Smartbandów i w ogóle urządzeń z kategorii wearables jest tyle, że gdybym miał wymienić je wszystkie pewnie musiałbym zamknąć się w jakimś pomieszczeniu na kilka dni. Różnią się funkcjami czy wyglądem, ale takim podstawowym kryterium jest cena i chyba nikogo nie zaskoczę, że najlepsze są te urządzenia, które w jak najrozsądniejszej cenie oferuje jak najwięcej. I tyczy się to dosłownie każdego sprzętu. Cubot V1 zalicza się raczej do tych najtańszych smartbandów, ale mimo wszystko ma to, co niektóre droższe opaski. Zobaczcie co potrafi.
Ale zanim przejdę do recenzji, jeszcze tytułem dłuższego wstępu kilka słów o marce Cubot. Może niektórzy ją kojarzą, to dobry Chińczyk jak każdy inny, którego produkty są od niedawna dostępne w naszym kraju, oficjalnie. Wszystko za sprawą sklepu Sferis, gdzie sam nabyłem jedną sztukę żeby ją przetestować. I w zasadzie to jedyne miejsce gdzie oficjalnie z polską gwarancją możecie dostać taką opaskę. Cubot V1 w chwili publikacji tej recenzji kosztował 79 złotych. W sprzedaży są też niektóre smartfony, o których już wcześniej pisałem.
Ok, wracając do opaski. Dostajemy ją w niewielki, białym pudełku, o którym nie ma sensu się więcej rozpisywać. Proste, kwadratowe z nazwą, szkicem urządzenia i oznaczeniem koloru w jakim je kupiliśmy. W środku znajdziemy niewiele, raptem kawałek instrukcji obsługi i krótki przewód USB w kolorze białym, niezależnie od koloru opaski. Nie ma żadnej stacji do ładowania, bo po prostu nie jest ona potrzebna, o czym dowiecie się nieco później.
Cubot V1 to opaska fitness o znanej już na rynku konstrukcji, przypominają poniekąd opaskę Mi Band od Xiaomi, ale taką, której się trochę przytyło (grubość to około 12 mm). Dlaczego? Wszystko za sprawą elektroniki, która została zamknięta w tak zwanej „pastylce”, znacznie większej, a ta z kolei została wciśnięta w gumowy pasek. I wciśnięta na tyle mocno, że z początku myślałem, że jest tam na stałe i nie można jej wyjąć. Otóż można, ale w sumie nie jest to w ogóle potrzebne. W innych tego typu opaskach wyjmowanie elektroniki było jednoznaczne z jej ładowaniem. W Cubocie V1 mamy to na co od zawsze czekałem – zwykłe wejście microUSB, do którego podłączamy ładowarkę. Żadnych przejściówek, żadnych adapterów, po prostu opaskę ładujemy tak jak smartfon i to mi się podoba. A opaskę można ładować przez USB w komputerze lub za pomocą ładowarki, ale nie przesadzałbym z napięciem (0,7-1 A to wszystko). W opasce jest litowo-polimerowa bateria o pojemności 80 mAh. Ja podczas ponad 3 tygodni używania musiałem ją raz ładować, także jest naprawdę nieźle.
Obudowa z elektroniką jest wykonana z tworzywa sztucznego i można powiedzieć, że składa się z dwóch części – dolnej, matowej i tej błyszczącej gdzie znajduje się wyświetlacz. Specjalnie nie piszę tutaj nic o szkle, bo takowego na froncie nie ma. Jestem pewien w 99,9% że jest to plastik, a to dlatego, że w trakcie testów zebrał już trochę zarysowań i po prostu zachowuje się jak plastik (choć i tak wygląda lepiej niż iPhone 7 w kolorze Jet Black po dniu). Pasek z kolei to materiał TPU, który jest wykonany dobrze. Ma też 9 otworów, które pozwalają dostosować opaskę do obwodu nadgarstka. Trzeba jednak pamiętać, że osoby z obwodem powyżej 20 centymetrów muszą wybrać coś innego, bo pasek jest zbyt krótki. Jedynym elementem z aluminium jest zapięcie paska – to okrągłe z logo producenta.
Wyświetlacz jest niewielki, ma 0,88-calową przekątną i w ogóle nie widać jego krawędzi. Całkiem fajnie to wyszło i w połączeniu z niebieskim podświetleniem daje ciekawy efekt. Rozdzielczość jest niewielka, bo raptem 128 x 32 pikseli, ale w przypadku takiej prostej opaski jest w zupełności wystarczająca. Tym bardziej, że niektóre droższe opaski w ogóle nie mają ekranu. Ekran jest widoczny w niemal każdych warunkach, ale jego czytelność trochę spada w słoneczny dzień. Warto też zaznaczyć, że wyświetlacz nie jest dotykowy – jest tylko jedno miejsce po prawej stronie, które jest aktywne i właśnie dzięki niemu możemy przełączać się między opcjami. Reakcja na dotyk jest prawidłowa, a ekran można obsługiwać w rękawiczkach.
Według producenta Cubot V1 jest odporny na wodę, bo spełnia wymogi normy IP65. Ja jednak nie ryzykowałbym kąpieli czy dłuższej wizyty na basenie, bo opaska może być odporna, owszem, ale w zasadzie na jakieś zachlapania czy deszcz. Jest co prawda gumowa zatyczka złącza microUSB, ale ja raczej nie wierzyłbym jej bezgranicznie. Opaska Cubot V1 waży 22 gramy i w sprzedaży jest dostępna w trzech kolorach – czarnym, szarym i niebieskim.
SPIS TREŚCI:
No Comments