Mieliście kiedyś takie uczucie, że ogrywaliście ze wszech miar przeciętną grę, przy okazji osiągając poziom ekscytacji równy tym z tytułów AAA? Bo fabuła, bo klimat, bo mechanika… zresztą nieważne co. Liczy się to, że czasem nawet produkcja osiągająca uczciwe i obiektywne pięć na dziesięć potrafi wciągnąć na wiele godzin. Swag and Sorcery, za które zaraz się zabierzemy jest bez wątpienia przeciętniakiem. Ale czy warto w to zagrać?
Swag and Sorcery jest, powiedzmy, że „clickerem”. Inaczej chyba określić się tego nie da. Jeśli chodzi o mechanikę to wygląda to tak, że zatrudniamy bohaterów i wysyłamy ich na questy. Te robią się same, możemy je przeczekać robiąc coś poza grą, albo popatrzeć co się tam dzieje i ewentualnie wesprzeć wojaków jakimś czarem lub zmusić do ucieczki. Rzecz jasna każda taka wyprawa przynosi zysk czy to w postaci złota, surowców czy jakiejś bardziej treściwej nagrody. Loot, w mocnym uproszczeniu, przeznaczamy na uzbrajanie i trenowanie herosów, tak aby mogli podołać jeszcze mocniejszym wrogom i zdobyć cenniejsze skarby. I tak do końca gry.
Musicie przyznać, że sposób rozgrywki nie zaskakuje oryginalnością i bardziej pasuje do aplikacji mobilnych aniżeli do czegoś co warto ogrywać na pececie. Bądźmy szczerzy – zabawy przy tym niewiele, za to czekania sporo. Jedyna satysfakcja kryje się w odkrywaniu przepisów na nowy sprzęt, craftingu i maksowaniu statystyk, ale to wszystko i tak psu na budę. Opisując grę schematem blokowym wygląda ona tak:
Sami widzicie, że jest mocno „tak se” i gra bez odpowiedniej oprawy i/lub jakichś charakterystycznych elementów szybko utonęłaby w morzu średniaków na Steamie. Ekipa z Lazy Bear Games na szczęście zadbała i o to.
Sorcery
Jeśli chodzi o grafikę to mamy kolorowy i czytelny pixelart utrzymany w klimatach fantasy. Twórcy mieli bardzo ułatwione zadanie, bo większość assetów pochodzi z ich wcześniejszej gry: Graveyard Keeper. Oba tytuły wyglądają bardzo podobnie i gdyby nie inny sposób zabawy można by pomyśleć, że to jakiś spin-off. Co do muzyki to głowy nie dam, ale wydaje mi się, że niektóre dźwięki też już słyszałem. Audio, tym niemniej, wpasowuje się w atmosferę gry i pasuje do całości, fajnie kiedy te nutki unoszą się gdzieś w tle.
Powyższy, nudny szkielet rozgrywki na szczęście rozszerzono i przyodziano w ciekawsze elementy pozwalające na usprawnienie naszych podróżników. Jest zatem wioska, którą z czasem rozbudowujemy otrzymując tym samym dostęp do różnych gildii, gdzie zajmiemy się craftingiem poszczególnych elementów ekwipunku. Jest kościół i łaźnia, które za opłatą wyleczą rannych i nałożą na nich magiczne buffy. Jest market, w którym za złoto sprzedajemy wytworzony ekwipunek, zaś uzyskane w ten sposób hajsy od razu tracimy na placu treningowym levelując postacie lub same statystyki typu siła czy inteligencja. Ale to nie wszystko, we wiosce znajdziemy również przybytek zwany… Domem Mody.
Swag
Fashion House, tłumaczone na polski jako Dom Mody (gra jest w kilku językach, ale rodzimego brak) to nie tylko zwykły budynek, ale i fabularna podstawa S&S. W historii (opowiadanej od czasu do czasu krótkimi animacjami na silniku gry) chodzi o to, że król lubi się dobrze ubrać i poszukuje najmodniejszego wdzianka na świecie, które pomoże mu ocalić krainę przed wrogami. Niestety nie tłumaczy w jaki sposób miałoby to niby zadziałać dlatego jego (nie)lojalny doradca-czarnoksiężnik odnosi wrażenie, że staremu już się całkiem we łbie poprzewracało i czas na zmiany na najwyższym szczeblu władzy. Myślcie co chcecie, ale ja się z nim w pełni identyfikuję i szkoda mi, że gość okazuje się Głównym Złym, a moim zadaniem jest powstrzymać jego niecne knowania.
Co do samej gry to Dom Mody pełni tu rolę miejsca gdzie zaopatrujemy się w przepisy na coraz to lepsze magiczne przedmioty pomagające naszym podopiecznym za murami zamku. Oczywiście na samym początku dostępna jest tam jedynie tandeta, ale i na to jest rozwiązanie.
Od czasu do czasu pojawia się nam zadanie polegające na uczestnictwie w pokazie mody i zebraniu w ten sposób punktów reputacji, które później pomogą nam podnieść poziom budynku i otrzymać dostęp do lepszych itemków. Sam pokaz polega na tym, że mamy przypodobać się jurorom. Wpierw dajemy im różne przedmioty z ekwipunku przez co dowiadujemy się co im się podoba, a co nie. Musicie bowiem wiedzieć, że w grze nawet taki prosty mieczyk w swoim opisie oprócz zadawanych obrażeń ma takie detale jak kolor, materiał i styl. Potem wchodzimy na wybieg i pokazujemy co nam Bozia dała, a sędziowie oceniają jak im się to podoba. Pierwsze trzy miejsca nagradzane są punktami reputacji.
YOLO?
Wiecie jak wygląda moje posiedzenie ze Swag and Sorcery? Sadzam tyłek przy kompie, dwuklik na ikonkę z grą, czekam chwilę aż się załaduje, wczytywanie zapisu… Jak na razie standard.
Kiedy już się uruchomi, wysyłam obie moje ekipy na questy, a jedynej wolnej postaci zlecam tworzenie jakichś desek czy innych sztabek żelaza. Potem biorę telefon w dłoń, odpalam coś wesołego na YouTube i sobie oglądam. Po minucie zatrzymuję filmik, wysyłam ekipy ponownie na polowanie i wracam do telefonu. I tak przez pół godziny, bo gdzieś tyle zajmuje nazbieranie wystarczającej ilości surowców, aby było z czego kuć, strugać i szyć. Wtedy deleguję wojaków do gildii ażeby zajęli się tworzeniem magicznych klamotów i wracam do YT. Kiedy skończą przejrzę graty, może coś pozmieniam w ekwipunku, resztę sprzedam, za kasę podniosę temu poziom, tamtemu zręczność i powrót do punktu pierwszego.
Swag and Sorcery ma cztery grzechy główne
Powtarzalność
Po pierwszej godzinie gry już nic cię nie zdziwi, pozostaje tylko mozolny grind i ulepszanie bohaterów aby jakoś doczłapać do finału.
Mało gry w grze
Zdecydowana większość robi się sama, niby można pomagać herosom w walce czarami, ale to przydaje się tylko na niektórych bossów. Głównym zadaniem gracza jest tworzenie ekwipunku i ubieranie postaci, a potem regularne klikanie tam gdzie trzeba.
Zagmatwanie
Dom Mody wygląda jak wprowadzony na siłę aby tylko czymś się wyróżnić na tle konkurencji. Jego sposób działania jest niejasny, a samo korzystanie bardzo opcjonalne, bo dostępne tam przedmioty nie porażają potęgą. Do tego itemki posiadają stanowczo za dużo różnych statystyk, które tak na dobrą sprawę wcale się nie przydają, bo i tak ostatecznie liczy się tylko twoje zdrowie i obrażenia jakie zadajesz.
Sztuczne wydłużanie gry
Za uszami ma również crafting, bo twórcy tyle różnych półproduktów nawymyślali jakby bali się, że ktoś może skończyć ich grę szybciej od Skyrima. A ty idioto potem to wszystko zbieraj i zastanawiaj się jak przerobić zwykłe deski w smutne deski, a starożytne płytki w magiczne starożytne płytki..
Gra jest przeciętniakiem, który może wydawać się produktem ciekawym i wartym spróbowania. I kto wie, może jeśli uda się wam to wyrwać na jakiejś promocji za parę złotych to będzie niezła okazja ku temu. Ale obecnie, za 46,99 złotych stanowczo odradzam. To tytuł, który pewnie by się sprawdził na mobile, w wersji darmowej z mikropłatnościami, ale nie jako pełnoprawna gra na domowy komputer. I tutaj nie pomoże nawet sarkastyczny kot.
Grę Swag and Sorcery znajdziecie na Steamie.
No Comments