Przez około miesiąc zastanawiałem się nad zakupem niewielkiego, mobilnego urządzenia do pisania i internetu, sporadycznie także do oglądania filmów. Potrzebowałem czegoś, co spełni wszystkie moje oczekiwania niezależnie od tego gdzie jestem. Na początku zainteresowałem się hybrydami z Windowsem, które wraz z niewielkimi rozmiarami oferują także wygodne klawiatury i system operacyjny pozwalający na wygodną pracę. Po drugiej stronie barykady stanęły tablety z Androidem wraz z klawiaturą bluetooth, niestety ani wygodą ani działaniem na baterii nie pobiły one konkurencji z Windowsem więc szybko je odrzuciłem. I wreszcie gdzieś w głębi mojej głowy majaczyły Chromebooki, o których słyszałem sporo dobrych opinii, ale nigdy zbyt mocno nie zagłębiłem się w ten temat. Dodam jeszcze, że jeżeli interesuje Was ta kwestia, to warto zajrzeć na bloga Daniela Marcinkowskiego, który sam na co dzień korzysta z tego sprzętu.
Po zasięgnięciu języka u znajomych oraz po dokładnym rozważeniu wad i zalet zdecydowałem się kupić 11-calowego Chromebooka w podstawowej konfiguracji. Acer Chromebook 11 trafił do mnie wprost z Wielkiej Brytanii w sporym pudle, które zupełnie nie pasowało do niewielkich rozmiarów urządzenia. W środku oprócz samego gwoździa programu znalazła się jedynie ładowarka sieciowa oraz gwarancja na 12 miesięcy.
I tutaj pojawiła się pierwsza wada urządzenia. Ewentualny serwis przynajmniej w moim przypadku nie jest realizowany w Polsce. Jestem świadomy, że urządzenia są oficjalnie dostępne w naszym kraju, ale zdecydowałem się na zakup zza granicy, co może mi w przyszłości nieco utrudnić życie. Jeżeli cenowe różnice nie są zbyt duże, warto dopłacić i kupić sprzęt chociażby w rodzimym Saturnie.
Budowa i jakość wykonania
Chromebook został wykonany w całości z tworzywa sztucznego, które na szczęście nie sprawia wrażenia tandetnego. Połączenie dwóch rodzajów plastiku (gładkiego i lekko chropowatego) sprawdza się tutaj znakomicie. Sama klawiatura wymaga przyzwyczajenia, głównie ze względu na bliskie ułożenie niektórych klawiszy, ale aktualnie nie zmieniłbym jej na żadną inną. Dodatkowy rząd klawiszy pozwala na szybkie poruszanie się po systemie bez konieczności odrywania się od pracy. Gdyby sama klawiatura była podświetlana nazwałbym ją idealną, niestety jest ona „tylko” bardzo dobra.
Na osobny akapit zasługuje touchpad, który swoją drogą jest najwygodniejszym jakiego kiedykolwiek używałem. Dodatkowo obsługuje on gesty usprawniające poruszanie się po interfejsie. Przesuwając dwoma palcami w prawo lub lewo odpowiednio cofamy się lub przechodzimy do przodu, a poruszenie trzema palcami w dół lub górę, przywołuje otwarte karty i aplikacje. Według mnie najbardziej przydatnym gestem jest przesuwanie trzema palcami w bok, co płynnie zmienia karty w przeglądarce. To rozwiązanie jest niesamowicie wygodne podczas pracy na pełnym ekranie, a staje się wręcz zbawienne jeżeli robimy wiele rzeczy na raz. Nigdy nie byłem fanem touchpadów, ale w tym przypadku urządzenie zasługuje na ogromne uznanie, gdyż zostało to bardzo dokładnie przemyślane. Niestety, nic dobrego nie mogę powiedzieć w kwestii głośników. Są one skierowane w dół, a wydobywający się dźwięk jest pusty i przytłumiony. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Ekran
W moim przypadku mam do czynienia z 11-calowym ekranem o rozdzielczości 1366 x 768 pikseli. Przy tej przekątnej zagęszczenie pikseli jest w zupełności wystarczające, a sam rozmiar ekranu z oczywistych względów wpływa pozytywnie na mobilność urządzenia. Sama matryca jest matowa i rekompensuje to stosunkowo słabe kąty widzenia. Ekran mogę nazwać przeciętnym, ale w tej klasie niczego lepszego nie można się spodziewać.
Wydajność i interfejs
Pierwsze godziny z Chromebookiem ukazały mi jedną z jego największych zalet, czyli wygodę obsługi. Jeżeli na co dzień korzystacie z przeglądarki Chrome, opanowanie systemu będzie dla Was drobnostką. Interfejs został bardzo dobrze przemyślany, ale posiada spore braki. Należy sobie uświadomić, że nie pracujemy na Windowsie i wielu rzeczy tutaj po prostu nie znajdziemy. Do moich zastosowań Chromebook sprawdza się idealnie, ale zdaje sobie sprawę, że dla wielu może to być za mało. Wszystkie akcje wykonujemy z poziomu przeglądarki, a z Chrome Web Store pobieramy potrzebne nam aplikacje i rozszerzenia. Znajdziemy tutaj sporo możliwości pracy offline, więc argument o braku takowych jest kompletnie niezgodny z prawdą. Oczywiście przy dostępie do sieci otrzymujemy pełną funkcjonalność urządzenia i w takich warunkach Chromebook dostaje prawdziwych skrzydeł.
Jak już wspominałem, na moim biurku znalazło się urządzenie o podstawowej konfiguracji. Połączenie procesora Intel Celeron i 2 GB pamięci operacyjnej, niestety nie sprawdza się we wszystkich przypadkach. Zazwyczaj sprzęt działa płynnie, ale jeśli mocno go „przyciśniemy” dostaje lekkiej zadyszki, więc 4 GB RAM to zdecydowanie rzecz, do której warto dołożyć. Dysk SSD 16 GB może się okazać zbyt mały, ale na start dostajemy również 100 przestrzeni na Dysku Google. Moim zdaniem, jest to w pełni wystarczająca wartość dla większości użytkowników.
Bateria
Wreszcie przyszła pora na zaletę Chromebooka numer jeden. Bateria w tym niewielkim urządzeniu bez problemu wystarcza na 9-10 godzin użytkowania. Wcześniej było to dla mnie nie do pomyślenia, a laptopa ze względu na gabaryty używałem głównie stacjonarnie. Korzystając z urządzenia po kilka godzin dziennie ładuję go co trzy, a nawet cztery dni i jest to naprawdę coś wspaniałego. Jako sprzęt do pracy z dala od gniazda Chromebook sprawuje się znakomicie.
Podsumowanie
Kilka tygodni z Chromebookiem uświadomiło mi jak wygląda sprzęt dla mnie idealny. W dobie „wszystkorobiących” smartfonów, od laptopów i innego podobnego sprzętu wymagamy coraz mniej. Sam większość rzeczy załatwiam z poziomu telefonu, a Chromebook stał się jedynie urządzeniem do wygodnego przeglądania sieci i pisania, co z wiadomych powodów jest mniej wygodne niż na jakimkolwiek smartfonie.
Jako urządzenie do pracy sprawdza się wręcz wybornie, jeżeli jesteśmy za pan brat z usługami Google. Sprzęt z czystym sumieniem polecam mniej wymagającym użytkownikom, którzy znają jego słabe i mocne strony.
Jeśli jest taka możliwość warto kupić wersję z większą ilością pamięci operacyjnej na pokładzie, bo da to Chromebookowi przysłowiowego kopa. Urządzenie kosztuje około 800 złotych i w tej cenie nie można wymagać niczego niezwykłego. Z drugiej strony sprzęt radził sobie ze wszystkimi postawionymi przed nim zadaniami i nie jestem w stanie nic mu zarzucić. Gdy podobnie jak ja potrzebujecie czegoś niewielkiego, do podstawowym zadań, z czym nie będziecie musieli zbyt często biegać do gniazdka, to urządzenie będzie najlepszym wyborem w tej cenie.
Napisano na Acerze Chromebook 11 🙂
One reply on “Recenzja Acer Chromebook 11 – mały, ale sporo może”
Lepiej było dołożyć ze 200zł i kupić wersję z 4GB RAM i 32GB SSD (1049zł w polskim sklepie i z gwarancją 24 mscy na miejscu). Ale jak ktoś nie otwiera 20 kart na raz to nie poczuje braku 2GB RAM.
Poza tym 16GB SSD to wystarczająca ilość miejsca o ile ktoś nie ściąga hurtowo np. filmów. Do swojego Chromebooka dokupiłem pendrive nano 128GB (USB 3.0) i nawet nie rozpakowałem bo okazał się niepotrzebny.
Wszystko jest obsługiwane z poziomu chmury. Jednak sprzęt z chrome OS nie może być jedynym i podstawowym w domu, choćby z uwagi na to że jeśli chcesz wgrać aktualizacje lub sterowniki do innego sprzętu w domu, potrzebny jest np komputer z Windows.
Szkoda że nie napisałeś, że Chrome OS nie potrzebuje żadnych programów antywirusowych a aktualizacja systemu trwa 3 sek.
Napisano z Toshiba Chromebook 2 (2015).