ocena zdolności biegowych (wskaźnik RAI).
Runner, ale nie tylko dla biegaczy
Ze mnie biegacz raczej niedzielny niż codzienny zapaleniec o czym wspomniałem na wstępie, ale moje ambitne plany podboju biegowego świata zostały pokrzyżowane przez pogodę i jakieś choróbsko, które się do mnie ostatnio przyczepiło. Ale coś udało się sprawdzić. Z zegarka korzystałem niemal codziennie, a jeśli chodzi o aktywności, to głównie podczas spacerów, marszów i lekkiego biegu na bieżni elektrycznej w domu. Miałem go też na ręce podczas ćwiczeń rozciągających, choć akurat to zaliczyć można było tylko do kategorii „Inne”. Gdyby kogoś interesowały cyferki, to Huawei Watch GT Runner testowałem z HarmonyOS w wersji 2.1.0258. Przedtem były przynajmniej dwie aktualizacje.
Od razu muszę napisać, że Runner błyskawicznie łapie „fixa”. GPS był gotowy po dosłownie kilkunastu krokach, gdzie zegarek mojej żony (Huawei Watch GT Elegant) dawał o sobie znać dopiero po dobrych 200-300 metrach. Kolosalna różnica. Sądzę, że takie dane jak kroki czy puls były pokazywane prawidłowo, ewentualnie z minimalnym odchyleniem od normy, ale pewne zastrzeżenia mam do ciśnienia i wysokości. Ciśnienie pokazywane na tarczy zegarka praktycznie zawsze było niższe niż to w różnych serwisach pogodowych. Sprawdzam aktualne ciśnienie w Radomiu i pokazuje mi, że jest 1019 hPa. Patrzę na zegarek, a tam 989 hPa. Wysokość to też zagadka, bo siedząc w mieszkaniu wahania dochodziły do kilkunastu metrów. Serio, ja mieszkanie mam 2,6. Co więcej okazało się, że łazienkę mam jakieś 3 metry wyżej niż łóżko w sypialni.
W aplikacji Huawei Zdrowie, jeżeli mamy aktywne połączenie internetowe, mamy dostęp do różnych kursów i planów biegowych. Ogólnie działa tam sobie jakieś AI, które na podstawie wprowadzonych danych mojego marnego kanapowo-serialowego życia, moją kondycję poprawi 30-minutowy marszobieg trzy razy w tygodniu. Komunikaty są jak na razie w języku angielskim, ale może to i dobrze, bo z obcojrajowcą to i nawet mobilizacja jakaś taka większa. Plan prowadzi nas, kolokwialnie pisząc, jak za rączkę, mówiąc kiedy przyspieszamy, kiedy zwalniamy, a kiedy mamy dać sobie spokój, bo nic z tego nie będzie. Ok, to ostatnie zmyśliłem. Ale fakt, bardzo zaawansowanie to wygląda, a wskaźnik zdolności biegowych może nam pokazać czy już mamy szykować na Olimpiadę czy jeszcze latać koło bloku.
Kolejny raz widać tu plus lekkiej konstrukcji, bo zegarek w ogóle nie przeszkadza w ćwiczeniach. Zastosowanie silikonowego paska też ma swoje zalety, a to dlatego, że ten skórzany po dłuższym biegu wyglądałby jak spocona krowa.
Większość funkcji możemy kojarzyć z innych, nawet tych bardziej biznesowych smartwatchy Huawei. Jest dynamiczny pomiar tętna, monitorowanie snu, wskaźnik stresu i SpO2 czy ćwiczenia na prawidłowe oddychanie. O takich rzeczach jak zdalna migawka, odtwarzanie muzyki (także z pamięci zegarka, ale jest tylko 4 GB) czy latarka to już nawet nie ma się co rozpisywać. Oczywiście na zegarku można odbierać połączenia, ale tylko wtedy, gdy mamy łączność „z bazą”, czyli z telefonem. Zegarek nie ma miejsca na kartę SIM ani eSIM, co akurat nie uznaję jako wadę.
W AppGallery nadal puściutko i jednym, niezbyt zamaszystym ruchem można przewinąć całą listę z dostępnymi aplikacjami. Wśród nich znalazłem dwie, które można do czegoś wykorzystać – Hue Essentials do sterowania inteligentnych oświetleniem i huaweiowe Petal Maps. Przydałoby się tutaj jakieś zegarkowe Spotify.
Huawei Watch GT Runner słowem podsumowania
Huawei Watch GT Runner skupia się na funkcjach stricte biegowych i robi to bardzo dobrze. Wcale to jednak nie oznacza, że jak będziemy chcieli w nim pograć w paletkę czy wybrać się na kajaki, to trzeba będzie go zdjąć i zostawić w domu. No nie, z różnymi aktywnościami mu po drodze, ale te biegowe ma po prostu najbardziej rozbudowane. Zegarek ma jeden z lepszych ekranów AMOLED, jest odporny na wodę i żwawo łączy się z GPS’em. Ma mnóstwo wbudowanych aktywności na czele z kursami i planami biegowymi. To co najważniejsze dla kogoś kto aktywnie spędza czas. Do tego wytrzyma jakieś 10 dni na baterii i szybko się ładuje, co ważne bezprzewodowo. Brakuje trochę zbliżeniowego płacenia, by można było szybko zapłacić zegarkiem za jakąś wodę podczas treningu.
Znowu patrzę na ten zegarek przez cenę, bo Huawei zazwyczaj zbyt odważnie wycenia swoje urządzenia. Ale te urządzenia też szybko tanieją, więc jeśli kiedyś spotkacie Runnera za 700-800 złotych to można się nad nim poważnie zastanowić. Nawet w sytuacji, gdy praktycznie byliście zdecydowani na jakiegoś Garmina.
Mocne strony
- Dobre wykonanie jak na zegarek sportowy
- Świetna domyślna tarcza z kluczowymi danymi
- Czytelny i jasny wyświetlacz AMOLED
- Masa trybów treningowych
- Asystent i zaawansowane plany biegowe
- Błyskawiczne połączenie GPS
- Bezprzewodowe ładowanie
- Niska waga
Słabe strony
- Cena powinna być trzycyfrowa
- Dane dotyczące wysokości i hPa
- Mało aplikacji w AppGallery
- Bez płatności zbliżeniowych
No Comments