Powiedziałem sobie, że w 2024 roku zmienię swój prywatny smartfon na coś innego. I nie chodzi o to, że z vivo X70 Pro+, którego aktualnie używam, dzieje się coś złego, ale po prostu stwierdziłem, że po półtora roku najwyższy czas na coś świeższego. Na ten moment mam na oku trzy smartfony, a jednym z nich był właśnie pokazany Samsung Galaxy S24 Ultra. Tak się stało, że miałem możliwość, by najnowsze Samsungi zobaczyć z bliska, na chwilę przed premierą. I musicie mnie zrozumieć, piszę tu głównie o Galaxy S24 Ultra, bo to nim bawiłem się najdłużej i ten model był najbardziej interesujący z całej trójki.

Najwięcej dobrego zrobił ekran

Samsung w Galaxy S24 Ultra został przy tej samej przekątnej ekranu, co w poprzednim modelu, dosłownie o garść pikseli zwiększył rozdzielczość, a sama matryca to dobrze znany Dynamic AMOLED ze 120-hercowym odświeżaniem i z małą dziurą na środku na aparat. Gdyby nie fakt, że chwilowa maksymalna jasność ekranu jest teraz o kilkaset nitów wyższa, to pomyślałbym, że jest to ten sam wyświetlacz co w poprzedniku. Nowością jest podobno turbo odporne szkło Gorilla Glass Armor, ale prawdziwą zmianą w najnowszym Ultraku jest to, że szkło przy dłuższych krawędziach nie jest zaoblone. Ujmując to w bardziej pospolitych słowach – ekran jest płaski. Nie muszę chyba tłumaczyć, że w przypadku smartfonu, którego obsługuje się gestami, ale przede wszystkim też rysikiem, daje to same korzyści. Jest lepiej, jest wygodniej, rysik nie ześlizguje się z ekranu i tak dalej. Patrząc na ekran od razu widzimy, że panuje tutaj mega równowaga, a wszystkie ramki żyją ze sobą w symetrii. Wygląda to lepiej niż w Samsungu Galaxy S23 Ultra.

Mam jednak wrażenie, graniczące z pewnością, że płaski ekran sprawił też, że sam smartfon jest jeszcze bardziej kanciasty niż każdy „nołtowaty” do tej pory. Ponownie wersja Ultra różni się od swoich mniejszych i „bezrysikowych” kolegów kształtem obudowy i ramką. Owszem, dosypali do ramki szczyptę tytanowego emejzingu podobnie jak wcześniej zrobiło to Apple, a Galaxy S24 i Galaxy S24+, gdyby nie wystające aparaty, można byłoby pomylić z najnowszymi iPhone’ami, ale Samsung Galaxy S24 Ultra to już zupełnie coś innego. Ramka jest wyraźna, ostro poprowadzona i przekonamy się o tym nie tylko patrząc na ten telefon i trzymając go w dłoni, ale też pierwszy raz wsadzając go do kieszeni spodni. Przetarć w wiadomych miejscach nie unikniemy.

Seria Samsung Galaxy S24
Seria Samsung Galaxy S24

Mając też pierwszy raz nowego Ultra w rękach doszło do mnie coś, o czym zapomniałem i co nie było dla mnie takie oczywiste wcześniej. Zorientowałem się, że przerzucenie rysika na lewą stronę dolnej ramki mocno wpływa na wygodę korzystania z S Pena i wcześniejsze przyzwyczajenia. Taaaak wiem, że już od dwóch generacji tak to wygląda, ale mimo wszystko lepszym miejscem było to „po staremu”, szczególnie dla osób praworęcznych. Nie można jednak odmówić jednego, nie tylko w przypadku Ultry, ale też dwóch pozostałych Galaxy S24. Są wyciosane z tego kawałka metalu w sposób profesjonalny, co po prostu widać i czuć.

Wykonanie i spasowanie jest wzorowe jak to powinno być w topowych smartfonach.

Jako ciekawostkę dodam, że kolory obudowy Samsunga Galaxy S24 Ultra w porównaniu z pozostałymi nowymi „Galaktykami” mają delikatnie inny odcień. To znaczy, szary Galaxy S24 czy Galaxy S24+ prezentuje się trochę inaczej niż szary Galaxy 24 Ultra. A jeśli już o kolorach mowa, to są trzy tak zwane „dla szlachty” – pomarańczowy, zielony i błękitny. Kolory są tak bardzo ekskluzywne, że już dzień po premierze dwa z nich się wyprzedały. I błękitny jak dla mnie jest sztosem, choć ten fioletowy ze standardowej palety też niczego sobie.

Póki co, rozczarowaniem w Galaxy S24 Ultra jest dla mnie aparat

Spośród trójki to zawsze model Ultra miał najlepszy aparat czego przykładem był (i w sumie nadal jest) chociażby ubiegłoroczny Samsung Galaxy S23 Ultra. Zdjęcia były takie, że można było zbierać szczękę z podłogi, szczególnie korzystając z 10-krotnego zbliżenia. W przypadku Galaxy S24 Ultra wprowadzono pewne zmiany i już w trakcie przedpremierowej prezentacji miałem takie typowe „wait a minute”. Główny aparat jest taki sam jak wcześniej, ale zmieniono parametry peryskopowego teleobiektywu, który teraz ma 50 Megapikseli, przysłonę f/3.4 i tylko 5-krotny zoom optyczny. Napisałem tylko, bo w Galaxy S23 Ultra był 10-krotny. Owszem, w nowym Ultra też możemy przybliżyć coś 10-krotnie, a nawet i 100-krotnie (tylko po co?), ale jest to realizowane trochę inaczej i a jakże, z udział AI. I z tym ostatnim mam niemały problem, bo przez to nie mam pewności, że aparat jest lepszy niż w poprzedniku. Przynajmniej na ten moment i tak krótkie spotkanie.

Robiąc zdjęcie możemy przełączać się między stałymi wartościami przybliżenia, widocznymi powyżej i możemy też wskazać czy chcemy zrobić zdjęcie w 12 MP, 50 MP czy 200 MP. I tutaj mam zagwozdkę, bo przynajmniej w teorii 200-megapikselowe zdjęcie na 10-krotnym przybliżeniu powinno wyglądać lepiej i być bardziej szczegółowe, a tak nie jest. Mam wrażenie, że sztuczna inteligencja zbyt mocno daje tutaj o sobie znać i zdjęcie wygląda tak, jakby większość elementów było sztucznie wygenerowane bądź mocno poprawione przez AI. Albo jakby siedział tam mały ktoś w środku i nieudolnie przesuwał suwaczkami.

Samsung Galaxy S24
Samsung Galaxy S24

Tak, to zdjęcie ekranu z wyświetlonym zdjęciem (xD), bo nie zdążyłem zgrać ich z testówki, ale gołym okiem widać, że różnica jest ogromna. I raczej nie muszę wskazywać, które zdjęcie wygląda lepiej. Jasne, ktoś powie, że był to pokaz przedpremierowy, że na pewno wyjdzie jakaś aktualizacja, bo przecież oprogramowanie nie jest w finalnej wersji albo, że po prostu ja zdjęć nie umiem robić albo źle trzymam. W każdym razie coś jest nie tak i liczę na to, że jakaś aktualizacja to zmieni.

I to nie wszystko. Nie tylko ja zauważyłem, że w ustawieniach aparatu jest coś takiego jak „Inteligentna optymalizacja”. I ów optymalizacja w mojej ocenie totalnie niszczy zdjęcia przeciągając kontrast do granic absurdu. Przykładowo, robisz zdjęcie, wchodzisz od razu do galerii i po kilku sekundach widzisz coś, czego widzieć nie powinieneś. Zdjęcie zmienia się nie do poznania. Co więcej, nie widziałem opcji, by to wyłączyć, a tylko zmienić intensywność działania samej funkcji.

Z pewnością aparat w najnowszym Samsungu Galaxy S24 Ultra wymaga dogłębnego przetestowania.

Galaxy AI powiadacie?

Co tu dużo mówić – Galaxy AI w kilku kwestiach wystrzeliło mnie z butów. Przykład? Proszę bardzo. Będąc na 41. piętrze w centrum Warszawy zrobiłem zdjęcie z 10-krotnym przybliżeniem parkingu z samochodami. Włączyłem wyszukiwanie, zakreśliłem jeden z samochodów i po chwili dostałem informacje jaki jest to samochód. Ok, domyślałem się, że jest to Corolla, ale nie sądziłem, że wyszukiwarka trafi idealnie w ten model. Działa to tak z niemal każdym przedmiotem, który zaznaczymy, niezależnie czy jest on na zdjęciu, stronie internetowej, w wiadomości czy gdzie tam jeszcze sobie wymyślimy. Działa wszędzie i możemy ją uruchomić kiedy chcemy. Owszem, nie jest to funkcja stricte wymyślona przez Samsunga, bo wyszła od Google, ale tu przynajmniej możemy zrobić to szybciej i bardziej precyzyjnie wykorzystując rysik S Pen (ale działa też bez niego na S24 i S24+ jakby co).

Kolejna rzecz, którą znajdziemy tylko w nowych Samsungach i która zrobiła na mnie jakiekolwiek wrażenie jest AI Slow Motion. Pozwala na spowolnienie tempa nagranego już filmu – wystarczy przytrzymać palec na filmie podczas jego odtwarzania, a AI spowolni nagranie generując dodatkowe klatki. Dla zainteresowanych od razu odpowiadam, tak nadal jest dostępne normalne nagrywanie spowolnionych filmów w 960 klatkach/sekundę.

W większości funkcje Galaxy AI działają na samym urządzeniu i nie potrzebują dostępu do Internetu, ale są też takie, które przetwarzają dane w chmurze jak np. automatyczne porządkowanie utworzonych notatek, gdzie dodawane jest czytelne formatowanie. Za pomocą AI można też wyprostować koślawo nabazgraną na ekranie notatkę, przetłumaczyć wiadomości wysyłane na różnych czatach czy wyłapać najpotrzebniejsze informacje z rozwlekłych artykułów. Idealny przykład tego ostatniego macie poniżej. Ale widzę też tu inne zastosowanie, które może ułatwić pracę twórcom. Przykładowo, piszesz recenzję tekstową i robisz auto podsumowanie, by wykorzystać je do napisów w filmie udostępnionym w formie rolki.

Mega zapowiada się też funkcja tłumacza w czasie rzeczywistym wspomaganego przez AI albo asystenta transkrypcji. Możemy chociażby zadzwonić do hotelu i dogadać się nie znając lokalnego języka. My mówimy po polsku, co jest z automatu tłumaczone na np. hiszpański, a to, co ktoś odpowie nam po hiszpańsku od razu jest po polsku. Fajne jest to, że w opracowaniu tej funkcji brali udział ludzie z polskiego oddziału R&D Samsunga. Przydatne, choć nie ulega wątpliwości, że podobną funkcjonalność oferuje od jakiegoś czasu tłumacz od Google. Auto transkrypcja polega z kolei na tym, że w chwilę notatkę głosową można przerobić na tekst.

Samsung Galaxy S24 i Galaxy S24+ też są

Samsung Galaxy S24 i Galaxy S24+ mają kilka istotnych zmian, ale nie można przejść obojętnie obok wielkiego różowego słonia stojącego na środku salonu, w dodatku brudnego i spoconego. Wszystko rozchodzi się o procesory i fakt, że tylko Samsung Galaxy S24 Ultra ma układ Snapdragon 8 Gen 3. Do mniejszych modeli powędrowały procesory Exynos 2400, co w porównaniu z ubiegłoroczną serią jest dla mnie decyzją wybitnie upośledzoną. W przypadku Samsungów Galaxy S23 najistotniejszą zmianą był właśnie procesor Snapdragon 8 Gen 2 zamiast Exynosa, który sprawił, że wszystko zmieniło się na dobre, niemal pod każdym względem. Co tu dużo pisać, jak już raz się coś za przeproszeniem spieprzy, to ciężko jest odzyskać zaufanie użytkowników. Znam osoby, które już miały małego Galaxy S24 w koszyku, ale jak zobaczyły, że siedzi w nim Exynos, wróciły do szukania Samsunga Galaxy S23 w promocji.

Zarówno Galaxy S24 jak i Galaxy S24+ otrzymały minimalnie większe ekrany i akumulatory. Od teraz najmniejszy ma 6,2 cala i 4000 mAh, a wariant z plusem ma 6,7 cala i 4900 mAh. Wszystkie mają za to bezprzewodowe ładowanie i ładowanie zwrotne, ale tylko Plus i Ultra mogą ładować się adapterem o mocy 45 W (Galaxy S24 obsługuje zawrotne 25 W). Zestaw aparatów jest identyczny, a maksymalne przybliżenie optyczne jest trzykrotne. Z pewnością istotne jest to, że funkcje Galaxy AI są dostępne na wszystkich modelach, a nie tylko Ultra.

Ceny Samsunga Galaxy S24 zaczynają się od 4099 złotych za wersję 8/128 GB. Samsung Galaxy S24+ startuje od 5199 złotych, a Galaxy S24 Ultra jest za minimum 6599 złotych. Więcej szczegółów okołozakupowych znajdziecie na stronie producenta.

W artykule pojawił się link w ramach kampanii Ceneo

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 replies on “Chciałem kupić Samsunga Galaxy S24 Ultra. Genialny smartfon, ale już mi trochę przeszło”

  • Mariusz
    24 stycznia 2024 at 10:33

    Jak wygląda kalibracja ekranów w s24 i dlaczego cisza o tym w mediach? bezpośrednie porównanie np tab s8 ultra i tab s9 ultra miażdży tab s9 , kolory są mniej „żywe” . doczytałem na X i redit ze samsung zmienił w fold 5 i tabach s9 kalibracje ekranów na bardziej naturalne- nie pytajac nikogo o zgode, ja mam s9 ultra i narzekam bo przesiadłem się z tab s8 plus- ekran w poprzedniku był wizualnie lepszy.

    • 24 stycznia 2024 at 10:55

      Chodzi o fabryczną kalibrację ekranu? Nie trafiłem na taki problem do tej pory. Jak będę miał kiedyś testową sztukę jakiegoś S24 to sprawdzę.