Miałem już kilka podejść do Chromebooków, które nie kończyły się tak jakbym tego chciał. Ale ostatnio coś się zmieniło. Najpierw zainstalowałem ChromeOS na przedpotopowym i grubaśnym laptopie, który totalnie go odmienił i dał mu drugie życie. Potem trafił do mnie na dłużej tytułowy Acer Chromebook 315, na którym starałem się robić to, co przeważnie robię na prywatnym komputerze. Udało się do tego stopnia, że nie dość, że cały ten tekst napisałem właśnie na nim, to jeszcze pograłem trochę w gry. Tak, w gry na Chromebooku.
Czym jest Acer Chromebook 315?
Gdyby ktoś pierwszy raz spojrzał na tego laptopa i jakimś cudem nie zauważył charakterystycznego logo na obudowie, to stwierdziłby, że to po prostu kolejny zwykły laptop. Ale jak sama nazwa wskazuje, jest to Chromebook, czyli owszem, budżetowy sprzęt, ale taki, którego siłą jest ChromeOS. Ultra lekki linuksowy system operacyjny, który sprawdza się w codziennych zadaniach i działa wyjątkowo dobrze nawet na niedrogich komputerach z niekoniecznie topową konfiguracją. A Acer Chromebook 315 niewątpliwe takim komputerem jest, bo kosztuje 1499 złotych.
Spoglądając na kwestie technicznie, mamy tu 2-rdzeniowy procesor Celeron, pamięć 128 GB na dane (szkoda, że eMMC) i do 8 GB pamięci RAM. Napisałem „do”, bo testowana przeze mnie sztuka miała tylko 4 GB, ale w sprzedaży we wspomnianej wyżej cenie jest tej pamięci dwa razy więcej. Z tego co się dogrzebałem, RAM-u zwiększyć się nie da, bo jest wlutowany na stałe, więc od razu proponuję szukać wersji „tej wzmocnionej”. Sam system i cała filozofia z nim związana sprawiają, że komputer działa wyjątkowo szybko i sprawnie. Owszem, można znaleźć też dużo mocniejsze Chromebooki, z lepszym procesorem czy większym dyskiem, ale też odpowiednio droższe, co sprawia, że coraz bardziej oddalamy się od przystępnego cenowo laptopa do codziennej pracy.
Mam wrażenie, że to najbardziej klasycznie wyglądający laptop wśród laptopów z tej kategorii.
Ma 15,6-calowy wyświetlacz IPS, typową dla takich laptopów obudowę z plastiku czy pełnowymiarową klawiaturę z blokiem numerycznym. Wypisz, wymaluj definicja laptopa. Generalnie Acer Chromebook 315 jest dobrze wykonany i zadowalająco spasowany, choć nie znajdziemy tu żadnych lepszych materiałów niż plastik. Cieszy rozdzielczość Full HD i matowa powłoka ekranu, co mocno wpływa na komfort pracy i to ile rzeczy zmieścimy i widzimy na ekranie. Jest też touchpad z kilkoma gestami. Liczba portów jest optymalna, bo mamy po jednym USB-C i USB-A (USB 3.2 Gen. 1) po obu stronach laptopa oraz gniazdo słuchawkowe. Ktoś stwierdzi, że brakuje HDMI, ale jest to przecież Chromebook z opcją najwygodniejszego bezprzewodowego przesyłania obrazu (chromecast) np. na telewizor.
W tym laptopie można znaleźć też kilka rzeczy, które w pewien sposób go wyróżniają. Bateria ładuje się przez USB-C, niezależnie od tego, czy ładowarkę podłączymy do portu z lewej czy z prawej strony laptopa. Fajnie, że mamy uniwersalne złącze i możemy naładować Chromebooka nawet mocniejszą ładowarką od smartfonu. Mamy Wi-Fi 5 i Bluetooth 5.0, więc w miarę najświeższe standardy łączności. Zaskoczeniem było też dla mnie to, że ekran możemy odchylić na płasko, co nie zawsze jest możliwe w niedrogich sprzętach. Dzieje się też, gdy spojrzymy na klawiaturę. Nie ma tam wszystkich klawiszy znanych z windowsowych komputerów, a w ich miejsce pojawiły się przyciski z funkcjami stworzonymi z myślą o ChromeOS. Łatwiej możemy przeskakiwać między otwartymi programami, korzystać z wyszukiwarki z przyczepionymi aplikacjami (przycisk z lupą w miejscu Caps Locka), przechodzić do wszystkich aplikacji jednym przyciskiem czy włączać bądź wyłączać tryb pełnoekranowy.
Czego mi najbardziej tutaj brakuje? Przede wszystkim podświetlanej klawiatury co jest takim moim swoistym „must have” w laptopach. Nie pogardziłbym też szybszą opcją logowania, przykładowo za pomocą odcisku palca, by jeszcze szybciej dostać się do komputera. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że dodanie takich funkcji wpłynęłoby na wyższą cenę.
Do pisania i innych codziennych zadań
Ważne jest to, że nawet mnie, osobie, która zawsze chce mieć turbo-wydajny i najlepszy sprzęt obok siebie, korzystało się z Chromebooka zaskakująco dobrze. ChromeOS jest lekki, szalenie łatwy w obsłudze i bardzo przyjazny, więc od razu można się w nim odnaleźć. Co więcej, w trakcie korzystania dostał przynajmniej jedną aktualizację, co tylko świadczy o tym, że jest zawsze aktualny. Generalnie aktualizacje pojawiają się co 4-6 tygodni, ale czasami pojawiają się później, by zapewnić jak najlepsze wrażenia z użytkowania po ich instalacji. Mamy pasek na dole, gdzie już domyślnie są przypięte najważniejsze aplikacje i gdzie możemy dopiąć też swoje. Tak jak zrobiłem chociażby z Google Keep. Po lewej stronie mamy menu ze wszystkimi aplikacjami i wyszukiwarką, a po prawej dostęp do szybkich ustawień i wskaźników (np. stanu baterii).
ChromeOS to system, który opiera się na usługach i aplikacjach Google, więc jeśli ktoś korzysta z tego na co dzień, to będzie się czuł jak we własnym domu. Będzie czuł, że ten komputer jest stworzony dla niego.
Wystarczy zalogować się na swoje konto Google i przeklikać kilka opcji. Mamy przeglądarkę Chrome, mamy kalendarz Google, skrót do Gmaila czy YouTube’a, ale jest też sklep Google Play i w każdej chwili możemy doinstalować taką aplikację jaką tylko chcemy. No dobra, pod warunkiem, że jest ona w tym sklepie dostępna. Ja nie miałem problemu ze znalezieniem Messengera, Spotify, aplikacji Disney+, Instagrama czy pakietu biurowego (skorzystałem z tego od Google). Owszem, brakowało mi trochę bardziej rozbudowanego edytora grafiki, z którego korzystam na pececie, ale zawsze można się wesprzeć jakimś androidowym lub webowym edytorem.
Mogłem pisać teksty tak jak na stacjonarce, korzystając z Google Keep, dokumentów Google albo bezpośrednio w przeglądarce i panelu swojej strony. Mogłem przeglądać zdjęcia i pliki, ogarnąć Twittera i pozostałe sociale, mogłem korzystać z Gmaila i innych skrzynek pocztowych, obejrzeć coś na YouTubie albo w serwisach streamingowych. Bez problemu obejrzałem transmisje meczu w przeglądarce, zrobiłem przelew i masę innych rzeczy, które robię na komputerze. Nawet przejrzałem zdjęcia, które miałem na telefonie, bo jest taka funkcja jak Phone Hub, która łączy Chromebooka ze smartfonem z Androidem.
Dobre jest też to, że w Chromebooku nie musimy instalować żadnych antywirusów. ChromeOS jest na tyle bezpieczny, że spokojnie możemy korzystać nawet z bankowości internetowej. W Google Chrome jest wbudowana funkcją zwana „Piaskownicą”, która zwiększa poziom bezpieczeństwa podczas korzystania z przeglądarki. Chodzi o to, że każda uruchomiona strona internetowa lub aplikacja jest traktowana jako osobny proces. Gdy okaże się, że np. jedna ze stron otwartych na kartach przeglądarki została zainfekowana, to tryb piaskownicy nie pozwoli na wykonanie złośliwego kodu i rozprzestrzenienie się zagrożenia na inne karty, zapewniając tym samym stabilne działanie komputera. No i najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że mamy stałą synchronizację naszej przestrzeni roboczej w chmurze Google. Oznacza to, że mamy zawsze dostęp do swoich danych, bo są przechowywane na koncie Google, niezależenie od tego na jakim Chromebooku się zalogujemy.
Chromebook potrzebuje raptem 5-6 sekund (czas rozruchu zależy od urządzenia), by od wyświetlenia logo systemu pojawił się ekran logowania. Działa błyskawicznie i wybudza się od razu, gdy tylko podniesiemy pokrywę. Ja doceniłem to kilkukrotnie, gdy wpadła mi do głowy jakaś myśl, którą chciałem od razu dodać do tekstu i mogłem to zrobić praktycznie z doskoku, bez czekania aż coś się włączy czy załaduje. W zasadzie nie musiałem go nawet wyłączać, bo nie było to konieczne. Kończyłem jakieś zadanie, zamykałem klapę i tyle, a gdy chciałem wrócić, to otwierałem i laptop od razu był gotowy do działania.
Pograć też można!
Tak, na Chromebooku można pograć i tu z pomocą przychodzą usługi streamingu gier. No dobra, można zainstalować coś ze sklepu Play, ale jak skorzystamy z cloud gamingu, to mamy dostęp do szerszej biblioteki gier.
Uruchomiłem kilka gierek i było tak jak się spodziewałem. Może streamowana grafika nie powalała na kolana, dało się odczuć, że jej jakość jest dynamicznie ustalana, ale przynajmniej było płynnie, co w przypadku Chromebooka jest chyba istotniejsze. To nie jest sprzęt, na którym odpalimy grę ustawioną na maksa w najwyższej możliwej rozdzielczości, ale dzięki usłudze streamingowej będziemy mogli zagrać w najnowsze tytuły. Bez instalowania, bez czekania i w zasadzie od razu, od kliknięcia. W przypadku Chromebooka mało ważne jest to, czy jest to prosty pikselowy roguelike czy tytuł AAA. Każdy będzie działał tak samo płynnie.
Bateria rzeczywiście jest w stanie wytrzymać cały roboczy dzień, choć to też zależy od urządzenia czy tego w jaki sposób z niego korzystamy.
Przy takiej typowo biurowej pracy z przerwami na kawę, kuriera czy coś do jedzenia, status baterii pokazuje szacunkowo od 9 do 11 godzin. W moim przypadku, gdy siedziałem przy Chromebooku cały wieczór zeszło z baterii około 40%. Przez około godzinę grania w Assassin’s Creed Valhalla z około 59% baterii spadło do 38%. Gry działały dobrze nawet przy mocno wyczerpanej baterii, gdy ta miała około 20%. Najlepsze jest to, że Chromebook w ogóle się nie grzeje i jest totalnie bezgłośny, bo nie ma aktywnego chłodzenia. Akumulator naładujemy w około jedną godzinę i 20 minut i możemy to zrobić dołączoną ładowarką albo inną z USB-C, np. od smartfonu czy tabletu. Ta fabryczna w pudełku ma 45 W.
Dla kogo jest Chromebook?
Przyznam, że po czasie spędzonym z Chromebookiem mocno zmieniłem swoje podejście do takich komputerów. Może nie są aż tak rozbudowane i wydajne jak inne, droższe sprzęty, ale dają praktycznie wszystko to, do czego komputer został stworzony. Chromebook działa super szybko, uruchamia się w kilka sekund, ma łatwy w obsłudze i bezpieczny system ChromeOS. Z powodzeniem można go używać w typowo domowo-biurowych zadaniach i nie martwić się o nasze dane, które są synchronizowane w chmurze. W zasadzie do działania potrzebujemy tylko w miarę szybkiego neta i konta Google. Do tego zakup takiego komputera nie nadszarpnie domowego budżetu, tym bardziej, że czasami można go znaleźć w dobrych promocjach. Tak jak ostatnio gdzie testowanego tutaj Acer Chromebook 315 widziałem w trzycyfrowej kwocie.
Artykuł powstał we współpracy z Acer i Google
6 replies on “Jak to polubiłem się z Chromebookiem. Acer Chromebook 315 – recenzja”
Ja pracuję na co dzień z Chrome boxem i jestem bardzo zadowolony.
A jakiego modelu używasz? 🙂
Jeśli chodzi o produkt, ciekawa recenzja. Planuje jego zakup. Uważam, że warto go kupić.
Rozumiem że jeśli chodzi o bankowość internetową to w grę wchodzi tylko mobilna wersja banku?
Nieee, strony internetowe otwierają się tak jak na komputerze, w wersji desktopowej.
Tanie, wygodne i ciekawe urządzenia. Przy moich zastosowaniach ChromeOS kompletnie się nie sprawdza, natomiast u mojej żony sprawdza się rewelacyjnie. Jednak można mieć tanio i dobrze! 🙂