Coraz bardziej uświadamiam sobie, że praca na dwóch monitorach to aktualnie totalne minimum. Szczególnie jeśli nagrywa się podcast i potem składa się go w jakimś programie. Do tej pory, głównie ze względu na to, że korzystam z monitora Samsung Space Monitor, nie trafiłem na coś, co by do niego pasowało. Do czasu aż trafił do mnie prawie 16-calowy, przenośny monitor Philips o oznaczeniu 16B1P3302/00. Po testach stwierdzam, że mógłbym go używać na co dzień.
Przenośny monitor Philips od technicznej strony
Pomimo tego, że ten monitor w nazwie ma szesnastkę, to w rzeczywistości przekątna ekranu ma 15,6 cala, a przekładając to na centymetry wychodzi 39,6 cm. I tak naprawdę niewiele więcej ma sama obudowa, bo ramka wokół ekranu jest bardzo smukła (nie biorąc po uwagę tej dolnej). Poza tym – klasyka. Od strony technicznej mamy tu panel LCD IPS z matową powierzchnią, proporcjach 16:9, przeciętnym kontraście i kompletnie niezaskakującej jasności na poziomie 250 cd/m2. Jeśli takie parametry miałby monitor używany jako główny, to pomyślałbym, że mamy 2008 rok. Ale jest to dodatkowy ekran, używany na poboczne rzeczy, i tu sprawdza się idealnie.
To rzeczywiście ultra przenośny monitor i wystarczy na niego spojrzeć, by się o tym przekonać
Ma bardzo smukłą obudowę, w dodatku wystarczająco solidną i sztywną, ma wspomniane już przeze mnie bardzo małe ramki i najważniejsze – waży około 1 kilograma. Można nawet napisać, że monitor jest smuklejszy niż większość laptopów, gdy spojrzymy na niego z boku. Oczywiście dochodzi rozkładana podstawka, która ma podobną grubość co sam ekran, ale to i tak niewiele zmienia. Mamy wrażenie jakby monitor był wysunięty z podłoża na którym stoi.
Monitor dobrze się prezentuje i nie jest to tylko moje zdanie. A potwierdzeniem tych słów niech będą dwie ważne nagrody: Red Dot Design i If Product Design, obydwie w 2021 roku.
Philips 16B1P3302/00 jest naprawdę dobrze wykonany, co w przypadku przenośnego monitora też ma znaczenie. Obudowa jest wystarczająco sztywna, ale też praktyczna, bo cała obudowa ma takie charakterystyczne chropowate wykończenie. Nie brudzi się, nie zostawia paluchów i tak dalej. W dodatku, razem z monitorem dostajemy ładne, filcowe i lekkie etui (waga monitora z etui to 1,15 kg), które pozwoli jeszcze bardziej zabezpieczyć monitor w transporcie. Jestem pewien, że wiele osób pomyśli, że w takim etui znajduje się jakiś laptop 14 cali, a nie przenośny monitor.
Monitor ma super mocny zawias, precyzyjny i pewny, który działa w zakresie od 0 do 90 stopni. Trzeba użyć trochę siły, by rozłożyć podstawę, a co za tym idzie, mamy pewność, że ekran pozostanie w takim położeniu w jakim chcemy. Możemy postawić go blisko pionu, ale równie dobrze będzie działał niemal całkowicie położony na biurku.
Niektórych może zaskoczyć, że monitor ma tylko jedno wejście sygnałowe, którym jest USB-C. Ale wcale mnie to nie dziwi w przypadku przenośnego sprzętu i jakoś nie wyobrażam sobie jakby wcisnęli tu dużo grubsze HDMI czy DP. Przez to złącze można wyświetlać obraz z innego urządzenia, ale też jednocześnie dostarczyć prąd do monitora. Jest to USB typu C ze wsparciem dla DisplayPort 1.4 w trybie Alt i DisplayLink oraz Power Delivery 3.0, jeśli chodzi o zasilanie.
Obok USB-C jest też wyjście audio mini jack 3,5 mm, a na drugiej krawędzi zabezpieczenie Kensington Lock. W zestawie mamy bardzo sprytny przewód, który z jednej strony ma USB-C, a z drugiej USB-C z przelotką na USB-A.
Co działa, jak działa i co nie działa?
Przenośny monitor Philips zasilany jest przez USB-C i do działania potrzebuje raptem 15 W. Oznacza to, że do działania nie jest wymagane zewnętrzne zasilanie, przykładowo jak miało to miejsce w przypadku 3,5-calowych zewnętrznych dysków HDD (tak wiem, staroć, ale wspomniałem o tym w ramach porównania). W teorii, monitor podłączony do wspieranego urządzenia powinien się włączyć i od razu działać. Ale nie zawsze tak jest. Ja sprawdziłem z kilkoma różnymi urządzeniami. Podłączyłem go między innymi do kilku smartfonów, laptopów, do Nintendo Switch, a nawet stacjonarnego peceta. I wyszło, co wyszło.
- Microsoft Surface Duo – nie działa, nie reaguje na nic
- vivo X70 Pro+ – działa
- Nintendo Switch (bezpośrednio, bez stacji dokującej) – nie działa, nie reaguje
- PC (USB-C na froncie obudowy) – działa, po chwili przełącza i ustawia z automatu tryb „Rozszerz”
- Samsung Galaxy A52s – nie działa, wyświetla się info, że urządzenie potrzebuje wyższej mocy
- Google Pixelbook Go – działa
- Samsung Galaxy S21+ – nie działa
- Huawei Mate 40 Pro – działa, włącza się tryb desktopowy
Nie rozumiem dlaczego ten monitor jest reklamowany jako monitor biznesowy
Wiecie, że wrzucacie taki monitorek do teczki razem z Macbookiem i idziecie do klienta pokazać mu, jak będą wyglądały panele fotowoltaiczne na jego balkonie. Sam znalazłem kilka zastosowań, które niekończenie z szeroko pojętym biznesem mają wspólnego. U mnie ten monitor działał zawsze jako drugi, pomocniczy, gdzie wyświetlałem programy, na które chciałem mieć podgląd, ale też tak, by nie zajmowały miejsca na głównym monitorze. Przerzucałem tam jakieś dokumenty, okno przeglądarki i przede wszystkim Audacity z podglądem ścieżki audio podczas nagrywania podcastu. Oglądałem też na przenośnym Philipsie mecz Mundialu, robiąc swoje na komputerze i głównym monitorze.
Widzę ten monitor też jako większy ekran w podróży. Nie do laptopa, a idealny sprzęt od smartfonu czy tabletu. Podłączamy taki do urządzenia jednym kablem i oglądamy jakiś film czy serial na 15,6-calowym ekranie, a nie kilku calach jak w przypadku smartfonu. Na upartego można też na takim zestawie trochę pograć, ale tu już znacznie skraca się czas działania, bo gry wyciągną baterię szybciej niż odtwarzany film.
Z pewnością znalazłbym u siebie zastosowanie dla takiego monitora i osoby, które na co dzień chcą mieć przynajmniej dwa monitory na stanowisku pracy, też powinni być z niego zadowoleni. Tym bardziej, że jest lekki, super przenośny i dużo mniejszy niż klasyczne monitory 15,6-calowe. Można mieć go na stałe podłączonego do stacjonarki czy laptopa, ale w razie konieczności, zawsze można go szybko odłączyć, złożyć i przestawić. Szkoda trochę, że nie działa ze Switchem, ale jako większy ekran dla smartfona w podróży sprawdza się świetnie. Przydatne, dobrze wykonane urządzenie, które robi to, do czego zostało stworzone.
Cena? Na taki przenośny monitor Philips trzeba wydać 1399 złotych i według mnie ciut za dużo. Idealna byłaby trzycyfrowa kwota, tym bardziej, że zbliżone konstrukcyjnie monitory, ale może nie od czołowych producentów, potrafią właśnie tyle kosztować.
W recenzji znajduje się link w ramach kampanii Ceneo
One reply on “Nie wiedziałem, że go potrzebuję. Przenośny monitor Philips 16B1P3302/00 – recenzja”
bardzo ciekawy sprzęt