Kolejna klawiatura mechaniczna trafiła w moje ręce, z serii Game Zone, razem z myszą Oblivion, którą już miałem okazję przetestować. Przez ostatnie dwa tygodnie byłem bezwzględny i oklepałem ją pod każdym możliwym kątem. Zanim jednak zadzwonicie po służby rozmaite, celem zgłoszenia przemocy domowej – zapraszam dalej, bo tam wynik tego jak się spisała, klawiatura Tracer Illuminato USB.
Jak powtarzałem wielokrotnie, klawiatury mechaniczne uważałem za narzędzie szalenie drogie i profesjonalne. Za coś, co zawsze będzie poza moim zasięgiem zarówno finansowym jak i pod kątem możliwości, których nie spodziewałem się nigdy wykorzystać. Testy, jakie czasem przeprowadzam wyprowadziły mnie z błędu na tyle skutecznie, że teraz mam naprawdę ciężki problem, kiedy muszę w domu skorzystać z „membranówki”. Nie ujmując nic takowym, jednak przyzwyczajenie to przyzwyczajenie. Tracer Illuminato USB to kawał dobrego produktu, jednak nie bez wad i choć nie tylko na nich będę się skupiał, to jednak trochę tego jest.
Opakowanie i zawartość
Narzekałem na to w recenzji myszy Tracer Oblivion i tutaj niestety muszę powtórzyć. Pstre to pudełko i żółte, że aż w oczy szczypie. Nie powiem, porządnie zrobione i swoją funkcję zabezpieczenia produktu w środku wypełnia znakomicie, ale jakoś do gustu nijak nie przypadła mi stylistyka całości. Da się z tym żyć, ale… Wewnątrz bieda, oj bieda. Jak mówiłem, zapakowane solidnie i porządnie, ale żeby chociaż naklejkę dali no. Rozpieściła mnie trochę firma Trust zawsze dodając takową, że o Ravcore i ich otwieraczu do napojów rozmaitych nie wspomnę. Tutaj? Nawet instrukcji nie ma. Chociaż, może to i dobrze, bo i tak poszłaby w kąt. Z brakiem instrukcji można sobie poradzić przez pobranie jej ze strony producenta, ale to te kilka kliknięć za dużo dla niektórych.
Gdzie kupić?
Tracer Illuminato USB z serii GameZone
Sama klawiatura spakowana, razem z podstawką pod nadgarstki. Kabelek zwinięty. I tyle.
Wygląd i budowa
Sama klawiatura po wyjęciu z pudełka wygląda dziwnie. Dlaczego? Dlatego, że bez osobno spakowanej podstawki pod nadgarstki sprawia wrażenie za krótkiej. Domontowanie nie jest wysoce czasochłonne, ale… Ten co to wymyślił, to powinien wisieć. Nie żartuję. Sposób montowania jest nieskomplikowany, ale ewidentnie ktoś nie pomyślał nad ewentualnym demontażem. Po pierwsze, całość trzyma się na plastikowych zaczepach, stabilnych jak ja po kilkunastu głębszych, a po drugie, poskręcana jest na śrubki, dostarczone w opakowaniu w niewielkiej torebce „dilerce”.
Przypominam, że śrubki są metalowe, a obudowa od spodu bardzo plastikowa. Nie trzeba doktoratu z materiałoznawstwa, by znaleźć kolosalny problem, jaki powoduje ta konstrukcja, w chwili demontażu. Bardzo na minus, niezależnie od tego, czy podstawka jest wygodna czy nie. A jest. W oczy rzuca się również przewód, wystarczająco długi, ale zaskakująco bez oplotu. W przypadku klawiatury mechanicznej, co prawda budżetowej, ale jednak, spodziewałem się nieco lepszego zabezpieczenia, ale nie ma co narzekać. Grunt że działa.
Tracer Illuminato USB ma aluminiową ramkę, podświetloną po bokach i opatrzoną logo producenta, która skutecznie chroni przed zarysowaniami i wgnieceniami, które mogą się pojawić w czasie, nie wiem, zbyt intensywnego „rush B cyka”. Reszta to plastik. Wrażenie sprawia bardzo solidne i kilkutygodniowe testowanie, nie cackanie się i kilkukrotne czyszczenie nie sprawiały żadnych kłopotów. Klawiatura ma budowę otwartą, więc nawet jak coś między klawisze wpadnie, to można to stosunkowo łatwo usunąć. W przypadku zamkniętych konstrukcji nie raz i nie dwa razy zdarzyło się, że spomiędzy klawiszy można było wytrzepać półtora kebaba. Tu tego problemu nie ma. Warto też wspomnieć o kilku szerszych, gumowych podkładkach przez co klawiatura nie przesuwa się po biurku nawet podczas energicznego stukania w klawisze.
Klawisze same w sobie, bez wątpienia mechaniczne, działają tak jak powinny. Z kronikarskiego obowiązku muszę zaznaczyć, ze egzemplarz testowy przyszedł z martwym klawiszem strzałki w dół, a całość rozbiła się o to, że po prostu pod plastik wszedł jakiś wyjątkowo złośliwy paproch. Chwila majsterkowania i po kłopocie. Klawisze schodzą i montują się bardzo lekko i wygodnie. No i ten charakterystyczny, mechaniczny „klik”. Jest.
Funkcje dodatkowe
Klawiaturka jest podświetlona. Każdy z rzędów klawiszy ma inny kolor (czego nie da się zmienić, ale za te pieniądze, to raczej żadna niespodzianka), co po uruchomieniu fajerwerków w postaci pulsujących, migoczących, czy przelatujących przez klawiaturę świateł daje całkiem przyjemny efekt tęczy. Możliwość szybkiej zmiany profili i podświetlenia jest szalenie fajna i wygodna, niestety jest jeden drobny problem. Nie ma instrukcji. Wiem, że od kogoś, kto instrukcje zazwyczaj rzuca w kąt to brzmi dziwnie, ale jednak przydałoby się coś, co pozwoliłoby na szybsze nauczenie się skrótów. Można oczywiście znaleźć instrukcję na stronie producenta, w PDF’ie i zwyczajnie ją pobrać, ale co bardziej leniwi będą mieli z tym kłopot. W pudełku, jak już wspominałem, nie było nawet informacji o tym, że instrukcję można z internetu zassać.
W ramach funkcji dodatkowych nie mogę nie wspomnieć o zasadniczej wadzie, jaka nad Illuminato ciąży. Nie ma żadnego, ale to żadnego, nawet szczątkowego oprogramowania do konfiguracji. Możliwości klawiatura daje całkiem sporo, z nagrywaniem makr włącznie, ale w porównaniu z softem takiego Roccata, to wypada co najmniej słabo. Wiadomo, lepiej, żeby nie było żadnego oprogramowania, jeśli miałoby być dodane mocno słabe, ale nie da się tego uznać za nic innego niż kolosalną wadę.
Wrażenia z użytkowania
Pomijając opisane chwilę temu braki konfiguracji sterownika, to wrażenie jak najbardziej pozytywne. Urządzenie to nie jest stworzona wyłącznie do grania, co przede wszystkim słychać, a dopiero później widać. Mechanizmy klikają dziarsko i równo, nie wymagając wkładania w naciśnięcie klawisza nie wiadomo jakiej siły. Chodzą nieco ciężej niż Cherry MX Brown, o wiele głośniej, ale nie sprawiają żadnych problemów. Pisanie na niej, dzięki klasycznemu układowi klawiszy to sama przyjemność, a granie nie sprawi, że będzie ochoty na duszenie kociąt, bo zamiast grać, to walczymy z klawiaturą. W kwestii wyglądu i podświetlenia, to jedyne co może nieco przeszkadzać, to fakt, że logo na brzegu świeci trochę za jasno i jeśli mamy w pomieszczeniu kogoś innego, to na pewno będzie mocno odwracać uwagę.
Klawiaturę testowałem na niemal każdym gatunku gier, w których szybka reakcja klawiatury się przydaje. Strategie turowe odpuściłem sobie z oczywistych względów, ale strzelanki i zaskakująco mordobicia działały bez zarzutu. Nie spotkałem się w czasie testów z problemami związanymi z ghostingiem, żadnych pipnięć i piśnięć, bo za dużo klawiszy naraz było wciśniętych. Nie zdarzyło się również nic, co powodowałoby frustrację, bo klawisze „nie oddały” dostatecznie szybko. Klawiatura nadaje się i do NFS’a i do Dooma.
Podsumowanie
Nie ma urządzenia bez wad i to również nie ustrzegło się kilku baboli, które co mniej odpornych doprowadziłoby do obłędu. Minus na początek, to podkładka pod nadgarstki. Zmontowanie nie będzie skomplikowane dla niekoniecznie trzeźwego studenta, ale demontaż, na przykład z okazji przeprowadzki, czy zmiany klawiatury do testów, to się komuś wybitnie nie udał. Przyznaję, że sam nie podjąłem się demontażu, przekonany, że po prostu coś złamię. Trochę uwiera brak oplotu na przewodzie, ale raczej nie będzie to problem, bo nikt normalny klawiaturą rzucać przecież nie będzie. Na plus to, co najważniejsze – komfort użytkowania. Pisanie to sama przyjemność, granie nie męczy. Jest bardzo ok. Jeśli do tego dołożymy cenę, która na rynku oscyluje poniżej 250 złotych, to mamy naprawdę dobrą propozycję dla wszystkich, którzy chcą mieć dobrą klawiaturę mechaniczną i jednocześnie nie mają chęci, albo funduszy na nic droższego. Polecam.
Pros
Plusy
- Mechaniczna!
- Dobra jakość wykonania
- Sporo opcji podświetlenia
- Stosunkowo łatwa w czyszczeniu
- Dobre, gumowe podkładki trzymające klawiaturę na miejscu
Cons
Minusy
- Brak informacji w pudełku na temat tego skąd pobrać sterownik
- Sposób montażu podkładki pod nadgarstki
- Brak oplotu na przewodzie
- Brak osłony przeciwkurzowej
4 replies on “Recenzja klawiatury Tracer Gamezone Illuminato”
Iluminaci, wszędzie iluminaci…. 🙂 do czego to doszło, człowiek mając prehistoryczną klawiaturę mechaniczną samsunga z bodajże ’91 jest bogaczem 🙂 historia kołem się toczy, jeszcze tylko czas wrócić do programowania na papierze 😉
W assemblerze!
Moja sztuka ma oplot na kablu, ale instrukcji nigdzie nie ma. 🙁
Poważnie? Widocznie musieli coś udoskonalić podczas produkcji i dodali kabel w oplocie.